Policjanci zatrzymali zawodnika MMA - Patryka M., który jest podejrzany o oszustwa związane z wynajmem aut. "Drobnym drukiem" dopisał w umowie coś, co pozwoliło mu dorobić się znacznych oszczędności.
Jak wyjaśnił rzecznik śródmiejskiej policji podinsp. Robert Szumiata, chodziło o zapis w umowie. Klienci wypożyczający auto w momencie jego odbioru dostawali do podpisu umowę. Znajdował się w niej ciekawy punkt - w przypadku przekroczenia prędkości 140 km/h kaucja, którą wpłacili, przepada. Największy problem tkwił w tym, że umowa, którą klienci dostawali do podpisu różniła się od tej dostępnej na stronie internetowej wypożyczalni.
A kwoty wpłacane w ramach zwrotnej (jak się później okazało - często bezzwrotnej) kaucji nie były małe. W wypożyczalni sportowych i luksusowych samochodów znajdowały się pojazdy warte po kilkaset tysięcy złotych. Kaucje niejednokrotnie wynosiły 5-15 tys. zł. A w autach zamontowany był nadajnik GPS, który mierzył prędkość. Wystarczyło popuścić wodze fantazji na obwodnicy, by mocno uszczuplić zawartość portfela.
Wypożyczalnia cieszyła się dużym zainteresowaniem klientów ze względu na preferencyjne ceny - 200-300 zł za kilka godzin z luksusowym samochodem to nieduży wydatek dla pasjonatów motoryzacji. 31-letni Patryk M. nie narzekał więc na ruch w interesie. W 2019 roku na Facebooku powstała grupa zrzeszająca poszkodowanych w tej sprawie. Oszukanych zostało około 200 osób, ale na policję zgłosiły się tylko dwie.
Gdy na policję wpłynęło pierwsze zawiadomienie o oszustwie, Patryk M. zaczął się ukrywać. Usunął swoje konta na portalach społecznościowych, zmienił numery telefonów, adres zamieszkania, ukrywał się przed własną księgową (której notabene był winien pieniądze), a nawet zapuścił brodę, by uniknąć rozpoznania. Pomimo to został zatrzymany w jednym z wynajmowanych w centrum Warszawy mieszkań. Decyzją sądu mężczyzna został aresztowany na trzy miesiące. Za zarzucane mu oszustwa grozi mu do ośmiu lat więzienia.