Od stycznia tego roku w Europie zaczęła obowiązywać nowa norma emisji spalin Euro 6D, która wprowadza kolejne restrykcje związane z dozwoloną emisją spalin. Nowe samochody, które jej nie spełniają nie mogą być już rejestrowane w Unii Europejskiej, a kolejne normy - podobnie, jak i ta - oczywiście budzą spore obawy firm motoryzacyjnych.
Wszystko dlatego, że na horyzoncie już widoczna jest kolejne norma Euro 7, która - jak nietrudno się domyślić - jest jeszcze bardziej wyśrubowana od obecnych - już i tak bardzo surowych - przepisów. Niektórzy uważają, że gdy norma faktycznie wejdzie w życie - a ma się to stać już w 2025 roku - sprzedaż samochodów spalinowych w praktyce będzie niemal niemożliwa. A to może być kres europejskiego biznesu silników do aut benzynowych czy diesli.
Nic dziwnego zatem, że pojawiają się też liczne głosy sprzeciwu. Teraz w sieci pojawiła się petycja niemieckich automobilklubów do unijnych urzędów o wszystko wyjaśniającej nazwie "Stop Euro 7". Działacze zza naszej zachodniej granicy nie chcą dopuścić do wprowadzenia za kilka lat Euro 7 w planowanym kształcie tłumacząc, że będzie to miało wiele długofalowych skutków. Wśród nich koniecznością może być zlikwidowanie setek tysięcy miejsc pracy.
Celem jest zebranie 50 tys. podpisów pod petycją, z czego udało się już zebrać prawie 42 tys. W petycji domagają się m.in. przedyskutowania założeń normy Euro 7 i opóźnienia jej wprowadzenia w życie.
Nowe limity określone w Euro 7 zakładają dopuszczalną emisję do 10 mg tlenku azotu i od 100 do 300 tlenków węgla na kilometr. To nawet kilkukrotnie mniej niż w przypadku Euro 6D. Co więcej limity nie mogłyby być przekraczane nawet po 15 latach eksploatacji oraz niezależnie od warunków jazdy. Ostateczny kształt normy nie został jednak jeszcze ustalony.