Motocyklista jechała aż 120 km/h na drodze, gdzie obowiązywało ograniczenie do 30 km/h. Nic więc dziwnego, że szybko zwrócił na siebie uwagę policjantów, którzy postanowili go zatrzymać i ukarać za tak szybką jazdę. Tylko, że motocyklista wcale nie zamierzał współpracować z funkcjonariuszami.
- Tam, gdzie obowiązywało 30 km/h mężczyzna jechał z prędkością 120 km/h. W związku z powyższym policjanci dali znak do zatrzymania się, aby przeprowadzić kontrolę drogową. Mężczyzna pomimo użytych przez mundurowych sygnałów świetlnych i dźwiękowych nie zatrzymał się, a wręcz zaczął uciekać
- komentuje asp. Joanna Kwiatkowska z Komendy Powiatowej Policji w Iławie. Rozpoczął się pościg. Motocyklista zdecydował się uciec przed policjantami na gruntową drogę i tam ich zgubić. Ruszył w kierunku jednej z posesji i pola. Funkcjonariusze jednak nie dali się zwieść. Jeden z policjantów wybiegł z radiowozu, by... pożyczyć rower z posesji. To na jednośladzie dogonił pirata drogowego.
Po badaniu alkomatem okazało się, że motocyklista ma prawie 0,5 promila alkoholu we krwi, a także nie posiada uprawnień do prowadzenia motocykli. Teraz grożą mu poważne konsekwencje. Odpowie nie tylko za nadmierną prędkość, ale także jazdę po alkoholu i niezatrzymanie się do kontroli. Policja nagłośniła tę sprawę ku przestrodze.