Lexus IS 500 F też ma pod maską cztery cylindry. Ale razy dwa. No i to wolnossący silnik 5.0

Sedan klasy średniej z pięciolitrowym, ośmiocylindrowym silnikiem bez turbodoładowania i napędem na tył? Lexus IS 500 F Sport Performance przenosi nas w przeszłość, za którą wielu tęskni.

Lexus IS 500 F Sport Performance na drogi wyjedzie na jesieni tego roku. Niestety, będą to drogi Stanów Zjednoczonych, bo właśnie jako model ekskluzywny dla USA został zaprezentowany. Jest czego żałować, ale też nikt nie powinien być zdziwiony. Europa już od dłuższego czasu jest wyjątkowo nieprzyjaznym rynkiem dla samochodów zaprojektowanych w starym, dobrym stylu. U nas kierowcy cieszą się, że w klasie średniej BMW i Audi wciąż proponują duże, sześciocylindrowe jednostki (oczywiście z doładowaniem) w swoich topowych propozycjach, M3 i RS4. To się jednak zmieni, czego dowodzi Mercedes Klasy C. Klasa C zostanie dopiero zaprezentowana i już wiemy, że nawet w najmocniejszych pod maską będą pracować silniki R4. Za pomoc w dostarczeniu im odpowiedniej mocy i osiągów odpowiedzialne będą silniki elektryczne. Nawet najwyższe wersje czeka elektryfikacja poważniejsza od zamontowania układu miękkiej hybrydy.

Lexus nie musiał się jednak tym przejmować przy projektowaniu nowego IS-a 500 F. Jest oldschoolowo, a agresywny czerwony sedan ze zdjęć zabiera nas kilka-kilkanaście lat wstecz. Pod maską pracuje tu bowiem pięciolitrowa, wolnossąca jednostka V8 o mocy 478 KM i 535 Nm maksymalnego momentu obrotowego. Nie ma tu mowy o zaawansowanych i inteligentnych napędach AWD. Nie, Lexus IS 500 F jest tylnonapędowy, a moc na tylne koła przekazuje hydrokinetyczna automatyczna skrzynia o ośmiu przełożeniach. Nie ma też ani słowa o prądzie, literach "e" i nawet malutkim silniku elektrycznym. To klasyczne wolnossące V8. Na pokładzie nie zamontowano nawet wspomnianego układu mild hybrid.

Lexus IS 500 F Sport Performance na papierze wypada słabiej od wspomnianych konkurentów z mniejszymi, ale doładowanym silnikami. Pierwsza setka na liczniku to u Japończyków kwestia 4,5 sekundy. Nowe BMW M3 jest za to bliskie złamania granicy czterech sekund. Różnica, jak na tę klasę, kolosalna, ale Lexus wyraźnie nie chce się z Niemcami ścigać na liczby. Został w innym świecie, co podkreśla też bardzo analogowe wnętrze pełne przycisków i pokręteł.

Lexus IS 500 F Sport PerformanceLexus IS 500 F Sport Performance fot. Lexus

Niektórzy powiedzą, że to zastój, bo choć IS 500 F napędzany jest przez wspaniały silnik, to jednak ta jednostka ląduje w najszybszych Lexusach już od dłuższego czasu, a producent swoje auta tylko lekko dopracowuje. Kolejne premiery to liftingi, nowe technologie, zmiany w wyglądzie, kilka nowości we wnętrzu, ale brakuje tu rewolucji i, wzorem konkurentów, postawienia kroku do przodu. Inni będą za to podejście Lexusa chwalić. Na rynku wolnossących V-ósemek praktycznie już nie ma, a Lexus (obok m.in. Forda) jest jednym z ostatnich producentów, który wciąż walczy w tej nierównej bitwie z przepisami. Wciąż są kierowcy, zwłaszcza w USA, szukający takich samochodów.

Wiemy, że Lexus IS 500 F Sport Performance nie będzie tak piekielnie szybki i irracjonalnie zwinny jak BMW M3 (a i pewnie nowa Klasa C AMG), ale i tak chcielibyśmy go zobaczyć na europejskich drogach. Kierowcy powinni mieć wybór i z najwyższej półki móc sięgnąć po dokładnie taki samochód, jaki im się marzy.

Zobacz wideo Porsche Panamera Turbo S - przypomina bardziej lusksową limuzynę niż auto sportowe
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.