Suzuki Vitara to mądrze zaprojektowany samochód - trudno ocenić jego wielkość. Jest mniejsze od Skody Kamiq czy Hondy HR-V, a wygląda od nich znacznie bardziej "terenowo". Ma też sporą przewagę nad innymi miejskimi SUV-ami - jest dostępne z napędem 4x4. I dobrze wycenione.
Za wersję 1.4 Elegance m.in. z automatyczną klimatyzacją, licznymi systemami wspomagającymi, podgrzewanymi fotelami czy wielofunkcyjną kierownicą teraz trzeba zapłacić 83 900 zł. W porównaniu z podobnie wyposażonymi rywalami z Europy to przynajmniej o 10-12 tys. zł mniej. Za tę różnicę można dokupić napęd ALLGRIP (okrągłe 10 tys. zł). Vitara to bardzo dobrze skalkulowana oferta. Choć oczywiście SUV Suzuki nie jest pozbawiony wad.
Wsiadając do Vitary trudno pozbyć się wrażenia, że zajmuje się miejsce w aucie wyprodukowanym dekadę temu. Nad systemem multimedialnym pastwić się nie będę, bo leżącego się nie kopie (nieintuicyjna obsługa, archaiczny wygląd, niewielkie przyciski etc.). Ale projektowi wnętrza poświęcę kilka zdań.
Fotele obszyte ekologiczną skórą i "alcantarą" nie tylko dobrze wyglądają, ale są też bardzo wygodne. Pozycja za kierownicą jest optymalna, widoczność we wszystkich kierunkach - wzorowa. Pod ręką są dwa miejsca na kubki i kieszeń na telefon - ergonomia (nie licząc multimediów) to mocna strona Vitary. Na plus zaliczam też analogowe obrotomierz, prędkościomierz i zegarek. Minus to jakość niektórych plastików, choć uczciwie trzeba przyznać, że są bardzo dobrze spasowane. Ogólny projekt kokpitu? Jak sprzed wspomnianych dziesięciu lat - wygląda archaicznie, ale zaprojektowano go z głową, na pierwszym miejscu stawiając ergonomię.
1.4-litrowa benzyna w Vitarze sprawdza się świetnie, doskonale pasując do jej - mimo wszystko - miejskiego charakteru. 140 KM żwawo rozpędza ważącego 1200 kg SUV-a (w wersji z napędem ALLGRIP), zadowalając się 8,5 l paliwa na 100 km pokonanych w mieście. Silnik pracuje cicho, a jego pracy nie da się odczuć na kierownicy. Różnica względem słabszego 1.0 jest diametralna. Choć bazowy motor pracuje równie kulturalnie, to jednak są chwile, w których brakuje mu nieco momentu.
Mocną stroną Vitary jest jej zawieszenie. Zestrojono je tak, by skutecznie wybierało te typowo miejskie, poprzeczne nierówności (śpiący policjanci), a jednocześnie nie bujało karoserią podczas szybkiej jazdy po łukach. Sprawia też wrażenie bardzo wytrzymałego, co zresztą potwierdza na nieutwardzonych drogach - Vitara z napędem ALLGRIP jest zaskakująco sprawna w terenie i to mimo tego, że prześwit ma mniejszy niż europejscy rywale.
Suzuki Vitara przewyższa rywali możliwością zamówienia napędu 4x4 i wytrzymałym zawieszeniem. Prócz tego nie jest od nich w niczym lepsze, a pod względem multimediów trudno wręcz znaleźć coś gorszego. Mimo to uważam Vitarę za świetnie skalkulowaną ofertę. Jednak decydując się na tego SUV-a, zdecydowanie nie kierowałbym wzroku w stronę najdroższych wersji z napędem ALLGRIP. Bo choć działa on świetnie, to niweluje spory atut Vitary, którym jest atrakcyjna cena.
Najgroźniejszym rywalem Vitary jest pozycjonowana o segment wyżej Dacia Duster. Też daje możliwość dopłacenia do napędu 4x4, a ponadto w jej ofercie znajduje się diesel. Na dodatek najdroższa odmiana benzynowa z napędem na obie osie (Prestige 4WD, 1.3 150 KM) to wydatek 74 400 zł, a Duster jest od Vitary o około 17 cm dłuższy i ma o 2,5 cm większy prześwit.
Dacia deklasuje ceną wszystkich, ale uczciwie trzeba przyznać, że odbija się to na jej wykonaniu - mimo wielu poprawek względem poprzedniej generacji, wciąż ma się wrażenie obcowania z produktem budżetowym. Vitara wnętrzem przypomina samochód sprzed dekady, ale wcale nie tani. Taka jest między nimi podstawowa różnica.