Jeśli te przepisy zostaną wprowadzone, spowodują zmianę prawa w USA, która może stanowić przełomowy moment w rozwoju motoryzacji. Nowe regulacje zezwalają na dopuszczenie do ruchu pojazdów pozbawionych kierownicy i innych elementów sterujących. Do tej pory to było możliwe wyłącznie w warunkach eksperymentalnych.
Łatwo sobie wyobrazić jakie konsekwencje może mieć taka nowelizacja przepisów. Zawarte propozycje zmian prawnych uwzględniają przede wszystkim krótko- i długoterminowe wyzwania, przed którymi staną producenci w czasie "drogowej rewolucji".
NHTSA wymieniła też wymagania techniczne i procedury testowe niezbędne do zapewnienia pasażerom bezpieczeństwa w czasie jazdy. Firmy samochodowe będą musiały je spełnić.
NHTSA liczy, że skutkiem otwarcia rynku dla pojazdów autonomicznych będzie wzrost bezpieczeństwa i spadek liczby wypadków oraz kolizji.
Ponad 90 procent poważnych wypadków jest efektem błędów popełnionych przez kierowców. Usunięcie zbędnych barier prawnych jest niezbędne, aby technologia mogła zacząć ratować ludzkie życia
- powiedział przedstawiciel agencji James Owens w wydanym oświadczeniu.
Mimo wielu potencjalnych problemów NHTSA zdecydowała się dać wyraźny sygnał producentom samochodów i uchylić bramę, przez którą będą mogli zacząć wprowadzać na rynek pojazdy autonomiczne poziomu czwartego i piątego - takie, które potrafią podróżować samodzielnie i nie wymagają nadzoru kierowcy.
To może być iskra, która spowoduje wybuch autonomicznej rewolucji ze wszystkimi jej konsekwencjami. Technologicznie producenci już od pewnego czasu są do niej przygotowani. Jednym z dowodów jest zaprezentowany na początku 2020 r. elektryczny i autonomiczny pojazd Cruise Origin koncernu General Motors.
Proponowane zmiany przepisów mogą zaktywizować przemysł motoryzacyjny i spowodować ożywienie gospodarcze. Producenci na to czekają, ale czy my - kierowcy również?