Pewien kierowca w Wielkiej Brytanii postanowił kupić Teslę Model 3. Zamówił fabrycznie nowe auto jeszcze we wrześniu 2019 roku. Odczekał w kolejce wiele miesięcy, ale ostatecznie nowiutka tesla przyjechała do niego pod koniec marca. Niestety świeżo upieczony właściciel nie zdążył zbyt długo nacieszyć się z jazdy. Po miesiącu samochód postanowił wziąć sprawy w swoje ręce i... odebrał Brytyjczykowi możliwość samodzielnego prowadzenia pojazdu.
Mówiąc konkretniej w fabrycznie nowej tesli odpadła... kierownica. Pechowy właściciel oczywiście podzielił się na Twitterze zdjęciami kierownicy, a jego post właśnie zdobył wielką popularność w sieci. Brytyjczyk zastanawiał się w nim, jak to możliwe, że od nowego samochodu odpadła kierownica i dodał, że boi się, że wkrótce i reszta samochodu się rozpadnie.
Awaria została oczywiście natychmiast zgłoszona Tesli. Osoba, która odebrał telefon miała być mocno zdziwiona faktem, że od samochodu odpadła kierownica. Jak przyznał właściciel felernego auta - "pani powiedziała, że nigdy przedtem o czymś takim nie słyszała".
Zgłoszenie zostało jednak przyjęte, a po 90 minutach na miejsce przejechała laweta i zabrała zepsuty Model 3. Bohater historii otrzymał od Tesli auto zastępcze, ale - ku jego zdziwieniu - nie była to inna tesla, a "roczny jaguar". "Najwyraźniej to wszystko, co miała firma" - skomentował potem w rozmowie z "New York Post".
Szczęśliwie jego rozłąka z ukochaną teslą nie trwała długo. Serwis sprawnie uporał się z odpadającą kierownicą i po 24 godzinach auto została zwrócone w ręce właściciela. Oczywiście już w jednym kawałku.
Najbardziej kuriozalne w całej historii wydaje się jednak tłumaczenie firmy. Jak relacjonuje pechowy Brytyjczyk, serwis Tesli stwierdził, że kierownica... nigdy nie była przykręcona do kolumny układu. Ten drobny szczegół pominięto najprawdopodobniej na etapie produkcji samochodu.
Sprawą zainteresowała się już sama Tesla, która ma sprawdzić, co doprowadziło do takiego zaniedbania. Na nieszczęście Tesli historia zaciekawiła również brytyjską agencję rządową Driver and Vehicle Standards Agency (DVSA), która przeprowadził własne śledztwo.
Choć cała sprawa może wydawać się komiczna, mogła zakończyć się tragedią. Szczęśliwie tym razem nic nikomu się nie stało, jednak Tesla powinna zadbać o lepszą jakość wykonania własnych aut. Zwłaszcza, że to nie pierwsze skargi na niedbalstwo amerykańskiej firmy.