To zdecydowanie jedno z najdziwniejszych zgłoszeń, jakie dostała łódzka policja w ostatnim czasie. Funkcjonariusze z komendy w Łasku zostali poinformowani o tym, że ktoś wypala gałęzie przy drodze wojewódzkiej DW473 przed węzłem Teodory.
Gdy policjanci dotarli na miejsce zobaczyli stertę gałęzi tuż obok drogi, z której unosiły się kłęby dymu. Obok dostrzegli mężczyznę, który chwilę wcześniej polał łatwopalną substancją asfalt oraz fragment pobocza i właśnie podpalał to miejsce. Zanim funkcjonariusze zdążyli zareagować, na drodze pojawił się ogień.
Akcję gaśniczą przeprowadziła straż pożarna, tymczasem policjanci zajęli się 35-letnim podpalaczem. Mężczyzna był pobudzony i bardzo agresywny, nie chciał podać swoich danych osobowych. Nie wykonywał poleceń, a po chwili próbował uciec z miejsca zatrzymania. Policjanci musieli go obezwładnić.
Podczas interwencji mężczyzna próbował jednak zdewastować radiowóz. Początkowo zarysował karoserię pojazdu, a będąc już wewnątrz kopał w drzwi uszkadzając je. Ostatecznie wyjaśnił, że po kłótni z partnerką w trakcie podróży wysiadł z auta, bo nie chciał z nią wracać do domu. Po pewnym czasie zrobiło mu się zimno, a ognisko rozpalił, aby się ogrzać.
35-latek trafił do aresztu. Miał 1,8 promila alkoholu we krwi. Teraz będzie musiał pogodzić się z podwójnym wymiarem kary. Za wzniecanie ognia w miejscu do tego nie przeznaczonym i możliwość spowodowania pożaru dostał mandat. Z kolei za zniszczenie mienia, grozić mu może do 5 lat pozbawienia wolności.