Lampy halogenowe przechodzą do lamusa. Dostępne są w coraz mniejszej liczbie modeli. Próżno ich szukać w markach premium i modelach z wyższych segmentów z logo Volkswagena, Mazdy czy Forda. Zanim do tego doszło, świetlane dwie dekady należy do ksenonów i biksenonów. Po raz pierwszy pojawiły się w 1991. Później stopniowo trafiały do coraz szerszej palety modelowej i niższych segmentów. Uchodziły za efektywne na drodze, choć ich trwałość pozostawiała nieco do życzenia. Wytrzymują zazwyczaj kilka tysięcy godzin. Niemniej, te z ostatnich lat są bardzo wydajne i przewyższają pierwsze LED-owe rozwiązania stosowane chociażby w Seacie Leonie III. Tam ułożenie diod było efektowne, ale jakość i długość strumienia światła nie napawała optymizmem na bocznych drogach po zachodzie Słońca.
Początkowo, technologia LED zawitała do świateł tylnych, pozwalając na tworzenie ciekawych wzorów kloszy. Następnie, producenci postanowili wykorzystać je w reflektorach, najpierw oferując dwa zakresy pracy: mijania i drogowe. Podobnie jak w reflektorach halogenowych czy ksenonowych. W 2012 nastąpił znaczący przełom. Wprowadzono na drogi oświetlenie aktywne, które w czasie rzeczywistym zmienia intensywność wytwarzanego snopu światła do warunków drogowych. Jednostka sterująca, korzystając z danych z czujników dostosowuje tryb pracy świateł, tworząc udany kompromis pomiędzy komfortem innych użytkowników a nami. To oznacza, że wiązka nie oślepia tych jadących z naprzeciwka ani przed nami. Elektronika zakrywa poszczególne moduły modyfikując strumień świetlny.
Na drogach pobawionych latarni docenimy szerokość i długość oświetlonego obszaru. Najlepsze reflektory matrycowe stosowane już w Skodzie Superb, VW Passacie i większości marek premium, osiągają zasięg nawet 500-600 metrów. Ciekawostkę stanowi Alfa Romeo, która w Stelvio i Giulii wciąż montuje biksenony. Są jednak aktywne i jawią się jako oręż dalekiego zasięgu w walce z ciemnościami.
Wśród atutów oświetlenia LED świateł przednich, możemy wymienić, obok niższego zapotrzebowania na prąd, także barwę światła - bardzo zbliżoną do dziennego, co ułatwia trafną ocenę odległości i obserwację otoczenia. Teoretyczną żywotność diodowych reflektorów wielu producentów określa na cała długość eksploatacji pojazdu. To około 100 tysięcy godzin. W teorii, to rozwiązanie bezobsługowe. A jak wygląda praktyka? Niestety, także i w tej kwestii koncerny mocno mijają się z prawdą. W przypadku tylnych świateł, diody LED potrafią wypalić się juz po kilku latach pracy, co dotyczy też oświetlenia przedniego. Tutaj pojawia się poważny problem. W tradycyjnych lampach korzystających z żarówek wymiana nie jest skomplikowana. Nawet serwis markowych żarników ksenonowych to koszt około 200-500 złotych za sztukę. Ceny żarówek halogenowych są kilkukrotnie niższe. Ponadto, wymiana jednego, wypalonego źródła światła rozwiązuje problem.
Wedle technologii producenta LED-ów, wymianie podlega już cała lampa, co oznacza pokaźną inwestycję. Pamiętajmy, że jazda z częściowo niesprawnym oświetleniem wiąże się z ryzykiem dostania mandatu i zabrania dowodu rejestracyjnego. Klosze tylne to koszt przynajmniej tysiąca złotych, natomiast reflektory to już znacznie większy wydatek, zależny od marki i modelu. Za jeden diodowy projektor przedni do Volkswagena Polo oferowanego w latach 2014-2017 zapłacimy około dwóch tysięcy złotych. Ten element wykorzystany w Astrze (od 2015) kosztuje ponad 3 tysiące zł. Dwa razy więcej zapłacimy w przypadku Audi A4 B9.
Ratunkiem z patowej sytuacji okazują się specjalistyczne warsztaty, oferujące usługę ich naprawy. O ile poszczególne elementy - diody LED, są stosunkowo tanie, o tyle musimy przygotować się na wygórowaną cenę robocizny. Niemniej, koszt całej operacji i tak okazuje się kilkukrotnie niższy niż w przypadku kupna nowej lampy. Relatywnie wysoka cena usługi wynika ze skomplikowania całego procesu. Większość producentów reflektorów LED nie przewiduje możliwości ich otwierania. Obudowy są klejone, zaś punkty świetlne lutowane do płyty zasilającej. Jak się jednak okazuje, nie jest to przeszkodą do wymiany zużytych elementów - potrzeba tylko odpowiedniej wiedzy i umiejętności. Koszt wymiany poszczególnych modułów oscyluje wokół 300-800 złotych, w zależności od skomplikowania elementu. Najdroższe w serwisie są matrycowe/laserowe projektory.
Oświetlenie LED wyraźnie wypycha z użycia tradycyjne rozwiązania. Systematycznie spadające ceny napraw lamp diodowych pozwalają podchodzić do nich bez większych obaw i śmiało korzystać z ich właściwości użytkowych. W istotnym stopniu przyczyniają się do poprawy bezpieczeństwa. Nie dość, że znacznie więcej widzimy na gorzej oświetlonych drogach, to jesteśmy widoczni z większej odległości. To natomiast przekłada się na szybszy czas reakcji kierowcy, krótszą drogę hamowania i po prostu, wyraźnie wyższy komfort jazdy.