Na ulicach rowerowy chaos. Cykliści nie znają przepisów? Główna przyczyna wypadków to wymuszanie pierwszeństwa

Bartłomiej Pawlak
Temperatury coraz wyższe, a na ulicach coraz więcej rowerów. Niestety wraz z liczbą jednośladów zazwyczaj rośnie też liczba wypadków z ich udziałem. Przyjrzeliśmy się bliżej obecnym przepisom i policyjnym statystykom. Problemem może być nieznajomość prawa wśród rowerzystów, a to powinno się jak najszybciej zmienić. Kierowcy nie są jednak bez winy.

Jazda na rowerze to nie tylko pretekst to wyjścia z domu, ale i codzienny sposób na dotarcie do celu. Od 6 maja możemy już wypożyczać rowery miejskie w (prawie) całej Polsce. Kolejne rowerowy sezon właśnie się rozkręca, ale problemy z pogodzeniem cyklistów, pieszych i kierowców samochodów wciąż nie są rozwiązane.

Rowerzyści dość luźno podchodzą do stosowania obowiązujących przepisów jeżdżąc nie tylko po ścieżkach, ale i chodnikach. Na ulicach z kolei niekoniecznie stosują się do zasad ruchu. Co można, a czego nie wolno na dwóch kółkach i dlaczego potrzebujemy zmian w kwestii jazdy na rowerze?

Zobacz wideo

Jak wyglądają przepisy dotyczące rowerów?

Status prawny rowerzystów (w przeciwieństwie do hulajnóg elektrycznych) jest w polskim prawie dość precyzyjnie określony. Zacznijmy od tego, kto może jeździć rowerem w przestrzeni publicznej. 

Odpowiedź jest prosta. Każdy, kto ukończył 18. rok życia. Nie potrzebuje do tego ani karty rowerowej, ani prawa jazdy, ani jakiegokolwiek innego dokumentu. Inaczej traktowane są dzieci. Do 10. roku życia mogą korzystać wyłącznie z chodnika jako piesi. Te w wieku 10-18 lat mogą jeździć po ulicach  na takich samych zasadach, jak dorośli, ale muszą posiadać kartę rowerową lub inny dokument na to pozwalający.

Jednym zdaniem, państwo w żaden sposób nie wymaga potwierdzenia znajomości przepisów od osób dorosłych. O ile 17-latek niemający karty rowerowej musi wylegitymować się prawem jazdy kategorii A1 lub B1, o tyle 18-latek nie potrzebuje żadnego dokumentu. W żaden sposób nie zwalnia go to jednak ze znajomości przepisów, o czym spora część osób zupełnie zapomina.

A te nakazują jazdę ścieżką rowerową, o ile oczywiście taka jest poprowadzona. Jeśli drogi dla rowerów w interesującym nas kierunku nie uświadczymy, korzystać trzeba z jezdni dzieląc ją z samochodami. Jeśli wyznaczono na niej pas dla rowerów lub pobocze nadaje się do jazdy, to mamy obowiązek korzystania z niego. Gdy nie ma innej możliwości trzeba jechać samą jezdnią stosując się do ruchu prawostronnego i poruszać się blisko prawej krawędzi, ale nie tuż przy samym krawężniku, aby ograniczyć ryzyko wypadku (na ulicy najlepiej zachować ok. metra odstępu).

Warto zaznaczyć, że zasady te są obowiązkowe dla wszystkich. Co jest dość kuriozalne, nie tylko dla dorosłych, ale i najmłodszych rowerzystów, którzy dopiero skończyli 10. rok życia i właśnie zrobili kartę rowerową. Ci, którzy z powodu wieku lub braku doświadczenia nie czują się zbyt pewnie, nie mogą zjechać na chodnik. Chyba, że wystąpi (lub wystąpią) przewidziane przez prawo okoliczności:

  • opiekujemy się jadącym na rowerze dzieckiem, które ma mniej niż 10 lat,
  • nie ma drogi dla rowerów, chodnik ma co najmniej 2 m szerokości, a na jezdni dozwolony jest ruch szybszy niż 50 km/h (muszą zostać spełnione wszystkie trzy warunki na raz),
  • przed chodnikiem umieszczono znak "droga dla pieszych" (C16) oraz "tabliczkę nie dotyczy rowerów" (T22),
  • panują bardzo złe warunki atmosferyczne - jest ulewa, mgła śnieżyca, wieje porywisty wiatr itd.

W każdym innym przypadku chodnik musimy pozostawić do dyspozycji pieszych. Tymczasem na jezdni oczywiście trzeba przestrzegać tych samych przepisów, co samochody. Nieodzowna jest zatem ich biegła znajomość.

Rowery
Rowery Fot. Piotr Skórnicki / Agencja Wyborcza.pl

Czy wszyscy znamy te przepisy?

Obawiam się, że część osób ich nie zna, a część zna, ale zwyczajnie się do nich nie stosuje. Oczywiście w niektórych przypadkach zapisy ustawy są zupełnie oderwane od rzeczywistości. Wypuszczenie 10-latka na ulice w centrum Warszawy to raczej kiepski pomysł. I co zrobić, gdy jedziemy z dwójką dzieci w wieku np. 9 i 11 lat?

Stosowanie się do sygnalizacji świetlnej, znaków, zasad pierwszeństwa na drodze czy sygnalizowanie zamiaru skrętu to jednak podstawy, bez których ciężko dzielić jedną przestrzeń z pozostałymi uczestnikami ruchu. Spora część rowerzystów się jednak nimi nie przejmuje.

Część z nich porusza się nie mniej chaotycznie niż kierowcy skuterów w Azji Południowo-Wschodniej. A chyba najpopularniejsze przewinienie to lawirowanie pomiędzy chodnikiem, drogą dla rowerów i jezdnią. Częste, nagłe, niesygnalizowane i bez powodu. Chodnikowe slalomy między pieszymi to w Warszawie standard. Podobnie, jak skracanie sobie drogi, gdy ścieżką rowerową będzie o kilka metrów więcej do przejechania.

Na dogach dla rowerów i jezdni zachowanie cyklistów też jest dalekie od doskonałości. Wymuszanie pierwszeństwa, jazda pod prąd (to raczej na wydzielonych pasach dla rowerów) czy przejeżdżanie na "późnym zielonym" to standard.

Statystyki policji mówią jasno

Potwierdzają to zresztą statystki policji. "W 2019 roku rowerzyści przyczynili się do powstania 1 626 wypadków, w których zginęły 132 osoby, a 1 555 osób doznało obrażeń ciała" - czytamy w policyjnym raporcie obejmującym miniony rok. Sporo, a mówimy tu wyłącznie o zdarzeniach, w których interweniowali stróże prawa. Policja wyszczególniła też poszczególne przyczyny tych wypadków. Cztery najczęstsze to: 

  • Nieudzielenie pierwszeństwa przejazdu (584 przypadki)
  • Nieprawidłowy manewr skrętu (159 przypadków)
  • Niedostosowanie prędkości do warunków ruchu (139 przypadków)
  • Nieprawidłowe zachowanie wobec pieszego (98 przypadków)

Na dalszych miejscach pojawiły się pozycje takie, jak nieprawidłowa zmiana pasa ruchu, nieprawidłowe wyprzedzanie czy niestosowanie się do sygnalizacji świetlnej. Przynajmniej w przypadku tego pierwszego (wymuszania pierwszeństwa) możemy podejrzewać, że większość wypadków wynikała z nieznajomości przepisów, a nie ignorancji. W końcu mało kto z własnej woli wjedzie prosto pod koła wielokrotnie cięższego samochodu.

Bardzo ciekawe są również dane dotyczące wieku rowerzystów powodujących wypadki. Zdecydowanie najliczniejszą grupą są osoby z grupy "60 plus" (419 przypadków). Na drugim miejscu mamy ludzi w wieku 40-59 lat (344 przypadki) i 25-39 lat (310 przypadków). Mniej wypadków powodują osoby poniżej 25. roku życia, ale z wyróżnia się tu jedna grupa - dzieci w wieku 7 - 14 lat (244 przypadki).

Stacje Veturilo w Warszawie
Stacje Veturilo w Warszawie Fot. Maciek Jaźwiecki / Agencja Wyborcza.pl

Kierowcy samochodów są... jeszcze gorsi

Zmotoryzowani przeciwnicy rowerzystów również nie mają powodów do zadowolenia. Okazuje się, że wielokrotnie częściej przyczyniają się do wypadów z udziałem cyklistów (przynajmniej w policyjnych statystykach). Kierowcy samochodów osobowych (to najliczniejsza grupa) w 2019 roku spowodowali 2040 wypadków.

Co było ich przyczyną? Zdecydowanie najczęściej... nieudzielenie pierwszeństwa przejazdu. Tak, to dokładnie ten sam powód, przez który do wypadków doprowadzają najczęściej rowerzyści. W przypadku kierowców pojazdów silnikowych, aż w 1377 przypadkach wymuszanie pierwszeństwa było przyczyną wypadku. Na dalszych miejscach jest nieprawidłowe wyprzedzanie, przejeżdżanie drogi dla rowerów i wiele innych. Wszystkie pozostałe przyczyny razem wzięte to jednak "tylko" 948 przypadków.

Popędzanie klaksonem jadącego prawidłowo rowerzysty nikomu nie pomoże, a tylko rozproszy jego uwagę. Ogromnym problemem jest jednak traktowanie cyklistów, jako uczestników ruchu drugiej (albo i trzeciej, po kierowcach skuterów) kategorii. Wydaje się więc, że kluczem w przypadku rowerzystów jak kierowców jest zrozumienie, że człowiek na rowerze to pełnoprawny uczestnik ruchu (o ile oczywiście korzysta z jezdni wtedy, gdy ma do tego prawo).

Być może więc powinniśmy nieco "odświeżyć" przepisy dotyczące rowerzystów i dopilnować, aby każdy je znał i ich przestrzegał. Jakiś czas temu mocno nagłośnionym pomysłem było wprowadzenie jakiejś formy prawa jazdy na rower oraz tablic rejestracyjnych, tak aby nikt nie czuł się na drodze anonimowy. Z drugiej strony nieuniknione jest jednoczesne "przypilnowanie" kierowców (ale i zmiana ich nawyków kierowców), którzy stosują zasadę "duży może więcej". 

Problem na linii rower-samochód nie został rozwiązany. Powoli robi się coraz cieplej, a wiele osób wybierze rower zamiast zatłoczonej komunikacji miejskiej. Zwłaszcza, że ostatnia sytuacja w Polsce (jak i całej Europie) zachęca raczej do przemieszczania się w samotności. Czy wzrost temperatury znów będzie oznaczał wzrost wypadków?

Więcej o: