Zasada jest prosta. Im więcej jeździsz, tym wydatki eksploatacyjne są większe. Kierowca przejeżdżający około 15 tysięcy kilometrów rocznie zostawia na stacjach paliw 4,5-5,5 tysiąca złotych. Ten wydatek można ograniczyć, korzystając ze stacji samoobsługowych lub tych zlokalizowanych przy marketach. Różnica w cenie benzyny wynosi w niektórych przypadkach nawet 20 groszy na litrze, co przełoży się na roczną oszczędność rzędu 250-350 złotych.
W poszukiwaniu oszczędności warto też nie tankować na stacjach, które znajdują się tuż przy ekspresówkach i autostradach. Są wygodne, ale za dogodną lokalizację się płaci. Warto sprawdzić, czy przy trasie nie ma innej stacji - czasem wystarczy zjechać z drogi szybkiego ruchu tylko kilka kilometrów, żeby znaleźć znacznie tańsze paliwo.
Obowiązkiem każdego kierowcy jest posiadanie polisy ubezpieczenia OC. Warunki obowiązkowego ubezpieczenia reguluje ustawa, więc w teorii nie ma znaczenia, z jakim towarzystwem zawrzemy umowę. Warto jednak porównywać ceny w różnych firmach. Skuteczne narzędzia oferuje internet (np. rankomat.pl lub ipolisa.pl), gdzie po wpisaniu kluczowych danych na stronie pojawią się kalkulacje i możliwość zamówienia polisy. Można też posiłkować się informacjami od agenta ubezpieczeniowego.
Różnice w cenach mogą sięgać nawet 1500 złotych. W przypadku AC, oszczędności będą jeszcze większe.
Trzeci punkt z pewnością nie jest uniwersalną poradą, bo wielu kierowców jest "uczulonych" na LPG i nie wyobraża sobie jazdy na gaz. Nie zmienia to jednak faktu, że montaż instalacji LPG pozwala zaoszczędzić pieniądze i z pewnością jest propozycją, którą powinny rozważyć osoby pokonujące spore dystanse. Popularne, nowoczesne i sprawdzone instalacje LPG do silników czterocylindrowych kosztują 2500-3000 złotych.
Po przejechaniu około 30-35 tysięcy kilometrów, koszt montażu się zwróci i zacznie generować oszczędności. Przy przebiegach rzędu 25 tysięcy km rocznie w kieszeni kierowcy zostanie ponad dwa tysiące złotych. Należy się jednak liczyć z droższymi przeglądami i nieco większymi wydatkami serwisowymi. Butla z gazem zmniejszy też pojemność bagażnika.
Większość nabywców nowych samochodów serwisuje je w autoryzowanych stacjach obsługi, przynajmniej do czasu wygaśnięcia gwarancji. Później warto zastanowić się nad zmianą warsztatu.
Niezależni i doświadczeni fachowcy potrafią usunąć usterkę równie dobrze i znacznie taniej. Rutynowy przegląd (wymiana oleju i filtrów) poza ASO to oszczędność rzędu 400-500 złotych względem przeprowadzenia tej samej czynności serwisowej w autoryzowanej stacji obsługi. Z kolei usunięcie poważnych awarii (pokroju uszkodzonej skrzyni biegów lub wymiany silnika) w niezależnym warsztacie, przyniesie korzyść na poziomie nawet 5-8 tysięcy złotych względem kosztów, jakie będziemy musieli ponieść dokonując tej naprawy w ASO.
Dobry specjalista zaleci też regenerowanie wyeksploatowanych podzespołów. W ASO praktycznie to się nie zdarza, a w niezależnych warsztatach przywracanie do życia uszkodzonych turbosprężarek, wtryskiwaczy common-rail, alternatora lub rozrusznika jest na porządku dziennym. W tym przypadku jednorazowe oszczędności mogą sięgać od kilkuset do kilku tysięcy złotych.
Naprawy samochodu nie zawsze trzeba dokonywać tylko z wykorzystaniem nowych części zamiennych. Używane elementy poszycia karoserii można znaleźć na rynku wtórnym (giełda samochodowa lub portale ogłoszeniowe). To samo dotyczy zniszczonych plastików wnętrza lub elektronicznych gadżetów stanowiących wyposażenie opcjonalne pojazdu. Różnica względem cen oferowanych przez ASO może wynosić nawet kilka tysięcy złotych w przypadku niezbyt popularnych modeli.
We współczesnych samochodach zawieszenie jest jednym z bardziej narażonych na uszkodzenie elementem. Zwłaszcza osadzone na dużych felgach z niskoprofilowymi oponami jest bardziej podatne na wszelkie usterki. Wymiana tulei wahaczy, sprężyn, amortyzatorów lub łączników stabilizatora wiąże się z wydatkiem rzędu 200-800 złotych. Niektóre z tych komponentów mogą kwalifikować się do wymiany już po roku intensywnej eksploatacji na wyboistej jezdni.
Warto zatem zdjąć nogę z gazu na progach zwalniających lub wybierać trochę dłuższą drogę, ale z dobrą jakościowo nawierzchnią.
Wielu kierowców uparcie korzysta z myjni automatycznych dostępnych na sieciowych stacjach. Problem w tym, że każdorazowe czyszczenie auta w takim miejscu wiąże się z opłatą na poziomie 15-30 złotych (najwyższe programy są jeszcze droższe). Ciekawą alternatywę stanowią myjnie samoobsługowe, gdzie umycie kompaktowego auta będzie kosztować 5-8 złotych. Różnica polega na tym, że trzeba wziąć lancę do ręki i zużyć trochę się napracować podczas mycia. Niemniej, przy 24 myciach rocznie, oszczędności mogą sięgać 200-300 złotych.
Warto też kupować akcesoria do samochodu lub płyn do spryskiwaczy w tańszych punktach. Na stacjach paliw popularne produkty są zazwyczaj dość drogie. Za płyn zimowy do spryskiwaczy można zapłacić nawet 30 złotych, za szczotkę do odśnieżania 20 zł, a za skrobaczkę 10 zł. Te same produkty w popularnych sieciach handlowych są nawet trzykrotnie tańsze. Jeśli użytkownik rocznie zużywa 10 opakowań płynu do spryskiwaczy, zaoszczędzi tym samym około 200 złotych.
Brzmi absurdalnie, ale to prawda. Przecież poruszanie się samochodem w dużych miastach w godzinach szczytu zazwyczaj nie ma sensu. Nie mówimy oczywiście, żeby w ogóle porzucić swoje auto. Czasem jednak lepiej zaparkować kawałek dalej, a ostatni etap podróży pokonać autobusem, tramwajem lub metrem. Po pierwsze, oszczędzimy czas. Po drugie, pieniądze za zostawienie samochodu w strefie płatnego parkowania. Po trzecie nerwy, bo godziny szczytu w mieście to uciążliwe i męczące korki. Korek to także znacznie większe spalanie. Na paliwie i opłatach parkingowych można zaoszczędzić nawet 500 złotych rocznie.