Na początek może nieco informacji technicznych. Pod długą maską Lambirghini Urusa włoscy inżynierowie ukryli 4-litrowy silnik V8. I choć pojemność benzyniaka nie brzmi imponująco, jednostka za sprawą podwójnego doładowania oferuje 650 koni mechanicznych i aż 850 Nm momentu obrotowego. Urus jest luksusowy, ale w tym samym czasie też piekielnie szybki. SUV przyspiesza do pierwszej setki w 3,6 sekundy. Prędkość maksymalna wynosi 305 km/h.
Do walki z wściekłym, włoskim bykiem wyznaczony został amerykański ekolog. Pojedynek nie jest równy? Nie do końca. Tesla Model Y Performance choć jeździ zeroemisyjnie i prawie bezdźwięcznie, jest napędzana przez dwa silniki elektryczne o łącznej mocy przekraczającej 450 koni mechanicznych. Gdy siła ta trafia na asfalt, jest w stanie rozpędzić SUV-a Tesli do pierwszej setki w 3,7 sekundy. A to oznacza mniej więcej tyle, że pojedynek może się zakończyć... fotofiniszem. Czy tak będzie?
Twórcy magazynu Edmunds przeprowadzili trzy próby. W dwóch pierwszych samochody startowały z miejsca. W trzeciej wyścig rozpoczynał się od jazdy z prędkością na poziomie 64 km/h. Jakie były wyniki? W dwóch pierwszych przejazdach zdecydowanie wygrało Lamborghini. Dużo dynamiczniej wyrwało ze startu, dzięki czemu zyskało wyraźną przewagę, którą udało mu się utrzymać do końca pojedynku. Sytuacja zmieniła się, gdy wyścig zaczął się w czasie jazdy. A winna temu jest... turbodziura. Czas reakcji na wciśnięcie gazu był na tyle długi, że Tesla zdążyła wyprzedzić Urusa.