Reportaż na ten temat został wyemitowany w niemieckiej telewizji Kabel Eins, a fragment opublikowany na fanpage'u w portalu Facebook. Oglądamy na nim kierowcę z Polski, który został zatrzymany za nieprzestrzeganie minimalnej odległości w czasie jazdy. Dla samochodów ciężarowych (tzw. LKW - o masie całkowitej powyżej 7,5 tony) ze względu na ich dużą masę i długą drogę hamowania została określona przez niemiecki kodeks drogowy na 50 m.
W czasie kontroli wychodzą na jaw kolejne szczegóły. Kierowca prowadzi bez butów, bo w nich jest mu niewygodnie. Te zostawił na zewnętrznej drabince, po której wchodzi się do kabiny. Dalsza kontrola wykazuje, że wprawdzie ma niezbędne zezwolenia, ale czuć od niego zapach alkoholu.
Po sprawdzeniu alkomatem okazuje się, że Polak w wydychanym powietrzu ma 0,28 promila alkoholu. W Niemczech dozwolonym poziomem alkoholu we krwi jest 0,5 promila we krwi lub 0,25 mg/l w wydychanym powietrzu. Taki limit dotyczy kierowców samochodów osobowych i ciężarowych.
Kierowca twierdzi, że wypił tylko dwa piwa, ale to wykroczenie policjant traktuje pobłażliwie. Nakazuje mu odpocząć na parkingu i poczekać tak długo, aż będzie miał pewność, że stężenie alkoholu obniży się do dozwolonej wartości. Na szczęście dla kierowcy, jego dokumentu przewozowe są w porządku.
Kierujący zestawem ciężarowym za swoje przewinienie - nieutrzymanie minimalnej odległości - zostaje ukarany mandatem w wysokości 125 euro i uiszcza opłatę na miejscu w terminalu do kart kredytowych, który wozi ze sobą policja.
Polskie firmy zdominowały europejski rynek przewozowy, może dlatego bohaterem reportażu został właśnie Polak. Zdajemy sobie sprawę, że nie mają łatwego życia, ale z drugiej strony, często sami pracują na negatywną opinię. O naginaniu i łamaniu przepisów przez tirowców krążą legendy, dlatego obawiamy się, że to może nie być ostatni taki przypadek.