Roztargnienie i brak uważności - to najczęstsze przyczyny wtargnięcia pieszego pod koła jadącego pojazdu. Choć pieszy ma pierwszeństwo, samochód ważący 1,5 tony potrzebuje co najmniej kilkunastu metrów, aby się zatrzymać. Dlatego tak często dochodzi do potrąceń - kierowca nie jest w stanie zmienić praw fizyki. Nawet jeśli jedzie zgodnie z przepisami - nie stanie w miejscu. Jeszcze gorzej sprawa wygląda w przypadku tramwajów - droga hamowania pojazdu szynowego jest znacznie dłuższa.
Od lipca rząd planuje wprowadzenie bezwzględnego pierwszeństwa pieszych przed przejściem. Niestety duża liczba wypadków z udziałem pieszych pokazuje, że nie jest to najlepszy pomysł. Problemem są miedzy innymi telefony komórkowe. Piesi są często zapatrzeni w ekrany swoich smartfonów i wchodzą na przejście bez rozglądania się. Ministerstwo Sprawiedliwości wpadło więc na ciekawy pomysł - przyznają pieszym bezwzględne pierwszeństwo, ale chcą zabronić używania komórek.
"Rzeczpospolita" dotarła do pisma, które resort Zbigniewa Ziobry wysłał do Ministerstwa Infrastruktury. Marcin Warchoł, minister sprawiedliwości, proponuje w nim, by planowaną ustawę dotyczącą wprowadzenia zmian w kodeksie drogowym (pierwszeństwa pieszych) rozszerzyć o zapis wprost zakazujący pieszemu korzystania ze smartfona w obrębie przejścia dla pieszych, oraz podczas przechodzenia przez przejście czy torowisko.
Póki co, Ministerstwo Infrastruktury odrzuciło ten pomysł. Powołało się na badania Instytutu Transportu Samochodowego, mówiące, że wśród pieszych, którzy przechodzą przez jezdnię tylko 5 proc. używa telefonu, a zaledwie 1 proc. pisze wiadomości czy ma słuchawki w uszach.
Ministerstwo Infrastruktury argumentuje brak konieczności wprowadzenia nowego przepisu także w inny sposób. Uważa, że zmiany nie są konieczne, bo "pieszy przechodzący przez jezdnię zobowiązany jest zachować szczególną ostrożność". Dokładnie taki sam zapis (traktujący o zachowaniu szczególnej ostrożności podczas zbliżania się do przejścia) obowiązuje też kierowców zbliżających się do przejścia.