Opinie Moto.PL: Spędziłam dobę z McLarenem 600 LT Spider. Jak się żyje z supersamochodem w mieście?

Samochody są rożne - od tych zupełnie zwyczajnych, przez prestiżowe i ekscytujące, aż po takie, które oglądamy tylko przez szybę. Mówi się, że w życiu nie ma przypadków, ale to właśnie przypadek sprawił, że na niecałą dobę w moje ręce trafiły kluczyki do McLarena 600 LT Spider.

21 godzin. Dokładnie tyle spędziłam w McLarenie 600 LT Spider. Samochodzie, o którym do tej pory mogłam tylko marzyć i oglądać w Top Gearze. Czy z takim wozem da się żyć na co dzień? Da się. Powiem więcej - tego drania bardzo łatwo pokochać. Ale uprzedzam - to nie jest łatwa miłość.

Brutalny odmieniec

McLaren 600 LT Spider już z wyglądu pokazuje, że nie jest typowym autem. Ogromny, długi i szeroki tak, że ledwo mieści się na miejscach parkingowych. Ba! Utrzymanie go na środku pasa ruchu wymaga skupienia. Do tego podnoszone do góry drzwi i otwierany dach. To dokładne przeciwieństwo samochodu ginącego w tłumie.

McLaren 600 LT SpiderMcLaren 600 LT Spider Zuzanna Krzyczkowska

Jego wygląd trudno opisać jednym słowem. Ostry, wściekły wręcz wyraz przodu, nie przetłoczenia, a dosłownie dziury w drzwiach, ogromny dyfuzor wyglądający jak monstrualne grabie i dwa wiadra (w roli końcówek wydechu) wypuszczone nad samochodem. 600 LT Spider wygląda jak potwór z piekieł, a nie samochód. I zachowuje się podobnie. Pierwszy raz w życiu patrząc we wsteczne lusterko widziałam falujące od gorąca powietrze. Albo ogień...

Tak. "Mak" lubi splunąć z wydechu solidną, ognistą marchewką. A robi to przy akompaniamencie wulgarnych charknięć, od których każdemu petrolheadowi zjeży się włos na głowie. Bo już sam moment odpalania 600 LT (zwłaszcza na zimno i zwłaszcza w garażu), podniósłby z grobu nawet zmarłego. Kultura pracy tego silnika jest porównywalna do kilograma gwoździ wsypywanego jednym ruchem do metalowego wiadra. Jednym słowem - muzyka dla uszu pasjonata motoryzacji, a zarazem największy koszmar motoryzacyjnych ekologów.

McLaren 600 LT SpiderMcLaren 600 LT Spider Zuzanna Krzyczkowska

Wsiadanie przypomina jogę

Na parkingu nie gabaryty "maka" są problemem, a otwierane do góry drzwi. Gdy zobaczyłam go na żywo, jedną z pierwszych rzeczy jaką zrobiłam, był telefon do sąsiada, który parkuje obok mnie w garażu. "Przytul się do słupa, ja wciągnę brzuch i może się uda. Albo będziesz schodził, żebym mogła wysiąść z samochodu...".

Od parkowania McLarenem gorsze jest chyba tylko parkowanie z przyczepą. Głównie dlatego, że szorujecie fotelem po asfalcie, co mocno zaburza perspektywę patrzenia do tyłu, a w lusterkach widzicie głównie jego szeroki jak babciny kredens, brytyjski zadek. Kamera cofania owszem, jest, ale wyświetla obraz na zegarach. Czyli wystarczy obrócić kierownicę o 90 stopni (a trudno zaparkować tego nie robiąc) i już musicie mieć głowę na sprężynie, żeby widzieć co się dzieje na wyświetlaczu.

McLaren 600 LT SpiderMcLaren 600 LT Spider Zuzanna Krzyczkowska

O dziwno po trzech poprawkach udało mi się stanąć prosto, otworzyć drzwi i nawet wysiąść z auta. Choć stwierdzenie "wysiąść" jest nieco na wyrost. Z McLarena niełatwo wysiada się z gracją. Sprawę utrudnia bardzo szeroki próg, jednak z czasem okazuje się przydatny, bo w trakcie wysiadania można sobie na nim przysiąść, żeby nadać nieco elegancji temu koślawemu wypadaniu z karbonowej wanienki. Mimo wszystko najlepiej stawać na końcu parkingu, żeby po pierwsze, rozdziawić szeroko drzwi, a po drugie szybko
"wykluć się" z wozu, otrzepać spodnie i udawać, że nic tu nie zaszło.

McLaren 600 LT SpiderMcLaren 600 LT Spider Zuzanna Krzyczkowska

Tak się czuje małpa w zoo

W ciągu 21 godzin przejeździłam McLarenem kilkaset kilometrów "wokół komina". Ot tak, wróciły czasy, w których brałam kluczyki i jechałam się powłóczyć. I doświadczyłam większego zainteresowania ze strony przechodniów, niż w jakimkolwiek innym aucie.

Jeśli ktoś jest nieśmiały i chce to w sobie przełamać, powinien wsiąść do McLarena i machnąć 300 kilometrów po mieście. Nie było kwadransa, żeby przechodnie nie robili mu zdjęć. Na co drugich światłach kierowcy otwierali okna by skomplementować wóz, albo zadać jakieś pytanie. W tym wozie nie sposób być anonimowym. Wypatrzą cię wszędzie. Staną ci przed maską na światłach i zrobią zdjęcie, a po jednym przejeździe młodzi spotterzy grasujący na warszawskim Placu Trzech Krzyży, nie będą spali przez dwie kolejne noce.

McLaren 600 LT SpiderMcLaren 600 LT Spider Zuzanna Krzyczkowska

Dźwięk, który śni się po nocach

McLaren 600 LT Spider został wyposażony w 3,8-litrowy silnik V8. Choć motoryzacja notuje większe litraże (jak choćby cudownie bezsensowny Trackhawk ze swoim 6.2 Hemi), takiego dźwięku nie słyszałam chyba nigdy. Najpierw metaliczny zgrzyt rozrusznika, a później dosłownie piorun strzelający we wspomniane wiadro wypełnione żelastwem. Jednak podczas jazdy (spokojnej oczywiście) w kabinie jest zaskakująco cicho. Ale jeśli nie chcecie, żeby było cicho (a wierzcie mi - nie chcecie), możecie otworzyć tylną szybkę. Mądrzy ludzie od aerodynamiki zaprojektowali ją w taki sposób, by wpuszczać do środka dźwięk, ale nie huk powietrza opływającego nadwozie. Dlatego swobodnie można jeździć z otwartym oknem szybko. Nawet trochę szybciej niż szybko.

McLaren 600 LT SpiderMcLaren 600 LT Spider Zuzanna Krzyczkowska

Brytyjski asceta

Brytyjska motoryzacja kojarzy się z elegancją i wyrafinowaniem. James Bond, Aston Martin, te klimaty. Szczerze? Mimo znacznie skromniejszego wyposażenia, o połowę tańszy od DBS-a McLaren jest wykonany lepiej. W kabinie znajdziemy głównie alcantarę i włókno węglowe, ale wszystko jest ze sobą świetnie spasowane, nie trzeszczy i nie ma śladów zużycia. Kratki nawiewu są solidne i po prostu ładne. Mimo, że ekran centrum multimedialnego nie oferuje mnogości opcji, mamy najpotrzebniejsze rzeczy - klimatyzację, radio, a nawet kilka wejść USB. Fotela zbytnio nie wyregulujecie - manualna wajcha pozwoli wam przesunąć go tylko przód-tył. Ale coś za coś - w McLarenie postawiono na wyczynowe, kubełkowe fotele, które były chyba najwygodniejszymi kubłami w jakich siedziałam.

McLaren 600 LT SpiderMcLaren 600 LT Spider Zuzanna Krzyczkowska

McLaren 600 LT to auto wyczynowe i czuć to już po pierwszych kilometrach spędzonych za sterami. Kierownica stawia zdecydowany opór, a układ kierowniczy to prawdziwy majstersztyk - żaden inny wóz, którym jeździłam, nie oddawał tak fantastycznie tego, co się dzieje z kołami. Szalenie precyzyjny, intuicyjny, ale wymagający krzepy. Zresztą wszystko w McLarenie takie jest - nawet gaz stawi opór waszej prawej stopie.

McLaren słynie z samochodów sportowych. A 600 LT, choć bazuje na 570 S, jest od niego lżejszy, szybszy i mocniejszy. Zastanawialiście się kiedyś, ile waży taki McLaren? Wielki, potężny, wykonany z włókna węglowego i zbudowany w oparciu o karbonowy monokok - kierowca i pasażer są otoczeni jednym elementem, swego rodzaju turbowytrzymałym kokonem. Otóż LT ważny niecałe 1300 kilogramów. Czyli tyle, ile dobrze wyposażony Volkswagen Polo.

McLaren 600 LT SpiderMcLaren 600 LT Spider Zuzanna Krzyczkowska

Niecałe 3 sekundy do setki

Zgodnie z nazwą okrągłe 600 KM i 620 Nm przekazywane są w całości na tylną oś. Dane katalogowe obiecują 2,9 s od zera do "setki", ale podobno na torze i dobrze nagrzanej oponie "mak" chętnie robi 2,6-2,7. Powiem więcej. Czy 25 sekund to dużo czasu? Dokładnie tyle zajmuje McLarenowi rozpędzenie się do 300 km/h. Trzystu na godzinę! To abstrakcyjne przyspieszenie, które trudno sobie wyobrazić. Jedziesz przez centrum Warszawy wieczorową porą, dodajesz lekko gazu, żeby wyminąć autobus i nagle jesteś trzy przecznice dalej. MCLaren 600 LT o wściekłe i szybkie auto, które wcale nie musi Cię uczyć pokory. Do niego po prostu wsiadasz i mówisz mu pełne szacunku "dzień dobry", zamiast "cześć mały".

McLaren 600 LT SpiderMcLaren 600 LT Spider Zuzanna Krzyczkowska

Więcej o:
Copyright © Agora SA