O konieczności wprowadzenia wyższych mandatów politycy i policjanci mówią od dawna, podkreślając, że aktualny taryfikator już dawno przestał pełnić swoją funkcję. 500 zł to najwyższy mandat, który można w Polsce dostać za przekroczenie prędkości. Na tle innych europejskich krajów to bardzo mało. Co więcej, wiele osób zwraca uwagę, że tę kwotę ustalono 16 lat temu i przez te kilkanaście lat ani razu jej nie podniesiono. Wtedy 500 zł stanowiło jedną czwartą średniej krajowej pensji. Dzisiaj? To jedna dziesiąta, a więc kara jest znacznie mniej dotkliwa dla przeciętnego kierowcy. Nowy ostrzejszy taryfikator ma być batem na polskich kierowców.
O zaostrzeniu taryfikatora mandatów pisaliśmy na Moto.pl w ostatnich miesiącach już kilkukrotnie. Najpierw głośno było o zapowiedziach Ministerstwa Infrastruktury, które chciało podnieść maksymalny mandat do 1500 zł. Temat przycichł, bo brakowało konkretnych informacji ze strony Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, które jest odpowiedzialne za ustalanie wysokości mandatów. Później rządzący politycy mówili raczej o uszczelnieniu systemu i poprawieniu skuteczności egzekucji kar. Dzisiaj unika ich ponad jedna trzecia kierowców.
Pod koniec zeszłego tygodnia dowiedzieliśmy się, że rząd myśli jednak o znacznie ostrzejszych mandatach, a w sprawę zaangażował się osobiście premier. "Dziennik Gazeta Prawna" podał, że premier Morawiecki wysłał listy do MSWiA, Ministerstwa Sprawiedliwości i Ministerstwa Infrastruktury, w których zlecił opracowanie zupełnie nowego taryfikatora. - Biorąc pod uwagę, że przestrzeganie ograniczeń prędkości jest kluczowe dla ochrony życia i zdrowia obywateli na drodze, niezbędne jest podniesienie kwot mandatów karnych oraz wprowadzenie zmian w przepisach, których celem jest ograniczenie zachowań szczególnie niebezpiecznych na drogach i eliminacja tzw. piratów drogowych - takie słowa premiera przytoczył "DGP". Specjalizujący się w przepisach ruchu drogowego serwis brd24.pl podaje konkretne zalecenia.
Niedługo w Polsce mają zacząć obowiązywać trzy nowe przepisy, których głównym celem jest zwiększenie bezpieczeństwa na drogach. Mowa oczywiście o odbieraniu prawa jazdy za przekroczenie prędkości o ponad 50 km/h także poza terenem zabudowanym, ujednolicenie dopuszczalnej prędkości w terenie zabudowanym oraz zmiany w pierwszeństwie na przejściach dla pieszych. Nowe przepisy utknęły na poziomie konsultacji, ale rząd wciąż podtrzymuje zapowiedzi, że wejdą w życie jeszcze w tym roku.
Nie wiadomo. I do takiej odpowiedzi na powyższe pytanie powinniśmy się już przyzwyczaić, bo politycy ostatnio jak ognia unikają konkretów w sprawach przepisów ruchu drogowego. Z cytowanego listu premiera dowiedzieliśmy się naprawdę sporo i można było być pewnym, że w końcu, po tylu zapowiedziach, w końcu coś się ruszy, ale...
Nie ma projektu teraz żadnego, tylko jest dyskusja, która odbywa się szeroko również z organizacjami pozarządowymi - jedne uważają tak, inne uważają inaczej
- powiedział premier Morawiecki pytany na antenie Polsat News o treść swojego listu do ministrów. Z wypowiedzi wynikało, że przytoczone konkretne propozycje miały tylko pobudzić dyskusję, która doprowadzi do zmian w taryfikatorze. Jakich finalnie? Tego nie wiemy, bo podczas wywiadu nie padła żadna tak ostra deklaracja jak 5000 zł. Premier zasugerował, że rozmowy mogą potrwać kilka miesięcy. Zamieszanie z pierwszeństwem dla pieszych na przejściach i utknięcie przepisu na etapie konsultacji podpowiada, że na nowe mandaty jeszcze poczekamy.