W rzeczy samej początek lat 60. stanowił ponury okres w historii BMW AG. Stare limuzyny z silnikami V8 stawały się coraz bardziej przestarzałe i coraz mniej atrakcyjne handlowo. Produkowana na licencji Isetta zarabiała na bieżące potrzeby, a przychody ze sprzedaży BMW 700 nie wystarczały, by na dłuższą metę firma przetrwała.
Ostatecznie to BMW 1500 Neue Klasse oraz przepastne skarbce rodziny Quandtów uratowały markę BMW przed samounicestwieniem, ale nim to się stało, podjęto jeszcze jedną, desperacką próbę użycia ciężkiego motoru V8 w eleganckim samochodzie, który miał szansę się sprzedać.
Pierwszy pomysł miał polegać na tym, by na starej ramie BMW montować u Pininfariny nadwozia Lancii Flaminii Coupe (naprawdę coś takiego wymyślono!), ale tej idei sprzeciwiła się dyrekcja, choć wymiary pasowały i nie byłoby z tym rozwiązaniem żadnych problemów technicznych.
Zarząd nakazał Fritzowi Fiedlerowi, aby dogadał się z Nuccio Bertone i zlecił jego firmie opracowanie świeżego nadwozia dla mocno archaicznej mechaniki BMW V8. Niemiec przed wojną kierował zespołem, na którego koncie było słynne BMW 328, a po wojnie pracował w Anglii dla Bristola i Frazer-Nasha.
Bertone wykonał powierzone zadanie, a jakże, ale nawet magiczny dotyk młodziutkiego Giorgetto Giugiaro (który zaraz po odbyciu służby wojskowej zaprojektował wygląd BMW 3200 CS) nie był w stanie skłonić klientów, by w salonie BMW zostawili gotówkę w zamian za ten samochód.
Nowy model, oparty na technice sprzed dziesięciu lat, pokazano na salonie we Frankfurcie w 1961 i już wtedy wyglądał on kiepsko na tle wystawionego wraz z nim BMW 1500 o nadwoziu samonośnym, znanego później jako Neue Klasse.
Pod stylową karoserią chowała się stara stalowa rama, niezbyt dobry silnik V8 z dwoma gaźnikami Zenith i mocą podniesioną do 160 KM, czterobiegowa przekładnia, przednie hamulce tarczowe oraz elektryczne podnośniki szyb.
Cena okazała się mało konkurencyjna. 30 000 DM stawiało auto pod tym względem w pobliżu Mercedesa 300 SE Coupe, który oferował klientom pneumatyczne zawieszenie i automatyczną skrzynię biegów. Kiepski interes.
Klienci też tak sądzili i nie kupowali BMW z nadwoziem Bertone. Następne modele BMW z nadwoziami coupe, 2000 c oraz 2000 CS, osiągnęły daleko większy sukces handlowy, choć przejęły niektóre stylistyczne zabiegi od niepopularnego poprzednika: nisko poprowadzoną, prostą dolną linię okien, wysoką kabinę z cienkimi słupkami oraz sławetne załamanie Hofmeistra u podstawy słupka C.
Załamanie Hofmeistra ("podcięta" ukośnie lini słupka) widniało także w Neue Klasse, ale przez czysty przypadek model 3200 CS Bertone trafił na rynek wcześniej i dlatego zastosowanie tego zabiegu w nim właśnie uważa się za pierwsze w historii.
Model sprzedawano od lutego 1962 roku do września 1965 i w tym czasie udało się wepchnąć nabywcom mniej więcej 600 sztuk (nie wiadomo tego dokładnie, źródła różnią się od siebie). W tamtych czasach dyrekcja BMW zapewne nienawidziła tego modelu tak samo, jak urodziwego 507, bo obydwa drenowały skarbiec firmy, marnując pieniądze, których BMW nie miało.
Dopiero w naszej epoce uważa się te samochody za piękne i klasyczne, godne kolekcjonowania. 3200 CS nie kosztuje tyle, ile można dziś żądać za 507, ale dobry egzemplarz to kwestia 100-120 tysięcy euro.
BMW 3200 CS Bertone to ładny samochód i przyjemnie się w nim siedzi, ale jazda już tak przyjemna nie jest. Na prostej tragedii nie ma, podobno osiąga setkę w 12 sekund i maksymalnie 200 km/h, ale jazda na górskich serpentynach to raczej zajęcie dla masochistów.
Auto, zachowujące się pod wieloma względami jak wóz z lat trzydziestych, ma wprawdzie silnik z blokiem z aluminium, ale co z tego, jeśli wóz jest uparcie podsterowny, a siły na kierownicy ogromne. Albo trzeba ostro dawać sobie wycisk na siłowni, albo trzeba rzucać BMW agresywnie w zakręty i balansować gazem.
Wszystko byłoby łatwiejsze, gdyby skrzynia biegów nie zachowywała się jak pruski urzędnik, który każdy formularz musi dostać w trzech egzemplarzach. Nie da się w niej szybko zmieniać biegów i już.
3200 CS mocno przechyla się w łukach, a hamulce niechętnie spowalniają ciężki samochód. Znacznie większy sens od szybkiej jazdy ma jazda powolna, kontemplacyjna, z podziwianiem widoków przez duże szyby. Sportowym samochodem ten model nigdy nie był, należy go zatem traktować raczej jako pojazd paradny.
Czy warto go kupić do kolekcji? Z punktu widzenia wyglądu i wartości historycznej, na pewno tak. A do jeżdżenia lepiej nadaje się przedwojenne 328, albowiem 3200 CS to typowa internetowa piękność: fajna na pierwszy rzut oka, ale męcząca przy bliskim poznaniu.