Karolina po raz pierwszy w swojej historii sportowej startowała równocześnie w 4 ligach driftingowych. Najbardziej prestiżowej na świecie amerykańskiej Formula Drift, europejskiej Drift Kings oraz polskich Driftingowych Mistrzostwach Polski oraz Drift Open. Na potrzeby tej pierwszej specjalnie wybudowała w USA samochód, którym zamierzała startować.
Stany Zjednoczone i licencja Formula Drift, były celem Karoliny od dawna. Polska drifterka znana jest z tego, że konsekwentnie dąży do realizacji swoich celów, więc start za oceanem był dla niej jedynie kwestią czasu. A Amerykanie docenili jej osiągnięcia w Europie i zaprosili do startów u siebie.
Zdobycie licencji okazało się tylko wierzchołkiem góry lodowej z jaką przyszło się zderzyć Karolinie za oceanem.
Wydawało się, że najtrudniejsze będzie zdobycie licencji - nic bardziej mylnego. Licencję zdobyłam, ale żeby jeździć musiałam mieć tam auto. Z uwagi na równolegle starty w Europie i Polsce, oraz czas i wymogi techniczne w USA, uznaliśmy z Mariuszem Dziurleja (szef teamu Karoliny), że łatwiej będzie zbudować lub kupić auto w Stanach, niż przewozić na zawody samochód z Europy.
- opowiada Karolina.
No i tu zaczęły się schody… Karolina z teamem znaleźli samochód, który brał udział w zawodach Formula Drift i był na sprzedaż. Auto było w podobnej konfiguracji co ich europejskie samochody.
Oba te fakty dawały nadzieję, że pojazd spełnia jakieś standardy, oraz że Karolinie łatwo będzie się przystosować. Ponieważ samochód był w częściach, spisali umowę, w której opisano parametry techniczne jakimi ma się charakteryzować pojazd w finalnym stanie, ale…
Nie napisaliśmy w umowie, że auto ma jeździć… tak! … Po przyjechaniu na pierwsze zawody, okazało się, że samochód właściwie nie nadaje się do startu w zawodach… byłam załamana. Włożyliśmy z Mariuszem mnóstwo czasu i dodatkowych pieniędzy w to, żeby przystosować samochód do jazdy. Walczyliśmy z nim praktycznie cały sezon. Każdy wyjazd do USA wiązał się z kolejnymi wydatkami i wymianą części i podzespołów w moim samochodzie. Za każdym razem kosztowało nas to mnóstwo energii i wręcz cudów abym wyjechała na tor.
Na szczęście udawało się uruchomić driftowóz i Karolina startowała w kwalifikacjach, ale o podjęciu walki z innymi zawodnikami właściwie nie było mowy. Chęci i forma to w motosporcie to za mało - potrzeba w pełni sprawnego i przystosowanego do zawodów wozu.
Ten sezon nauczył mnie, że jeśli chcę mieć stu procentową pewność sukcesu, o każdy szczegół musimy zadbać sami. Po sezonie podjęliśmy decyzję o sprowadzeniu tego auta do Polski, gdzie pod okiem Mariusza i sprawdzonych mechaników przygotujemy go do przyszłorocznego sezonu sami.
- relacjonuje swoją amerykańską przygodę Karolina.
I chociaż starty Karoliny w Ameryce nie były w tym roku spektakularne, amerykańskie media oraz kibice zapamiętali naszą zawodniczkę. Zarówno za sprawą zawodów jak i programu Hyperdrive na platformie Netflix, w którym Karolina wystąpiła i który premierę miał w sierpniu tego roku.
Po premierze Hyperdrive w USA stałam się całkiem popularna. Amerykanie kochają sporty samochodowe, rywalizację, show i telewizję. W Hyperdrive mają to wszystko w jednym. Po premierze programu już na lotnisku zaczepiali mnie ludzie gratulując udziału w programie. To było bardzo miłe.
- śmieje się Karolina.
Program cieszy się olbrzymią popularnością na całym świecie, więc Polacy mogą być dumni z tego, że Polka została zaproszona do jego pierwszej edycji. Jak wiemy, zaistnieć w amerykańskim show biznesie, jak dotąd udało się niewielu naszym rodakom.
Starty za oceanem miały niestety wpływ na zawody europejskie. Mordercze tempo, przemieszczanie się pomiędzy kontynentami i strefami czasowymi było prawdziwym logistycznym wyzwaniem.
Właściwie od początku sezonu, czyli od kwietnia, co tydzień gdzieś startowałam. Bywało, że w czwartek wracałam z USA, wsiadaliśmy w samochód i jechaliśmy na zawody w drugi koniec Europy. To z czym najbardziej walczyłam to permanentny jet-lag i brak czasu. W zawodach europejskich, w większości rund zajmowałam pierwsze miejsce na podium i długo prowadziłam w rankingu Queen of Europe. Niestety ostatecznie przegrałam z regulaminem... Specyficzny sposób liczenia punktów, sprawił, że jedna pechowa dla nas runda w Grecji , zaważyła na całym wyniku tak mocno, że ostatecznie zajęłam drugie miejsce w lidze kobiecej.
- wyznaje Karolina.
Pomimo bardzo napiętego kalendarza w Europie i USA, ze względu na kibiców Karolina nie chciała odpuścić zawodów w Polsce. Dlatego wystartowała w wybranych rundach Driftingowych Mistrzostw Polski oraz Drift Open.
Dla mnie ludzie są bardzo ważni. Mam z nimi cały czas kontakt poprzez social media, ale wiem, że nic nie zastąpi kontaktu na żywo. Chciałam się spotkać z tymi ludźmi, mieć możliwość porozmawiania bezpośrednio – wiele osób chciało mnie zobaczyć w akcji na żywo. Pojawiliśmy się na kilku rundach w Polsce. Byliśmy z ludźmi i dla ludzi - to był nasz priorytet.
- szczerze dodaje.
Podsumowując sezon, Karolina przyznaje, że ten był najtrudniejszy odkąd zaczęła startować w zawodach drigftingowych.
Kocham to co robię. Gdyby tak nie było, chyba nie wytrzymałabym tego tempa.
- przyznaje z uśmiechem Karolina.
Teraz nadszedł czas na podsumowanie, gruntowny remont diftowozów i przygotowania do przyszłorocznego sezonu. Jesień i zima to czas wzmożonej aktywności Karoliny w sferze mediów i działalności charytatywnej. Równie wielkie co do driftingu Karolina ma serce dla zwierząt i pożytecznych społecznie akcji charytatywnych.
Jesień zapowiada się aktywnie, będą Targi Motoryzacyjne, będzie kilka nowych projektów medialnych ale także społecznych i charytatywnych. Współpracuję też z Miastem Stołecznym Warszawa w zakresie krzewienia bezpieczeństwa na warszawskich drogach. I choć nie lubię nudy, na pewno znajdę też kilka chwil na odpoczynek.
- obiecuje Karolina Pilarczyk.