Wytrwałość nie zawsze popłaca. Podważał wynik pomiaru prędkości

Wiele jest osób, które nie zgadzają się z mandatem za prędkość. W takiej sytuacji sprawa trafia do sądu. 46-latek jednak się nie poddawał, czego teraz może żałować.

W zeszłym roku w maju, funkcjonariusze ze słupskiej policji zatrzymali 46-letniego kierowcę Dodge’a za przekroczenie prędkości. Jechał ponad 90 km/h w obszarze zabudowanym i upierał się, że to nie był jego wynik, chociaż w tym czasie jego auto było jedynym, które się przemieszczało. Policjanci zaproponowali mu wtedy mandat w wysokości 400 zł. Jak się również okazało kierujący pojazdem już wcześniej wielokrotnie był karany za przekroczenie prędkości na drodze.

Jak łatwo się domyślić sprawa trafiła do Sądu Rejonowego, gdzie odmawiający nie stawił się i został ukarany grzywną w wysokości 600 zł. Tutaj historia mogłaby się zakończyć, gdyby nie to, że kierujący złożył apelację i podał nowe argumenty, które według jego opinii świadczyły o tym, że to nie był jego pomiar.

Mężczyzna również nie stawił się na rozprawie apelacyjnej, gdzie policyjny oskarżyciel ponownie udowodnił prawidłowość wykonywanego pomiaru prędkości i działania sprzętu.

Efektem całej sprawy jest, że mężczyzna został uznany za winnego 8 kwietnia tego roku, ma do zapłacenia grzywny i został obciążony kosztami sądowymi. Z 400 zł mandatu, ma teraz do zapłacenia kilka tysięcy złotych. Czasem nie warto się upierać.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.