Ożywienie kultowego modelu Renault 5 pojawiło się w nieoficjalnych informacjach, ale wiele osób nie dawała im wiary. A jednak powstanie. Ma być samochodem, który zbuduje nowy wizerunek marki Renault. Nowoczesnym miejskim elektrycznym autem, które jest pełne uroku.
To raczej dobry kierunek, za takie produkty klienci cenią francuskie marki. Nowe Renault 5 zostało zaprezentowane w formie prototypowej, ale na pewno wejdzie do sprzedaży. Powstanie na nowej platformie koncernu dla samochodów elektrycznych opracowanej wspólnie z Nissanem. Renault 5 będzie jednym z siedmiu elektrycznych samochodów marki Renault zaprezentowanych do 2025 roku.
Z pewnością Renault 5 jest najważniejszym z nich ze względów wizerunkowych, ale niekoniecznie jeśli chodzi o wolumen sprzedaży. W miejskim elektrycznym aucie zespół projektantów pod wodzą szefa designu Renault Gilles'a Vidala przywołał kluczowe cechy jednego z najlepiej rozpoznawalnych modeli w historii francuskiej firmy, kultowego Renault 5.
Nowe R5 będzie dla Renault podobnym autem jak model e dla Hondy. Nie musi się sprzedawać świetnie, ale ma spowodować, że wszystkie oczy zwrócą się na markę, a klienci zainteresują jej innymi samochodami. Ma ich być naprawdę dużo. Firma obiecała do 2025 roku zaprezentować 14 nowych aut. Połowa z nich zostanie wyposażona w elektryczny napęd, również połowa będzie należeć do segmentów C i D.
W obu grupach znajdzie się następca modelu Megane z elektrycznym napędem. Renault Megane E będzie pierwszym, ale nie ostatnim nowym autem koncernu, w którym fabryczny system operacyjny zostanie zastąpiony rozwiązaniem dostarczonym przez Google. Owszem od lat mamy Android Auto, które jest interfejsem pozwalającym na współpracę obu systemów.
Nowy projekt Google to coś innego - kompletny system zastępujący mniej lub bardziej udane wysiłki producentów samochodów próbujących opracować sprawnie działające oprogramowanie pokładowe. Renault Megane E będzie jednym z pierwszych aut na rynku wyposażonych w system Google.
Nowe produkty to tylko część "renaulucji". Tak nazywa fundamentalną zmianę strategii dyrekcja Renault. Oprócz nich składają się na nią poważne zmiany rozwojowe, nowe technologie i usługi, takie jak system Google. W czasie prezentacji szef grupy Renault Luca de Meo szczerze przyznał, że poprzednia strategia była niewypałem. Może tak mówić, bo to nie on był jej autorem - de Meo pracuje w Renault od zaledwie roku.
Firma się za bardzo rozdrobniła rozwijając zbyt wiele różnych projektów. Posłużyły do stworzenia samochodów, które ze sobą wzajemnie konkurują i spowodowały ekspansję na rynki, które nie są dochodowe.
Efektem były kiepskie wyniki finansowe koncernu. Wskaźnik rentowności ROCE pozwalający określić jak duży zysk udało się firmie wygospodarować z wniesionych kapitałów w porównaniu z 2015 rokiem w 2019 zmalał o 50 proc. To dlatego, że wolumen produkcji jest znacznie poniżej oczekiwań.
Celem na 2022 rok było pięć milionów samochodów, w 2019 roku grupie udało się sprzedać 3,6 mln - o 15 proc. mniej niż wynosi próg rentowności. To alarmujące liczby. Jeśli koncern nie wykona szybkiego zwrotu, może znaleźć się na równi pochyłej, która prowadzi do bankructwa. Dlatego rozpoczęła się "renaulucja", która ma konkretny cel. Nie jest nim liczba sprzedanych sztuk, tylko osiągnięcie dochodowości na wszystkich rynkach, nawet jeśli odbije się to na liczbie wolumenie.
Na szczęście Renault ma i mocne strony. Należy do nich najwyższy europejski udział w rynku samochodów elektrycznych i mocna pozycja w segmencie budżetowym osiągnięta dzięki Dacii oraz tańszym modelom Renault.
Ostatni atut to atrakcyjne usługi finansowe. Grupa ma zamiar wykorzystać swoje plusy w jeszcze większym stopniu niż dotychczas. Ekspansja na rynku samochodów elektrycznych jest oczywistym ruchem, ale Renault ma więcej pomysłów.
Koncern chce wzmocnić swoją pozycję w segmencie niedrogich samochodów przez rewitalizację swojej drugiej budżetowej marki - Łady. Rosyjski producent poza macierzystym rynkiem jest praktycznie nieobecny, ale to się zmieni. Pod marką Łada wkrótce ujrzymy nowe proste samochody klasy SUV.
Pojawi się nowa Łada Niva. Już nie będzie hardkorową terenówką o ramowej konstrukcji. Zostanie niedrogim SUV-em zbudowanym na nowoczesnej platformie koncernu CMF-B. Od nowej Dacii Duster, która też czeka w kolejce na premierę rynkową, ma się różnić bardziej spartańską konstrukcją i mniej miejskim charakterem. Powinna też być jeszcze tańsza od niej.
Wkrótce może się okazać, że Dacia i Łada, to jedyne marki grupy Renault z silnikami spalinowymi pod maską. Wszystkie samochody ze znaczkiem Renault mają zostać szybko zelektryfikowane. Wzmocni się też pozycja ostatniej marki koncernu - Alpine. Będzie firmowała elektryczne sportowe auta w różnych segmentach. Od supersamochodu zbudowanego wspólnie z Lotusem, po miejski hot hatch klasy B i crossover kompaktowej wielkości.
Wszystkie samochody marki Alpine niebawem będą elektryczne. Może to niestety oznaczać koniec pięknej historii Renault Sport oraz modelu Megane RS. Zobaczymy co przyniesie przyszłość, ale nie czas żałować róż, gdy płoną lasy. To nie wszystkie nowości firmy. Renault zamierza mocno promować napęd elektryczny zasilany ogniwami wodorowymi w segmencie aut użytkowych.
Francuski producent chce stworzyć potrzebną infrastrukturę i stopniowo zastępować napędem wodorowym silniki wysokoprężne w samochodach dostawczych, przynajmniej na rodzimym. Inna bardzo ciekawa koncepcja rodzi się w fabryce Flins. Jest nią celowe zakłócenie cyklu produkcyjnego nowych aut. Co to znaczy? Firma modernizuje zakład produkcyjny po to, żeby się zajął modyfikacją używanych samochodów Renault, które już zostały sprzedane.
Napęd spalinowy będzie w nich przerabiany na zasilanie biogazem albo zamieniany na elektryczny. Operacja dotyczy głównie lekkich samochodów użytkowych, a możliwości produkcyjne "re-fabryki" we Flins Renault określa na 100 tys. sztuk rocznie. To pierwsza realizacja takiego pomysłu w Europie.
Powyższe zmiany w koncernie brzmią chaotycznie, ale mogą mieć sens. Grupa Renault chce, aby wszystkie nowe auta kilku marek powstały na trzech modularnych platformach i z wykorzystaniem czterech rodzin napędów. Taka unifikacja ma obniżyć koszty. Dyrekcja liczy, że już w 2022 roku będą to dwa miliardy euro oszczędności, a rok później o kolejne 500 milionów więcej.
Jeśli powyższy plan nie wypali, może się okazać, że obserwujemy początek końca Renault, przynajmniej w formie jaką znamy. Na świecie z pewnością są korporacje, które tylko czekają na spadek wartości i możliwość przejęcia francuskiej grupy. Trzymajmy kciuki za to, żeby jednemu z najstarszych producentów samochodów na świecie udało się przetrwać kryzys i transformację. Vive la renaulution!