O polowaniu na kierowców, którzy nie zachowują należytego odstępu na drogach szybkiego ruchu poinformowała właśnie policja z Kielc. Drony patrolowały odcinek S7 między węzłem Jaworznia a węzłem Chęciny. W trzy godziny ukarano trzech kierowców. Przypomnijmy, mandat za jazdę na zderzaku może sięgnąć nawet 500 zł. Prawdopodobnie to pierwsza taka akcja w kraju, a na pewno jedna z pierwszych, którą policja głośno się pochwaliła. Lada chwila funkcjonariusze podobne pułapki będą rozstawiać na kolejnych eskach i autostradach, żeby wyłapywać najbardziej rażące przypadki łamania nowych przepisów.
Dlaczego obowiązek zachowania bezpiecznej odległości często nazywa się "martwym przepisem"? Na początku jego obowiązywania jest problem z jego należytym egzekwowaniem, ponieważ policja nie ma jeszcze odpowiedniego arsenału do wyłapywania kierowców jeżdżących na zderzaku. Poświęciliśmy temu oddzielny artykuł: Nowy przepis - martwy przepis. Policja nie ma jak mierzyć bezpiecznego odstępu między pojazdami. Nie mamy jeszcze fotoradarów mogących mierzyć odległość między pojazdami, a policyjne mierniki - odpowiednich zatwierdzeń.
To się z czasem zmieni, kiedy funkcjonariusze dostaną odpowiedni sprzęt, ale policjanci już działają, czego najlepszym potwierdzeniem może być akcja z dronami na S7. Jakiś czas temu w rozmowie z Autokultem.pl kom. Robert Opas przyznał, że funkcjonariusze będą korzystać z nagrań przysyłanych przez samych kierowców na skrzynki "Stop agresji drogowej". Dowodami będą także nagrania z monitoringu, policyjnych wideorejestratorów oraz, wykorzystanych przez kielecką drogówkę, dronów. Taką sprawę będzie musiał ocenić biegły, więc do sądu zaczną trafiać najpierw te najbardziej rażące przekroczenia przepisów.
Nowe przepisy określają bezpieczną odległość jako połowę aktualnej prędkości w metrach, czyli kierowca jadący 100 km/h musi jechać 50 m za poprzedzającym samochodem, 120 km/h – 60 m, 140 km/h – 70 m. Od tej zasady jest jeden wyjątek - przypadki, w których kierujący pojazdem wykonuje manewr wyprzedzania.
Jak upewnić się, że jedziemy prawidłowo? Najprostszą metodą jest tzw. jazda na słupki. Przy każdej drodze ustawione są biało-czerwone słupki informacyjne, które rozlokowano co 100 metrów. To z nich można odczytać na którym kilometrze (i metrze) trasy się znajdujemy. Mogą też posłużyć do określania odległości od auta poprzedzającego. Skoro minimalna odległość na autostradzie wynosi 70 metrów (dzielimy 140 km/h na dwa), to powinniśmy jechać w mniej więcej 3/4 odległości między słupkami. Dla pewności zawsze możecie zostawić sobie trochę więcej miejsca.
Liczenie słupków i szacowanie, czy jedziemy, zachowując wystarczający dystans podczas jazdy z prędkością 120 lub 140 km/h może być problematyczne. Dlatego warto zapoznać się z jeszcze jedną metodą. Nazywa się ją regułą dwóch lub trzech sekund. Wykorzystajmy dowolny nieruchomy obiekt, np. znak drogowy, przy którym jadący przed nami pojazd się znajduje. Jeśli miniemy wybrany znacznik trzy sekundy później, taki odstęp zapewni bezpieczeństwo oraz komfort ruchu i zarazem umożliwi zareagowanie w razie gwałtownego i niespodziewanego hamowania pojazdu przed nami.