Oczywiście "il cavallino rampante" to rozpoznawczy znak samochodów Ferrari. Vettel startował w czerwonych barwach tej marki aż sześć lat, ale teraz po zmianie zespołu nie bardzo wypada mu używać samochodów z Maranello. Nie wiadomo czy pozbycie się pięknych samochodów stanowi część umowy, efekt nieformalnych nacisków, czy może to po prostu miły gest na początek współpracy. Ale na pewno nie jest przypadkowe.
Sebastian Vettel jest jednym z kierowców Formuły 1, która bardzo szczelną zasłoną otacza swoje prywatne życie. Dlatego aktualna "wyprzedaż" jest wyjątkową okazją, aby przyjrzeć się parkowi maszyn mistrza. A jest na co popatrzeć. Wśród pięciu Ferrari znalazły się prawdziwe perełki: Ferrari LaFerrari z 2016 roku, Ferrari Enzo z 2004 roku i Ferrari F50 z 1996 roku.
Każdy z wymienionych modeli był w swoim czasie flagowcem włoskiej marki, a teraz są poszukiwanymi neo-klasykami. Ich wartość będzie rosła bez końca, zwłaszcza po takim oryginalnym właścicielu. Łatwo domyślić się, że są w idealnym stanie i z pełną dokumentacją, a kierowca nie używał ich zbyt często. Na przykład model F50 ma tylko 6939 km przebiegu. Większość życia spędził w firmowym pokrowcu.
Pozostałe modele Ferrari wystawione na sprzedaż są równie smakowitymi kąskami. Pierwszy z nich to model F12tdf z przebiegiem zaledwie 1183 km w wyjątkowym żółtym kolorze Giallo Triplo Strato i na 20-calowych kutych obręczach kół. Ostatnie jest Ferrari 458 Speciale - model z dolnej półki oferty marki, ale za to, jak sama nazwa wskazuje, w specjalnej wersji. Jak wszystkie samochody Vettela.
Ofertę uzupełniają trzy auta innych marek. Okazuje się, że czterokrotny mistrz świata znalazł w swoim garażu jeszcze dwa Mercedesy i jedno BMW. Pierwsze auto z gwiazdą na masce jest rzadkim modelem Mercedes-Benz SL65 AMG Black Series, który otrzymał w 2009 roku za wygranie inauguracyjnego wyścigu na torze Yas Marina w Abu Zabi.
Drugi to po prostu Mercedes-Benz SLS AMG z 2010 roku. Ostatnim autem jest jedno z rzadziej spotykanych współczesnych BMW, model Z8 Roadster. Sebastian Vettel kupił go w Stanach Zjednoczonych, ale później sprowadził do Szwajcarii.
Brytyjska firma Tom Hartley Jnr, która wystawiła na sprzedaż wszystkie wymienione auta nie zdradza ich cen. To bez znaczenia, bo wszystkie błyskawicznie znalazły nowych właścicieli. Dlatego nie ma sensu rozbijać świnki-skarbonki, za w spokoju można je pooglądać na zdjęciach.
Ciekawe czy mistrzowi z tej okazji nie zakręciła się w oku łezka. Jednak jeśli ktokolwiek martwi się o to, czym będzie jeździł na co dzień kierowca nowego zespołu Aston Martin (w 2021 roku zmienił się w niego team Racing Point), może przestać to robić.
Z pewnością otrzyma służbowy samochód godny jego talentu i stanowiska. Oczami wyobraźni już go widzimy w supersportowym Astonie Martinie Valkyrie, do którego pasuje lepiej niż James Bond.