Nikt nie ma chyba wątpliwości, że most Poniatowskiego w Warszawie to miejsce wyjątkowo niebezpieczne, szczególnie dla pieszych. Jezdnia jest prosta i szeroka, co zachęca kierowców do szybkiej jazdy, a chodniki bardzo wąskie. Potwierdzają to zresztą dane Zarządu Dróg Miejskich, który podkreśla, że aż 84 proc. kierowców przekracza w tym miejscu dozwoloną prędkość, a w latach 2015-2019 było 26 wypadków drogowych, w których życie straciły trzy osoby.
Konieczne było zatem ustawienie na moście fotoradarów, które ostudzą zapał kierowców do szybkiej jazdy. Niestety sposób, w jaki radary postawiono budzi (delikatnie mówiąc) mieszane uczucia. Na zabytkowym moście, który jest jedną z wizytówek stolicy stanęło bowiem sześć wielkich jaskrawych szaf, z czego część tarasuje chodniki i zabytkowe ławy.
Nowe "ozdoby" mostu Poniatowskiego najwyraźniej nie przypadły też do gustu chuliganom. Jak donosi TVN Warszawa, radary jeszcze nie zaczęły działać, ale już zostały zdewastowane. Ofiarą wandali padły dwa urządzenia ustawione obok jezdni kierującej do centrum Warszawy.
Pierwszy z fotoradarów został pomalowany białą farbą, na drugim w miejscu osłony obiektywu naklejono taśmy z logo producenta jednego z napojów energetycznych. Na razie nie wiadomo, koto dopuścił się zamazania i zaklejenia żółtych szaf i czy zniszczenia będą trudne do usunięcia.
Warszawski ratusz 18 maja informował, że radary są już gotowe do pracy, jednak na razie zdjęć jeszcze nie robią. Zarządu Dróg Miejskich na razie jedynie sprawdził działanie urządzeń, jednak wyjął je z obudów, dlatego szafy stoją obecnie puste.
W rozmowie z TVN Warszawa ZDM tłumaczy, że urządzenia zdecydowano się wyjąć, bo są dość drogie, jednak zostaną ponownie zamontowane, gdy fotoradary zostaną formalnie przekazane do Generalnej Inspekcji Transportu Drogowego. Powinno się to stać już w najbliższych dniach.