Bentley i LifeScore stworzyli coś, co może być fascynujące z punktu widzenia doznań za kierownicą. Ścieżka dźwiękowa naszego stylu jazdy. Oczywiście fani motoryzacji powiedzą, że najlepsza jest ta dobywająca się z silnika i rur wydechowych, ale muzyka sama w sobie również może podkreślić doznania, jakie przeżywamy za kierownicą.
Jak to właściwie działa? System odpowiedzialny za muzykę rozpoznaje jak mocno wciśnięty jest gaz, jak kręcimy kierownicą, jak hamujemy, analizuje wiele czynników by stworzyć muzykę najbardziej adekwatną do chwili, w której się znajdujemy. Można, zatem zapytać skąd pobiera muzykę? Fragmenty zostały nagrane przez profesjonalnych muzyków przy pomocy klasycznych i nowoczesnych instrumentów. Każdy fragment jest rozbijany na czynniki pierwsze, a system w czasie rzeczywistym łączy je, nakłada na siebie, aby stworzyć utwory adekwatne do naszego stylu jazdy.
Efekt tego jest taki, że w trakcie godzinnej podróży może powstać 100 miliardów różnych wersji motywów muzycznych. Tak przynajmniej zapewnia producent. Nie będzie w takim razie to funkcja, która szybko zacznie nas irytować jak poranny budzik. Co najważniejsze, system będzie również analizował fragmenty, by to, co będzie się dobywać z głośników brzmiało jak muzyka, a nie jak kakofonia
dźwięków.
Bentley zastrzega jednak, że obecnie jest to jedynie demonstracja tego, co chcą stworzyć i co jest możliwe. Zapewnia jednak, że system ten pojawi się w ich pierwszym aucie elektrycznym do 2025 roku. Trzeba sobie zadać również pytanie: czy auto/system staje się kompozytorem czy jedynie powiela coś, co będzie wcześniej nagrane? Gdzie jest granica między tworzeniem kultury (bo muzyka jest przecież formą kultury), a jedynie naśladownictwem?