Według pierwotnych planów, dopłaty do samochodów elektrycznych miały obowiązywać od początku 2020 roku i wynosić do 37,5 tys. zł. Dzięki nim zakup auta z napędem elektrycznym stałby zdecydowanie bardziej opłacalny, co mogłoby pozytywnie wpłynąć na popularność samochodów na prąd w Polsce.
Droga tego projektu okazała się jednak długa i wyboista. Nie dość, że przepisy nie weszły w życie w styczniu, to jeszcze okazało się, że dopłaty zostaną ucięte mniej więcej o połowę. Jest kwiecień, a wciąż nie wiadomo, co dalej z przyznawaniem dopłat.
Jak informuje teraz serwis Autokult, rządowy projekt zaliczy kolejny poślizg. Na ten moment wciąż nie wiadomo, jaka będzie wysokość dopłat dla chętnych na zakup samochodu elektrycznego. Ministerstwo Klimatu informuje, że decyzja jeszcze nie zapadła, ale projekt zostanie przekazany do konsultacji społecznych już "niebawem". Kiedy dokładnie? Nie wiadomo.
Celem ministerstwa ma być ustalenie kwoty dopłaty na poziomie, który sprawi, że zakup samochodu elektrycznego zacznie się opłacać Kowalskiemu. Dopłata ma być zatem dostosowana do "polityki koncernów samochodowych".
Autokult zwrócił się do jednego z japońskich importerów, który ma w ofercie auta elektryczne. Jak się okazuje, importerzy wciąż nie wiedzą, co dzieje się z planowanymi dopłatami, a w ostatnim czasie nie pojawiły się żadne nowe informacje.
To niekorzystna sytuacja nie tylko dla klientów, ale również importerów. "Mamy sporo zawieszonych zamówień, które są uzależnione od przyznania pieniędzy. (...) Nie zdziwimy się, jeśli klienci zaczną rezygnować" - mówi w rozmowie z serwisem Autokult przedstawiciel importera.
Dopłaty do samochodów elektrycznych to zresztą niejedyny projekt, nad którym rząd nie może zakończyć prac. Stosownych przepisów od kilku miesięcy nie mogą doczekać się kierowcy korzystający z aplikacji do zamawiania przejazdów. Wciąż nie wiadomo też, co dalej z przepisami regulującymi status hulajnóg elektrycznych. Prace nad nimi trwają już od kilku lat.