Stalowa pętla dusi przemysł motoryzacyjny. "KE jest głucha na nasze argumenty"

Piotr Kozłowski
Komisja Europejska chce przedłużyć o kolejne trzy lata obowiązywanie mechanizmu ochrony unijnego rynku stali. Tymczasem coraz bardziej ograniczony dostęp do tego surowca obniża konkurencyjność europejskiego przemysłu motoryzacyjnego - alarmuje Stowarzyszenie Dystrybutorów i Producentów Części Motoryzacyjnych.

Europejski przemysł motoryzacyjny zmaga się w ostatnim czasie z wieloma problemami. Najpierw z powodu wybuchu pandemii i przestojów w fabrykach czasowo zerwane zostały łańcuchy dostaw. Następnie opinię publiczną zelektryzowały doniesienia o zakłóceniach ciągłości dostaw mikroprocesorów niezbędnych do produkcji pojazdów.

Ostatnio doszedł kolejny poważny kłopot, czyli pogłębiający się deficyt podstawowego surowca – stali, co w dużej mierze jest konsekwencją obowiązywania europejskiego mechanizmu ochrony rynku. Widoki na przyszłość są coraz gorsze, ponieważ Komisja Europejska planuje przedłużyć obowiązywanie wysokich ceł o kolejne trzy lata. SDCM, zrzeszające gros polskich producentów części z branży motoryzacyjnej, ostrzega, czym może skończyć się przedłużenie mechanizmu ochrony unijnego rynku stali.

Zobacz wideo Będą zmiany w ustawie o fotowoltaice? Emilewicz zapowiada korekty

Stalowa pętla dusi przemysł

Tak protekcjonistyczne podejście do europejskiego rynku stali bardzo negatywnie odbije się na kondycji przemysłu motoryzacyjnego, który powoli odbudowuje się po tąpnięciu spowodowanym przez pandemię. Taka polityka jest tym bardziej niezrozumiała, że ceny stali osiągnęły rekordowy poziom, a europejskie huty mają trudności z zaspokojeniem popytu

- ostrzega mówi Tomasz Bęben, dyrektor zarządzający SDCM.

Mechanizm ochronny zezwala producentom części na bezcłowe sprowadzanie spoza UE kilku rodzajów stali w ramach kwartalnych kontyngentów. Są one jednak dalece niewystarczające i wyczerpują się czasem nawet po kilku dniach od rozpoczęcia okresu rozliczeniowego, a wówczas wytwórcy komponentów i elementów motoryzacyjnych muszą płacić 25-procentowe cła na importowany surowiec, co stawia ich w bardzo trudnej sytuacji na niezwykle konkurencyjnym rynku.

Należy przy tym zaznaczyć, że sektor motoryzacyjny generuje prawie jedną piątą (19 proc.) popytu na stal wytwarzaną w europejskich hutach. Producenci części zazwyczaj zaopatrują się w stal spoza UE dopiero wtedy, kiedy unijne hutnictwo nie może zaspokoić zapotrzebowania na określone gatunki stali specjalnej, niezbędnej do produkcji. Jak podkreślają eksperci z SDCM, utrzymanie mechanizmu ochronnego boleśnie uderzy w cały europejski sektor motoryzacyjny, który i tak jest już zmuszony do gigantycznego wysiłku związanego z polityką Europejskiego Zielonego Ładu.

Polskie fabryki też się boją

Zdaniem SDCM, problemy z zaopatrzeniem w stal odbiją się również na kondycji przemysłu motoryzacyjnego w Polsce, który stanowi jeden z filarów krajowego eksportu i całej gospodarki. Fabryki wytwarzające części zgłaszają, że w coraz większym stopniu zmagają się z brakiem wystarczającej ilości surowca do produkcji.

Mechanizm chroniący unijny rynek stali z jednej strony działa na rzecz sektora hutniczego, ale z drugiej strony powoduje zwiększenie importu produktów wyżej przetworzonych (np. gotowych półfabrykatów), które przecież mogłyby być wyprodukowane w Europie, w tym również w naszym kraju. To powoduje osłabienie wielu europejskich, w tym polskich producentów. Niestety można odnieść wrażenie, że decydenci nie widzą całego obrazu sytuacji i nie do końca zdają sobie sprawę, że gospodarka stanowi zespół naczyń połączonych

– mocnymi słowami opisuje obecną sytuację Alfred Franke, prezes Grupy MotoFocus.pl.

Decyzja związana z przedłużeniem mechanizmu ochrony unijnego rynku stali jeszcze nie zapadła, ale wszystko wskazuje na to, że producenci części motoryzacyjnych, w tym wiele firm z Polski, będą musieli dostosować się do nowych-starych unijnych regulacji.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.