"Wyższa szkoła jazdy" to cykl na Moto.pl, w którym wyjaśniamy najbardziej kontrowersyjne przepisy ruchu drogowego. Ale nie tylko. Znajdziecie tu mieszankę tematów z pogranicza kodeksu drogowego, egzaminu na prawo jazdy, dobrych praktyk na drodze oraz przydatnych porad dla kierowców.
W 2010 roku w kodeksie ruchu drogowego pojawiła się kategoria strefy ruchu – oznaczanej znakiem D-52. Na drogach oznaczonych w ten sposób obowiązują wszystkie przepisy ruchu drogowego. Tego typu oznakowanie stosuje się często na terenach dworców, centrów handlowych, stref przemysłowych czy osiedli mieszkaniowych. W strefach ruchu nie ma kłopotu z ewentualną interwencją policji, jak to czasami bywa w przypadku zdarzeń, do których dochodzi na drogach wewnętrznych. W strefie ruchu musimy stosować się do znaków, które umieścił zarządca parkingu - to one ustalają zasady ruchu. Jeśli nie ma znaków, to pierwszeństwo mają pojazdy po naszej prawej stronie. Dokładnie tak jak na drodze publicznej.
Strefa ruchu to spore ułatwienie dla kierowców, ale na baczności muszą się mieć piesi. Nie mogą korzystać z całej szerokości jezdni i powinni chodzić tylko po chodnikach i wyznaczonych przejściach.
Wyjeżdżając ze strefy ruchu na drogę publiczną, musicie zachować szczególną ostrożność i ustąpić pierwszeństwa wszystkim uczestnikom ruchu.
Oczywiście, że nie. Wśród wielu kierowców pokutuje mylne przekonanie, że na drogach wewnętrznych nie mogą zostać ukarani i nie obowiązują na nich żadne przepisy. Zarządca, właściciel drogi wewnętrznej, może we własnym zakresie ustawić znaki określające zasady i organizację ruchu drogowego obowiązujące na jego terenie. I to do tych znaków musimy się stosować. Zgodnie z obowiązującym prawem, kierowcy są zobligowani, by na drogach wewnętrznych:
Za powyższe przewinienia służby mundurowe mogą ukarać kierowcę mandatem. Większość parkingów oznaczona jest jednak znakiem D-52, ponieważ ten pozwala policji interweniować w każdej sytuacji, a nie tylko w tych poważniejszych (stwarzanie zagrożenia dla zdrowia i życia innych uczestników ruchu czy łamanie przepisów innych ustaw, jak np. jazda pod wpływem alkoholu). Wymusza też na kierowcach wszystkie zasady, obowiązujące na drogach publicznych - włączenie świateł, nierozmawianie przez telefon czy poprawne parkowanie.
Opuszczając drogę wewnętrzną, trzeba bezwzględnie ustąpić pierwszeństwa innym uczestnikom ruchu poruszającym się po drogach publicznych.
Znaki "strefa ruchu" i "droga wewnętrzna" są ważne, ale nie najważniejsze. Pamiętajcie, że parking przed centrum handlowym to wyjątkowe miejsce - wielu kierowców jest rozkojarzonych, szuka miejsca do zaparkowania, może nie zauważyć znaku, niektórzy jeżdżą nawet pod prąd, po drodze chodzi wielu pieszych z wózkami, przed maskę może wam wybiec dziecko. Dlatego zawsze jeździjcie wolno, z zachowaniem najwyższej ostrożności. Stosujcie się do znaków, ale pamiętajcie, że inni kierowcy mogą tego nie robić. Nawet jeśli macie pierwszeństwo, to przed skrzyżowaniem lepiej zwolnić i upewnić się, że nikt wam nie wyjedzie. Czasem lepiej kogoś przepuścić, niż potem tracić czas z powodu stłuczki.
Na parkingach często trzeba myśleć za wszystkich dookoła.
Rok 2020 jest rokiem wyjątkowym pod wieloma względami. Pandemia zmieniła także sposób, w jaki mamy parkować przed marketami i centrami handlowymi. W myśl nowych przepisów musimy parkować na co drugim miejscu. Sąsiednie miejsca powinny pozostać puste. Celem nowego przepisu jest zachowanie bezpiecznego dystansu. Jeśli parking przy centrum handlowym jest na tyle zatłoczony, że nie da się zaparkować samochodu z wymaganą od innych pojazdów odległością, możemy zaparkować normalnie. "Z zachowaniem szczególnych środków bezpieczeństwa". Przepis o parkowaniu na co drugim miejscu obowiązuje tylko wtedy, gdy na parkingu jest wystarczająco dużo wolnych miejsc, żeby go przestrzegać.
Nowe przepisy obowiązują, ale są raczej martwe. Bardzo trudno ich przestrzegać, a policja nie karze za zbyt bliskie zaparkowanie obok drugiego auta. Z kilku powodów:
Różnie nazywa się tę metodę kradzieży, ale to właśnie najczęściej na parkingach przy centrach handlowych i marketach wszystkie te przedmioty idą w ruch. Musicie uważać przede wszystkim na kradzieże "na butelkę". Złodzieje mają kilka pomysłów na urozmaicenie tej metody (korzystają też z drutów, kolców, rur itd.), ale tak naprawdę chodzi o to samo. Złodziej podchodzi do zaparkowanego samochodu, wkłada w koło butelkę i się oddala, aby potem z odległości obserwować upatrzone auto. Niczego nieświadomy kierowca wraca do samochodu i rusza w podróż do domu. Zaniepokojony dziwnymi hałasami zatrzymuje się kawałek dalej, żeby sprawdzić, co stuka w kole. Wtedy złodziej wykorzystuje okazję, żeby okraść ofiarę.
Niedawno sporo mówiło się o kradzieżach "na drut". Policja nagłośniła sprawę z Lublińca, ale do takich sytuacji dochodzi w całej Polsce. Zaraz po tym jak 45-letnia kobieta oddaliła się od swojego auta w kierunku marketu, podszedł do niego młody mężczyzna i w jedno z przednich kół wsunął metalowy drut. Kiedy po zakończonych zakupach właścicielka chciała odjechać z parkingu, usłyszała niepokojące odgłosy dobiegające z podwozia jej samochodu. Zatrzymała się i wysiadła, by sprawdzić, co się stało. Na tę chwilę czekał przestępca, który cały czas obserwował swoją ofiarę z bezpiecznej odległości. Dalszy rozwój wypadków nie powinien być dla nikogo zaskoczeniem. Kobieta próbowała pozbyć się drutu. Złodziej podszedł do auta z drugiej strony i po otwarciu drzwi pasażera zabrał leżącą na przednim siedzeniu torebkę z pieniędzmi oraz dokumentami. Całe zdarzenie zostało nagrane:
Na parkingach spotkamy też osoby, których pomysłem na życie jest wyłudzanie pieniędzy z ubezpieczeń. Często nazywa się ich "łowcami ubezpieczeń". Na parkingach pod supermarketami i centrami handlowymi często dochodzi do stłuczek, które takie osoby specjalnie prowokują. Kierowcy są roztargnieni, szukając miejsca parkingowego albo wyjeżdżając z parkingu do domu. Z tego korzysta łowca. Jak działa? To przykład:
Kto za nią zapłaci? Oczywiście osoba upatrzona przez łowcę. "Panie władzo, przecież miałem pierwszeństwo! To on mi wyjechał" - usłyszycie, kiedy na miejsce przyjedzie policja. I, niestety, racja będzie po stronie wyłudzacza. Dlatego zawsze na parkingu patrzcie na znaki - te często informują, kto ma pierwszeństwo. Jeżeli znaku nie ma, to obowiązuje zasada prawej ręki. Jeżeli ktoś chce was przepuścić, a macie wątpliwości co do jego intencji, to po prostu go przepuśćcie. Stracicie kilka sekund, ale oszczędzicie sobie późniejszych nerwów i zmartwień.
Skrajnym przykładem takiej metody wyłudzania pieniędzy są osoby, które rzucają się pod jadący powoli samochód, a później straszą kierowcę, że wezwą policję. Jak się przed nimi bronić? Również zalecamy ostrożność. Widzicie dziwnie zachowującego się pieszego, który idzie środkiem parkingu, to po prostu zwolnijcie i go przepuśćcie. Jeżeli taka osoba rzuci się pod wasz samochód, a nie macie kamerki, poproście kierowców, którzy są w pobliżu o pomoc i zadeklarujcie, że chcecie, żeby na miejsce "wypadku" przyjechała policja. Naciągacze będą się bali konfrontacji i szybko ulotnią się z miejsca zdarzenia.