Osiem kilometrów miał korek, który utworzył się na trasie S8 w Warszawie w minionym tygodniu. Ciągnął się od Białołęki aż po Bemowo i to pomimo, że od wielu miesięcy ruch w stolicy jest nieco mniejszy niż zwykle.
Zator powstał w szklanym tunelu za wiaduktem ulicy Rembielińskiej w kierunku Białegostoku. Wszystko dlatego, że jezdnia w tym miejscu została chwilowo zwężona z trzech pasów do jednego. Sprawczynią zamieszania była studzienka, która znajduje się środkowym pasie. Uległa ona uszkodzeniu i to już po raz trzeci, bo wcześniej podobne sytuacje miały miejsce w kwietniu 2019 roku i w grudniu 2020 roku.
Jak tłumaczy Małgorzata Tarnowska, rzeczniczka warszawskiego oddziału GDDKiA w rozmowie z TVN Warszawa, studzienka ulega uszkodzeniu z powodu ogromnego ruchu, jaki panuje na tym odcinku S8 oraz przez umiejscowienie samej studzienki - znajduje się ona w śladzie kół.
Najeżdżające na nią samochody powodują wibracje, które doprowadzają do pękania pierścienia studzienki i jego posadowienie w podłożu. Jak wyjaśnia przedstawicielka GDDKiA, dzieje się tak pomimo zastosowania pierścienia o największej wytrzymałości.
W minionym tygodniu z awarią drogowcy uporali się szybko, bo naprawa zakończyła się już następnego dnia rano. Problem w tym, że kłopotu nie wyeliminowano całkowicie. Zdaniem Tarnowskiej, studzienka będzie ulegać kolejnym awariom.
Wszystko dlatego, że naprawy polegają na wymianie uszkodzonych elementów. Tymczasem problemem jest lokalizacja studzienki i spory ruch, który szybko doprowadza do jej zniszczenia. Jak zapowiada jednak przedstawicielka GDDKiA, sytuacja będzie monitorowana.