Progi zwalniające, choć uciążliwe dla kierowców, pozwalają skutecznie obniżyć prędkość aut na mniej ruchliwych drogach. To przekłada się na większe bezpieczeństwo niechronionych uczestników ruchu. Niestety jest jednocześnie niekorzystne dla klimatu.
Jak donosi "Rzeczpospolita", Michael Gove, brytyjski sekretarz ds. ochrony środowiska zaapelował o rezygnację ze stosowania progów zwalniających i usunięcie tych, już istniejących. Zdaniem Brytyjczyka, lepszym rozwiązaniem, którym zainteresować powinni się włodarze miast jest odpowiednie dostosowanie dróg i skrzyżowań, aby poprawić płynność jazdy.
Gove tłumaczy, że progi zwalniające wpływają niekorzystnie na środowisko naturalne. Faktycznie hamowanie przed taką przeszkodą zwiększa wydzielanie m.in. pyłów pochodzących z klocków hamulcowych. Na dodatek ponowne przyspieszanie po przekroczeniu progu, zwiększa emisję CO2 i innych szkodliwych substancji do atmosfery.
Jak wspomina "Rz", badania przeprowadzone w innych krajach potwierdzają, że w miejscach, gdzie znajdują się progi zwalniające, zanotowano znacznie podwyższone stężenie szkodliwego pyłu z klocków hamulcowych.
Zdaniem przeciwników pomysłu Gove'a, progi zwalniające pozwoliły na znaczne zmniejszenie liczy ofiar wypadków w Wielkiej Brytanii w ciągu ostatnich kilku dekad. Usunięcie ich (bez zainstalowania elementów zastępczych) ma sprawić, że piesi (a zwłaszcza dzieci) będą bali poruszać się po ulicach.
Niestety wiele wskazuje na to, że obie strony mają w tym sporze rację.