Obowiązek rejestracji samochodu używanego po zakupie w terminie 30 dni funkcjonuje od... zawsze! Do 1 stycznia 2020 roku urzędy nie miały go jednak jak egzekwować. Przepisy nie przewidywały bowiem sankcji. Po tej dacie kierowca, który nie zmieści się w wyznaczonym czasie, może zostać ukarany przez starostę karą o wysokości od 200 do 1000 zł. Pojawienie się nowych przepisów sprawiło, że obecnie kupujący raczej nie ryzykują.
I choć kara dochodząca do 1000 złotych bez wątpienia zachęca kupujących do rejestracji samochodu w terminie, przepisy nadal nie zawsze są wystarczająco precyzyjne. I przypadki takie są dwa. Pierwszy dotyczy pojazdów sprowadzonych z zagranicy. Bo je należy zarejestrować w terminie 30 dni liczonym nie od zakupu, a sprowadzenia do kraju. Właśnie w tym punkcie pojawia się problem. Data przywozu auta zazwyczaj jest deklarowana przez kupującego. Jeżeli pojazd nie przypłynął np. statkiem ze Stanów Zjednoczonych, moment przekroczenia granicy ciężko jest precyzyjnie wskazać.
Oczywiście to jeszcze nie oznacza, że handlarzowi uda się zarejestrować bez kary samochód, który został kupiony w Niemczech pół roku wcześniej. Urzędnicy raczej nie uwierzą w to, że auto jechało do kraju pięć miesięcy. Z drugiej strony zapis dotyczący daty importu tworzy pole do popisu - datę na podstawie oświadczenia da się przesunąć o kilka dni tak, aby uniknąć opłaty karnej nałożonej przez starostę.
Jak jeszcze można obejść termin na rejestrację samochodu i karę od starosty? Metoda tak naprawdę jest prosta. Bo przepisy mówią nie tyle o samej rejestracji, co... zgłoszeniu nabycia. A zgłoszenie nabycia można złożyć np. internetowo za pośrednictwem profilu zaufanego i rządowej platformy. Dotrzymanie terminu złożenia informacji w urzędzie chroni kierowcę przed 1000-złotową grzywną, a jednocześnie urzędnikom odbiera narzędzia - kierowca wypełnił bowiem ustawowy obowiązek.
I żebyście dobrze nas zrozumieli. Obowiązek rejestracji samochodu w terminie tak właściwie nie jest niczym złym. Pozwala na wykasowanie z ewidencji tzw. "martwych dusz", które są eksploatowane wyłącznie w bazie CEPiK. Jednocześnie sprawia, że nie kupuje się auta z trzema poprzednimi właścicielami wpisanymi wyłącznie na umowach, a sprzedający nie musi się obawiać, że za dwa miesiące dostanie mandat za samochód, który nie jest jego. Czemu zatem mówimy o sposobach przesunięcia terminu? To wynika z aktualnej sytuacji.
W warunkach pandemicznych w teorii wydziały komunikacji są otwarte - przyjmują kierowców i rejestrują pojazdy. To jednak wyłącznie teoria. Bo w praktyce na termin wizyty (bo trzeba ją umówić wcześniej) czeka się często ponad miesiąc. A sam ten fakt już naraża kierowcę na karę od starosty. Skoro nowy właściciel nie ma możliwości dotrzymania ustawowego terminu, nie powinien być też karany. Tak podpowiada sprawiedliwość. A skoro system jest raczej bezduszny, warto wiedzieć jak nieco sfalandyzować przepisy i uniknąć dodatkowych kosztów.