Ford Mustang GT - swobodny jeździec

Obecny model Forda Mustanga jest pierwszym z gruntu nowym od ćwierć wieku. Nie boi się łamać konwenansów. Mieć w kieszeni kluczyki do tego auta to jak nosić kolta. Ten wóz nigdy cię nie zawiedzie.

Pojawiły się pogłoski, że Ford rozważa wprowadzenie Mustanga do europejskiej sieci sprzedaży. Tymczasem, jak to bywa z amerykańskimi samochodami, najlepiej jest kupować je w ich ojczyźnie. Najtańszy Mustang kosztuje nieco poniżej 20 tys. dol., a wersja GT ponad 25 tys. U europejskich importerów ceny są znacznie wyższe. W niemieckiej firmie Geiger Performance GmbH, Truderinger Str. 265, D-81 825 München, tel. +49 (0-89) 427 164 13, www.geigercars.de, za Mustanga V6 trzeba zapłacić blisko 30 tys. euro, a za GT - 35 tys. (142 270 zł, po kursie 1 euro = 4,08 zł, z 01.04.2005) Zaledwie kilka detali, a przed oczami staje festiwal w Woodstock i lot na księżyc. Dziki koń z Wielkiej Prerii to najlepszy symbol dla sportowego Forda.

Porwani za młodu

Czterdzieści lat temu było jak w czasach "gorączki złota". W czwartek wieczorem - 16 kwietnia 1964 r. - największe stacje telewizyjne nadały reklamę nowego Forda, a już w piątek dilerzy przeżywali oblężenie. W San Francisco kierowca półciężarówki zagapił się i wjechał prosto w okno salonu. W Chicago sprzedawca w obawie, że ludzie wciskający się za kierownicę Mustanga jeden przez drugiego w końcu zrobią sobie krzywdę, pozamykał drzwi do eksponowanych aut. W pierwszy weekend sprzedano 22 tys. egzemplarzy, a po roku ponad 418 tys. Wcześniej żaden model Forda nie osiągnął takiego wyniku. Ojcem sukcesu był Lee Iacocca, wówczas menedżer w koncernie. Pomyślał o małym, zgrabnym wozie sportowym, który stałby się pierwszym autem dorastającego Amerykanina. Takim, które pamięta się przez całe życie. Wierzył, że w ten sposób przysporzy marce wiernych klientów. Sam zamarzył o pracy u Forda, kiedy za młodu zachwycił się Lincolnem Continentalem. Mustang był dość tani, ale miał długą listę opcji. Mógł zadowolić każdego. Jednak z biegiem czasu rozrósł się do rozmiarów krnąbrnego ogiera. Sprzedaż spadła, bo dla wielu był za duży i zbyt szybki. Sytuację uratował Iacocca, który awansował na drugiego człowieka w koncernie. Jego Mustang II z 1974 roku wyglądał jak kucyk z zaplecioną grzywą, ale trafił w swój czas. Kolejne generacje auta od galopu wolały kłusa, co nie przeszkodziło im utrzymać się na rynku najdłużej spośród wszystkich tak zwanych pony cars. Mustang przeżył swoich najsilniejszych konkurentów - Chevroleta Camaro i Pontica Firebird.

Z mgły wspomnień

Obecny model jest pierwszym z gruntu nowym od ćwierć wieku. Nie boi się zadzierać z konwenansami. Nachylony przód drwi z nakazów aerodynamiki tak jak w nieśmiertelnym GT 390 porucznika Franka Bullita. Boki prężą się szerokimi nadkolami i wysmuklającym je przetłoczeniem. Z tyłu jarzy się para potrójnych świateł. Dzięki pamiątkom po przodku z lat sześćdziesiątych sylwetka ma ujmujący urok. Mustang aż się prosi, by spiąć go ostrogami. Zwłaszcza że jest zbudowany tak harmonijnie jak rywale ze Starego Kontynentu. Ma zresztą płytę podłogową Jaguara S-Type'a.

Równocześnie projektowano wersję coupé i kabriolet. Zawieszenie złożone z kolumn McPhersona z przodu i sztywnej osi ustalonej drążkiem Panharda z tyłu trzyma Mustanga w cuglach. Pomocą służą hamulce tarczowe, które w modelu GT mają ABS i system kontroli trakcji. Na szczęście, gdy przyjdzie ochota ruszyć z kopyta, elektronikę można uciszyć wyłącznikiem. Z cylindrów wyrywa się do biegu cały tabun koni. Kulturalna widlasta "szóstka" 3.8 ma moc 260 KM. W widlastej "ósemce" wersji GT czeka na wezwanie 300 KM. W przyszłości pojawią się muskularne modele Cobra upamiętniające porywcze Mustangi, jakie wychodziły spod ręki Carolla Shelby'ego. Ludzie Forda zapowiadają, że będą miały co najmniej 400 KM. Szerokie drzwi zamykają się z głuchym uderzeniem. Efektowna trójramienna kierownica ulega dłoni. Pracuje lekko, ale pewnie. Do wyboru są dwie 5-biegowe skrzynie - ręczna lub automatyczna. Ta druga nie pogarsza znacząco osiągów samochodu. W grę wchodzą ułamki sekund. Wygląd wnętrza jest daleki od budyniowatych kształtów, tak jak Detroit od Tokio. Wyraźne kontury tablicy rozdzielczej i tunelu środkowego podkreślono wstawkami z aluminium. Tym razem metal znamionuje nie awangardę i wysoki poziom techniki, ale raczej tradycję prostych surowych aut sportowych. Samochód nie jest jednak pozbawiony wyrafinowania. Za dopłatą producent oferuje tablicę rozdzielczą, którą można podświetlić na jeden ze 125 kolorów. Odcień można zmieniać w zależności od pogody lub nastroju.

Znowu na szlaku

Mustang 2005 ma coś, dzięki czemu jego protoplaści byli czołowymi bohaterami srebrnego ekranu. Fani policzyli, że Mustangi wystąpiły w ponad 350 filmach. Żaden inny samochód nie stał przed kamerą częściej. Wybierając nazwę dla sportowego Forda, Lee Iacocca głowił się nad kilkoma propozycjami: Thunderbird II, Cougar, Torino... Padło na Mustanga. Inspiracją był samolot myśliwski, ale ktoś przytomnie zauważył, ze zdziczały koń jest lepszym symbolem dla samochodu. Jak w westernowej piosence: "My rifle, pony and me". Dziś wymowę srebrzącego się na przedzie rumaka znów wspierają konkretne argumenty. Lekka aluminiowa "szóstka", dzięki której samochód rozpędza się do setki w 6,9 s, i zadziorna "ósemka". Zawieszenie, które trudno wyprowadzić z równowagi. Doskonałe hamulce tarczowe. I szczegóły - zawadiackie spojrzenie przykrytych brwiami reflektorów czy podwójny wydech, przy którym milknie ojcowska dwururka. Taka w stylu "zostaw w spokoju moją córkę".

DANE TECHNICZNE

Ford Mustang GT

Cena: 34 870 euro