Poprzeczka oczekiwań zawisła wysoko. Do Volkswagena Golfa ósmej generacji przesiadłem się z najlepszych „siódemek”, którymi delektowałem się dwa tygodnie: 290-konnego GTI TCR oraz 300-konnego Golfa R. Oba mocarne hot hatche to łabędzi śpiew siódmej generacji. Udanej. Bo choć liczy sobie już siedem wiosen, to wciąż różne jej wersje wygrywają pojedynki z młodszą konkurencją. Czym? Brakiem istotnych wad, funkcjonalnością, prowadzeniem, osiągami, ale głównie wykończeniem. Co widać po sprzedaży w Europie grubo przekraczającej 400 tys. sztuk rocznie. To niemal tyle, ile wszystkich aut sprzedaje się w Polsce.
Jak będzie z VIII generacją? Po wrześniowej premierze ID.3 nie kryłem obaw (o czym przeczytacie w ramce obok).
Elektryk Volkswagena (to niecodzienna sytuacja, by niemal równocześnie pojawiały się dwa kompakty jednej marki) ma wg mnie „wyraz twarzy” dziecięcej przytulanki, przez co wygląda, jakby wyjechał z dobranocki. Źle, gdyby coś podobnego spotkało nowego Golfa. Na szczęście w tym przypadku Klaus Bischoff – główny projektant obu modeli - stanął na wysokości zadania.
Poniżej nowego Volkswagena Golfa oceniłem w ośmiu kategoriach - jak na ósmą generację przystało.
Powiesz: „na wyrost”. Ale patrzysz na wersje z początku produkcji. Za dwa lata dojdą ogniste, usportowione odmiany – GTI i R. I to one mają przyciągać spojrzenia. A to, co widzisz teraz, to baza. Według mnie – udana. Tak bardzo, że zastanawiam się, czy nie jest to najzgrabniejszy Golf od czasu „jedynki”, która z biegiem lat nabiera klasy.
Najzgrabniejszy z dwóch powodów:
Najłatwiej po lusterkach bocznych. Mocowanie ich do blach drzwi to wciąż rzadkie rozwiązanie wśród kompaktów (taniej umieścić lusterka w obrysie okien). A szkoda, bo ich obniżenie poprawia wygląd i widoczność.
Drugi wyróżnik? Światła. Raz, że te do jazdy dziennej składają się (w opcji) z pięciu LED-ów ułożonych jak w kostce do gry. Dwa – że reflektory przednie łączy pozioma listwa LED. Efekt? Nieco kosmiczny. Jakieś minusy? W zasadzie jeden – wszystkie trzy premierowe wersje nowych Golfów mają fałszywe wydechy, czyli imitacje końcówek rur wydechowych. Prawdziwe rury kończą się wcześniej i dmuchają spaliny pod spód.
Nowego Volkswagena Golfa – tak jak poprzednika - osadzono na platformie MQB. Tyle, że zmodyfikowanej. Ale nieznacznie – rozstaw osi wzrósł tylko o centymetr. I czuje się to w środku – miejsca jest tu tyle, co w siódemce. Nic więcej. Identyczny jest też bagażnik mieszczący 380 l. Mało? Będzie wersja Variant, czyli kombi.
Dramatyczna zmiana. W zasadzie tak mógłby wyglądać Golf… IX. Wszystkie poprzednie miały starą architekturę tejże – czyli nawiewy na górze, ekran multimediów – niżej. Teraz jest odwrotnie. I dobrze, bo już nie trzeba pochylać głowy.
Druga rzecz – tabletoza. Są dwa ekrany, jeden nad nawiewami – zwrócony ku kierowcy, drugi za kierownicą. Oba wchłonęły analogowe wskaźniki, większość przycisków i wszystkie pokrętła. To minus. Plus? Head up display. Prawdziwy. Czyli nie na szybce, a na szybie. Zapożyczenia? Kierownica jest z Passata, deska jest wygięta jak w Touregu, a dźwigienka zmiany biegów w wersjach z DSG przypomina tę z… Porsche 911.
Byłoby lepiej, gdyby nie brak przycisków. Bo to zmusza np. do obsługi klimatyzacji via ekran dotykowy. Z drugiej strony Volkswagen dowiódł, że umie w multimedia – ich obsługa jest prostsza niż u konkurencji. Do tego dochodzi rozbudowana obsługa głosowa: Alexa – inteligentna asystentka – rozumie potoczne komendy głosowe: sprawnie ustawia nawigację, wybiera muzykę, zapowiada pogodę. Co oznacza, że Golf co najmniej dogonił A-klasę Mercedesa z jej systemem MBUX.
Jest tu wszystko prócz… wentylowanych foteli. Drobiazg, który jednak umniejsza sens skórzanej tapicerki. Mocnym atutem nowego Volkswagena Golfa są za to 22-diodowe reflektory LED Matrix IQ.Light, zdolne świecić na 10 różnych sposobów.
Do wyboru, do koloru. Od 1-litrowych trzycylindrówek poprzez kilka hybryd (także mild i plug-in), diesli, CNG, po blisko 400-konny silnik czteronapędowej wersji R.
Tu Golf niemal dogonił Teslę. Też jest non-stop on-line (dzięki zaszytej karcie eSIM), też można go wstecznie aktualizować (We Upgrade), tzn. dokupować (również okresowo) nowe funkcje do już użytkowanego auta. W dodatku Golf VIII może komunikować się z innymi autami w promieniu 800 metrów (z pominięciem sieci komórkowej - Car2X/WLAN), by unikać korków, przeszkód czy wypadków.
Nowością w tej klasie jest też inteligentny tempomat, który dzięki sprzęgnięciu z GPS widzi i dostraja prędkość do krzywizn drogi, skrzyżowań, rond, itp.
Poprzednie Volkswageny Golfy przebijały konkurencję jakością wykończenia. Niestety „ósemka” zatrzymała się w miejscu, a może nawet cofnęła o pół kroku. Najwyraźniej księgowi uznali, że niepotrzebne są jeszcze lepsze plastiki. Co widać zwłaszcza na drzwiach - twardych i połyskliwych. Szkoda, że także od wewnątrz. Wrażenie nieco poprawiają flokowane schowki (były już w poprzedniku) oraz jeszcze bardziej rozbudowane i nastrojowe oświetlenie ambient.
Gdyby nie wykończenie (tworzywa) i obsługa (tabletoza) – byłoby 6/6. Jednak na obu polach nowy Golf dał się dogonić np. Kii Ceed (i jej pochodnych), która nie wyrzekła się przycisków i oferuje fotele z wentylacją. Mimo to „ósemka” raczej nie musi obawiać się konkurencji. Bo? Odskoczyła technologią. I będzie powiększała przewagę mnogością silników dla każdego.
A więc? Chyba jednak benchmark. Znów. Oby tylko producent zanadto w to nie uwierzył i nie przesolił z ceną.