Niedogrzany silnik - problemy, koszty, jak rozpoznać awarię. To wcale nie takie proste

Eksploatacja samochodu wiąże się z szeregiem serwisowych obowiązków, bez których trapieni będziemy przez powtarzające się usterki. Jedną z ignorowanych przez kierowców bolączek jest nieosiąganie przez silnik optymalnej temperatury pracy, nawet po długim czasie. Sytuacji nie poprawia również brak choćby orientacyjnego wskaźnika temperatury silnika w wielu dostępnych na rynku pojazdach. W ich przypadku kierowca informowany jest tylko o ewentualnym przegrzaniu jednostki.

W zdecydowanej większości kierowcy są świadomi negatywnych konsekwencji jazdy ze zbyt wysoką temperaturą silnika. Jego przegrzanie w krótkim czasie może doprowadzić do powstania nieodwracalnych zniszczeń, oznaczających niejednokrotnie konieczność przeprowadzenia remontu jednostki napędowej. Niewielu zmotoryzowanych natomiast zdaje sobie sprawę ze zgubnego wpływu tak zwanego niedogrzania motoru. Zauważają jedynie wyższe zużycie paliwa czy słabiej działające ogrzewanie. I w tym miejscu rodzi się problem, bowiem bagatelizowanie niepokojących objawów doprowadzi do kosztownych awarii i problemów.

Producenci określają w przybliżeniu optymalną temperaturę pracy silnika na około 90 stopni Celsjusza (temperatura płynu chłodniczego). Dopiero po jej osiągnięciu rozgrzane elementy wykonane z rozmaitych stopów metali osiągają odpowiednie rozmiary, natomiast olej odpowiedzialny za smarowanie ruchomych podzespołów pracuje w optymalnych dla siebie warunkach. Osiąga odpowiednią gęstość, pozwalającą na swobodny przepływ w kanałach olejowych, jak i dotarcie do wszystkich zakamarków jednostki napędowej. To właśnie wspomniana temperatura robocza warunkuje dogodne warunki dla środka smarnego, który z kolei gwarantuje skuteczną ochronę przed niszczycielską siłą tarcia.

Gdzie szukać przyczyn niedogrzania silnika?

Przyczyn problemów należy szukać w układzie chłodzenia. Pierwszym z podejrzanych jest termostat zarządzający temperaturą płynu w układzie. To od jego „decyzji" zależy droga płynu chłodniczego – może zostać skierowany do krótkiego obiegu z nagrzewnicą lub długiego z chłodnicą. Niedogrzanie silnika oznaczać może zacięcie się termostatu w pozycji otwarcia na długi obieg. Wówczas sprawnie działająca chłodnica nie pozwoli na rozgrzanie się płynu. Wspomniane efekty uboczne to między innymi wyraźny wzrost zużycia paliwa i słabe działanie ogrzewania. To akurat powinniśmy dostrzec natychmiast. Zwłaszcza w jednostkach wysokoprężnych wzrost konsumpcji oleju napędowego z łatwością osiągnie 20 procent. Nie oznacza to jednak końca czekających nas problemów w niedalekiej przyszłości.

Podzespoły poddane ciężkiej próbie

Co zaskakujące, niedogrzanie powoduje nierównomierne rozłożenie temperatur we wnętrzu jednostki. To w konsekwencji prowadzi do różnego tempa zużycia poszczególnych elementów metalowych. Niska temperatura sprzyja osiadaniu nagaru, który w optymalnych warunkach zostałby wypalony i następnie wydalony z silnika. Po pewnym czasie skończy się to istotnym ograniczeniem przepustowości kanałów dolotowych, zablokowaniem zaworu recyrkulacji spalin, a nawet samozapłonem mieszanki paliwowej.

Kluczową bolączką jest zdecydowanie zbyt niska temperatura oleju silnikowego, który tylko po osiągnięciu wspomnianych, optymalnych 90 stopni gwarantuje wymagane przez producenta właściwości smarne. Poniżej tej wartości, gęstość oleju pozostaje wyższa, co przekłada się na trudniejsze docieranie do istotnych podzespołów. Cierpią na tym chociażby panewki, wtryskiwacze i coraz popularniejsza dziś turbosprężarki. Ich uszkodzenia prowadzą do bardzo kosztownych napraw. Wymiana układu wtryskowego to wydatek na poziomie 3-6 tysięcy złotych. Regeneracja doładowania uszczupli portfel o minimum 1000 zł.

Kosztowny filtr cząstek stałych

W nowoczesnych silnikach diesla, a od niedawna również w benzynowych, praktycznie obligatoryjny stał się filtr cząstek stałych. Jego skuteczna praca wymaga właśnie wysokiej temperatury wylotowej spalin. Niestety, jeśli jednostka permanentnie pracuje przy zbyt niskiej temperaturze, wydalane przez nią spaliny nie spełniają wymogów filtra DPF. To natomiast prowadzi do jego szybkiego zapchania. Procedura wypalania zawartości filtra nie może zostać przeprowadzona. Poza większym zużyciem paliwa dla środowiska odczuwalna jest także niekorzystna zmiana składu spalin, przez co jednostka nie spełnia unijnych norm, a diagnosta na przeglądzie nie wbije pieczątki do dowodu rejestracyjnego. Warto też pamiętać, że to bardzo drogi element. W przypadku części regenerowanej koszt naprawy powinien się zamknąć w 700-1000 złotych. Z kolei kupno nowego filtra wiąże się z dużą większym wydatkiem. W popularnych modelach samochodów, DPF kosztuje od 1500 do 3000 zł. Niestety, w niektórych sytuacjach konieczny będzie zakup oryginalnego komponentu w ASO (z powodu braku zamienników). W takim przypadku, rachunek za filtr może sięgnąć ponad 10 tysięcy złotych.

Zobacz wideo Uciekał przed kontrolerem, wpadł pod samochód. Wypadek zarejestrowała kamera w autobusie

Za kilka złotych pozbędziemy się problemu

W przeważającej większości sytuacji, naprawa usterki będzie kosztować kilka lub kilkanaście złotych. W tym przypadku ograniczy się do wymiany przepalonego bezpiecznika albo przekaźnika. Wartość na warsztatowej fakturze wyniesie kilkaset złotych jeżeli konieczny okaże się montaż nowego termostatu. Tym samym, inwestując niewielką kwotę przywrócimy pełną sprawność jednostce napędowej, unikając kosztownych czynności serwisowych wynikających z wielotygodniowych zaniedbań.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.