Oliver Blume, obecny szef Porsche w rozmowie z brytyjskim dziennikiem "Financial Times" zapowiedział, że firma nie ma planów budowy fabryki w Chinach. Przerwał tym samym plotki na ten temat, które pojawiły się już od jakiegoś czasu.
Blume stwierdził w wywiadzie, że Porsche wykluczyło taką możliwość, pomimo że kraj ten jest dla przedsiębiorstwa największych, a zarazem najbardziej dochodowym rynkiem na świecie. "Dziś nie ma to żadnego sensu" - przyznał, mówiąc o ewentualnym przeniesieniu części produkcji do Chin.
Porsche ma w rękach silny argument wykluczający produkcję aut w Chinach. Jest to gwarancja jakości oraz poczucia premium, którą dostają klienci kupujący auto wykonane w Europie. Pomimo znacznie wyższych kosztów, jakie generują fabryki na Starym Kontynencie.
Decyzja ta swoi w opozycji do działań innych niemieckich marek premium, takich jak Audi, BMW czy Mercedes. Część z nich stawia na produkcję lokalną np. poprzez tworzenie spółek joint venture, bo jest to bardziej opłacalne. Porsche wciąż będzie próbowało sprostać gwałtownie rosnącemu popytowi w Azji dostarczając swoje auta z Europy - tłumaczy dziennik.
Tymczasem to właśnie w Chinach sprzedawany jest jeden na trzy samochody niemieckiego producenta. Obecnie jest to ok. 90 tys. sztuk rocznie. Co więcej, Chiny były jedynym dużym rynkiem, na którym sprzedaż aut nie spadła (a nawet wzrosła) podczas potężnego kryzysu, jaki wywołała pandemia koronawirusa.
Blume przyznaje jednak, że firma podjęła decyzję bazując na opiniach swoich dealerów i klientów. Gotowa jest zatem ponieść znacznie wyższe koszty pracy w Niemczech, aby nie stracić przyklejonej do Porsche łatki "Made in Germany", bo miałoby to znaczny wpływ na wizerunek marki.