Mitsubishi zaczyna nowy rozdział. Po modelach z lat 90. zostało już tylko wspomnienie. Próżno szukać w katalogach marki 3000 GT, Lancera, czy Galanta. W ofercie zadomowiły się SUV-y. Eclipse Cross ma nawiązywać do najlepszych tradycji budowy napędów 4x4. Zbudowano go na wzmocnionej i skróconej platformie Outlandera. W zawieszeniu zastosowano kolumny McPhersona i tylną oś wielowahaczową. Jego nadwozie mierzy 441 centymetrów długości, 181 szerokości i 169 wysokości. Rozstaw osi wynosi 267 cm. Eclipse jest pierwszym modelem Mitsubishi w Europie, który wyposażono w pełni LED-owe światła. Auto ma też charakterystyczny, ścięty tył, co ma nawiązywać do sportowych samochodów coupe.
To model, którego pierwsza generacja w latach 1999-2006 wyprzedzała swoją epokę. Znalazła jedynie 110 tysięcy klientów w Europie, w związku z czym japoński koncern postanowił zaniechać dalszej oferty na Starym Kontynencie. Najnowsze wcielenie bazuje na wydłużonej płycie podłogowej zastosowanej w Jazzie, ale wymiarami bliżej jej do aut kompaktowych. To jeden z mniejszych przedstawicieli gatunku. Wymiarami nieznacznie przewyższa Opla Mokkę i wyraźnie ustępuje Mitsubishi. Nadwozie mierzy 435 centymetrów długości, 179 szerokości i 160,5 wysokości. Co ciekawe, wzorem SUV-ów o sylwetce łączącej w sobie zalety auta rekreacyjnego i sportowego, klamki tylnych drzwi ukryto w słupkach dachowych. To nieczęsty widok w tej klasie pojazdów. Odmianę Sport rozpoznamy po przednim splitterze, bocznych listwach progowych, obramowaniach nadkoli i bardziej agresywnym tylnym zderzaku, który polakierowano na czarno. Topowa specyfikacja otrzymała też czarne obudowy lusterek, podwójną końcówkę układu wydechowego oraz 18-calowe felgi aluminiowe.
Wnętrze kompaktowego SUV-a wykończono niezłymi materiałami, a całość solidnie spasowano. Kokpit wygląda schludnie i dość atrakcyjnie, ale to zasługa srebrnych wstawek ożywiających atmosferę. Pojawiły się też rozwiązania, których próżno szukać w pozostałych modelach koncernu. Mamy do dyspozycji przezierny wyświetlacz, kamerę cofania 360 stopni, a także zestaw multimedialny z dotykową obsługą. Jego grafice niewiele można zarzucić. Główne menu jest przejrzyste i intuicyjne w obsłudze. Dziwi tylko brak fabrycznej nawigacji. Problem rozwiązuje sparowanie systemu z telefonem i przeniesienie na ekran map ze smartfona. Co ciekawe, konstruktorzy zdecydowali się również na instalację gładzika. Panel umieszczony po prawej stronie lewarka zmiany biegów nie jest jednak zbyt precyzyjny i wymaga przyzwyczajenia. Dodatkowo, niektóre przyciski wyglądają jakby przeniesiono je wprost z końca lat 90. Łatwo zawiadywać poszczególnymi funkcjami, ale chyba nie o to chodzi w dobie cyfryzacji.
Miejsca w dwóch rzędach wygospodarowano sporo. Fotele są wygodne i obszerne. Wysoko umieszczone siedzisko w najbogatszej wersji zyskało elektryczną regulację, ale bez pamięci ustawień. Widoczność do przodu i na boki nie pozostawia wiele do życzenia. Gorzej ma się rzecz z tylną, dzieloną szybą, która ogranicza przegląd pola. Kanapa drugiego rzędu jest przesuwna w zakresie 20 centymetrów i oferuje sporo przestrzeni przed kolanami. Wysokim osobom może go brakować nad głowami przez nisko poprowadzoną linię dachu. Dzięki regulacji oparcia, bagażnik ma pojemność od 341 do 448 litrów.
Z uwagi na mniejsze gabaryty, HR-V oferuje nieco mniej przestrzeni względem Mitsubishi. Niemniej, nie zabraknie go czterem dorosłym pasażerom. W drugim rzędzie podróżujący docenią sporo miejsca przed kolanami i nad głowami. Wystarczy go dla osób o wzroście do 190 cm. Ponadto, asymetrycznie dzieloną kanapę możemy złożyć jednym ruchem ręki, uzyskując tym samym płaską podłogę. Jeśli natomiast chcemy przewieźć wysokie przedmioty, jej siedzisko da się ustawić pionowo (system Magic Seats). W załadunku pomoże duży otwór załadunkowy bagażnika (448-1043 litrów) i druga para drzwi otwierana niemal pod kątem prostym.
Z przodu przeszkadzać może nieco za mały zakres regulacji wzdłużnej siedziska, za to oparcia wyprofilowano przyzwoicie. Kolumna kierownicza regulowana jest w dwóch płaszczyznach, podobnie jak fotele, które oferują wystarczający komfort w mieście, jak i poza nim. Wielofunkcyjna kierownica otrzymała kilkanaście przycisków umożliwiających sterowanie radiem, zestawem głośnomówiącym oraz komputerem pokładowych. Wieniec pewnie leży w dłoniach, ale natłok guzików będzie wymagać przyzwyczajenia. Konsolę środkową umieszczono dość wysoko, co poprawia czytelność i przejrzystość wyświetlanych parametrów. Opcjonalny system multimedialny z dotykowym ekranem działa płynnie, choć poznanie wszystkich jego funkcji zajmie trochę czasu. Pod nim umieszczono panel automatycznej klimatyzacji dwustrefowej, dwa wejścia USB, jedno HDMI oraz gniazdo 12V. Całość prezentuje się przejrzyście, jednak grafika nawigacji trochę odstaje od dzisiejszych standardów. Na plus zasługują materiały wykończeniowe. To poziom wyżej w stosunku do Eclipse Crossa.
Konstruktorzy szczycą się dopracowanym układem jezdnym i nowym, zaprojektowanym dla tego modelu benzynowym silnikiem. Turbodoładowane 1.5 ma cztery cylindry i może współpracować z 6-stopniowym manualem lub skrzynią bezstopniową. Motor generuje 163 koni mechanicznych 250 Nm dostępnych przy 1800 obr./min. To wystarcza, by 1,5-tonowe auto rozpędzić do setki w 10,3 sekundy. Wskazówka prędkościomierza zatrzymuje się na 200 km/h.
Układ jezdny Mitsubishi dobrze spisuje się na nierównych nawierzchniach. Zawieszenie osadzone na 18-calowych obręczach ze stopów lekkich skutecznie filtruje większość nierówności. Pracuje stosunkowo cicho i harmonijnie. Nieźle radzi sobie też z poprzecznymi przeszkodami. W szybko pokonywanych zakrętach daje się we znaki niewielka podsterowność i niezbyt precyzyjny układ kierowniczy. Przy prędkościach rzędu 120 km/h, w kabinie panuje przyjemna cisza. Do uszu podróżujących dociera jedynie cichy szmer powietrza opływającego karoserię. W tej kwestii dobrze wypada też separacja dźwięków generowanych przez silnik. Dotychczas był to spory problem w Mitsubishi. Gorzej, gdy wskazówka zawędruje w okolice 150-160 km/h. Wtedy poziom hałasu wyraźnie rośnie.
Zastrzeżenia można mieć też do manualnej przekładni. O ile bezstopniowy automat całkiem sprawnie radzi sobie z benzynową jednostką, o tyle ręczny mechanizm nie grzeszy precyzją, a sama droga prowadzenia lewarka jest za długa. Korzystnie za to wypada zużycie paliwa przy spokojnej jeździe. W trasie da się zejść do 6,2 litra. W mieście zużycie rośnie do 7,5-8, a prędkości autostradowe owocują konsumpcją na poziomie 9,5-10 litrów.
Absolutną nowością w gamie jest turbodoładowana jednostka 1.5 VTEC, którą znamy już z Civica czy CR-V. To właśnie ją znajdziemy pod maską wersji Sport. Czterocylindrowy silnik zapewnia kompaktowemu SUV-owi bardzo dobre osiągi, generując 182 KM przy 5 500 obr./min. Maksymalny moment obrotowy 240 Nm dostępny jest w przedziale od 1 900 do 5 000 obr./min.
HR-V z ręczną skrzynią potrzebuje 7,8 sekundy, aby przyspieszyć do 100 km/h oraz może rozpędzić się maksymalnie do 215 km/h. W niskim zakresie prędkości obrotowej nie czuć potencjału benzynowego silnika. Dopiero, gdy wskazówka obrotomierza przekroczy 4 tysiące obr./min, Honda dostaje wiatru w żagle i potrafi być naprawdę szybka. Nie traci też tchu na autostradzie. Dopiero przy 160 km/h czuć lekką zadyszkę. Poziom hałasu przy takiej szybkości jest porównywalny z Mitsubishi. Zdecydowanie lepiej należy natomiast ocenić funkcjonowanie manualnej skrzyni. Lewarek pewnie leży w dłoniach, a droga między poszczególnymi przełożeniami jest krótka. Każde z nich wchodzi z wyczuwalnym oporem. Do tego należy dołożyć precyzyjny układ kierowniczy i mamy najmniejszego pośród kompaktowych modeli sportowca.
Dobre noty zbiera również zawieszenie. Jest sprężyste, pracuje cicho i nie ma większych trudności w skutecznym filtrowaniu małych nierówności. Pomaga też dynamicznie pokonywać ciasne zakręty. W tej kwestii Honda wypada znacznie lepiej od Eclipse Crossa. Poza sprawdzoną mechaniką, możemy liczyć na elektronicznych asystentów. HR-V wyposażono w system ostrzegający przed najechaniem na poprzedzające auto, asystenta pasa ruchu, rozpoznawanie znaków, a także inteligentny ogranicznik prędkości. Działanie tego ostatniego pozostawia trochę do życzenia (nie zawsze się aktywuje). Układ czujników rozpoznaje znaki, by po wjeździe do miejscowości automatycznie zmniejszyć prędkość do obowiązującej.
Japońskie koncerny pokazały, że mają odmienne podejście do budowania kompaktowych crossoverów. Mitsubishi jest jednym z największych przedstawicieli gatunku, co odbija się na przestrzeni w kabinie. Ma też komfortowe nastawy układu jezdnego, co przekłada się na gorszą precyzję na drodze. Słabszy silnik zużywa wyraźnie mniej paliwa przy spokojnej jeździe. Warto też zaznaczyć, że w opcji dostępny jest napęd na cztery koła.
Honda to auto zdecydowanie lepsze dla kierowcy. Ma znacznie żwawszą jednostkę napędową i lepiej funkcjonującą manualną przekładnię. Daje więcej radości z jazdy podczas dynamicznych manewrów i zapewnia nieco więcej funkcjonalnych rozwiązań w kabinie.
Rozbieżności się wyrównują, jeśli zajrzymy do cenników. O ile za bazową, wolnossącą wersję benzynową (1.5 130 KM) trzeba zapłacić 87 800 złotych, o tyle HR-V z doładowanym silnikiem to już wydatek na poziomie 116 400 zł.
Mitsubishi oferuje tylko 163-konny wariant benzynowy wyceniony w podstawowej specyfikacji na 93 990 zł. Bogato wyposażona odmiana Intense wiąże się z wydatkiem na poziomie 112 990 zł.