Kilka lat temu po skończonym wywiadzie Ryszard Kalisz (z tych Kaliszów) zaproponował mi podwózkę do domu. Pomyślałam: OK! Pewnie ma jakąś "wypasioną furkę", będę podziwiać z fotela pasażera.
Kiedy wyszliśmy na ulicę, podekscytowana szukałam Porsche, Maserati, Astona Martina, Mercedesa, BMW albo Lexusa. A on z klucza otworzył... Toyotę Yaris i przepraszającym tonem rzucił:
Większym wozem jeździ żona. Zmieści się Pani?
Zmieściłam się, ale niesmak pozostał ;) On robił dobrą minę do złej gry i choć wówczas sporych gabarytów to był poseł (przepraszam pana posła, taka prawda) to za kierownicą się zmieścił, ale wyglądał komicznie.
Anegdota tylko potwierdza tezę poprzedniego felietonu: zazwyczaj kobiety wolą większe samochody. A co z panami? Tu sprawa nie jest już tak oczywista, bowiem mężczyzn można zobaczyć za kierownicą niemal każdego modelu.
>>>>> Przerażające wideo: 17-latka z Józefowa uciekła chłopakowi wprost pod koła toyoty. Zdążył się tylko złapać za głowę
Nie podlega też dyskusji to, że jest was więcej panowie. Nie, że na świecie, ale przyznaję z ręką na sercu, czy gdzie tam chcecie, że więcej jest mężczyzn, którzy znają się na motoryzacji i fachowo do niej podchodzą. Może właśnie ze względu na matematykę kobieta ze słabością do aut wciąż budzi sensację.
Obserwacja numer dwa: mężczyźni wybierają auta bezpieczne także kolorystycznie, komfortowe wewnątrz, dobrze wyposażone, ze szczególnym uwzględnieniem tego, co pod maską. Albo przeciwnie, wybierają najprostsze, bez udziwnień, klasyki.
Obserwacja numer trzy: dla znacznej części kierowców płci męskiej samochód jest wizytówką niczym torebka albo buty dla kobiet. Każda rysa na karoserii to rysa na życiorysie, każda naprawa to kolejna wizyta u psychoterapeuty, a kradzież ulubionego samochodu może być traumą na całe życie.
Nie dla wszystkich jednak. Znam kierowców, którzy w samochodzie mają składzik na narzędzia, czasem traktują go jak kontener na śmieci.
Tu znów anegdota. Rzecz dzieje się kilka lat temu w redakcji portalu internetowego. Naczelny proponuje mi podwiezienie, bo jest późno, zimno i choć do domu niedaleko to strach tak samej iść.
Zgoda – myślę i nauczona doświadczeniem wyłączam wszelkie wyobrażenia odnośnie do samochodu "red nacza". Wchodzimy na parking, z daleka patrzy na nas on: T4 … w dokumentach ma wpisane, że jest biały. Może kiedyś był.
Chcę być uprzejma, więc czekam na otwarcie samochodu. Po otwarciu auta ziściło się, zaczęłam od odgruzowania terenu. W nieśmiertelnej T4 zmieściły się książki, garderoba żony, buty dziecka, foteliki, jakieś pudła, krzesła i kartony, segregatory i setki innych rzeczy. Udało się odzyskać jedno miejsce dla przypadkowej pasażerki.
Właściciel pojazdu traktował go jak narzędzie do przemieszczania się z punktu A do punktu B. Do dziś zresztą twierdzi, że ten model VW jest najlepszym samochodem, jaki kiedykolwiek wyprodukowano. Ba! Jest kwintesencją motoryzacji dla normalnych ludzi.
Obserwacja numer cztery: naszym dziadkom w głowie by się nie zmieściło, że kobieta siedzi za kierownicą, a mężczyzna obok występuje w charakterze nawigacji i towarzysza podróży. Dziś to już norma. Panowie dumnie zajmują zarówno miejsce za kierownicą, jak i to obok, i raczej nie mają z tym problemu.
Jednak czasem śmieszy mnie reakcja panów na kobiety motocyklistki, czy choćby te w luksusowych autach. Kilka tygodni temu testowałam Porsche Cayenne z silnikiem V6. W połowie drogi do celu zatrzymałam się na stacji benzynowej.
Wysiadłam z samochodu, kątem oka rejestruję, że vis a vis idzie mężczyzna i patrzy na mnie, jakbym właśnie wylądowała statkiem kosmicznym. Wlepia oczy to w auto, to we mnie, szczękę ma coraz niżej, ale ciągle idzie. – Halo, proszę pana, proszę…uwaaa... Ups, wpakował się w kosz na śmieci. Do dziś zachodzę w głowę, co go tak rozproszyło? ;)
>>>>> Zagłosuj w naszym plebiscycie:
TRWA PLEBISCYT THE BEST OF MOTO. ZAGŁOSUJ NA SAMOCHÓD ROKU MOTO.PL I WYGRAJ NOWĄ HONDĘ CIVIC
Tyle luźnych obserwacji, a jak jest naprawdę, zapytałam samych zainteresowanych. Dla dziejowej sprawiedliwości na moim facebookowym profilu wkleiłam prośbę skierowaną tylko do panów.
Chciałam wiedzieć jakimi samochodami jeżdżą, jakimi będą jeździć w przyszłości (zakładając, że hajs będzie się zgadzał), a do których nie wsiedliby, nawet gdyby im dopłacali w bitcoinach. Kilkadziesiąt minut po opublikowaniu postu zbierałam szczękę z podłogi. Uruchomiłam lawinę komentarzy, a pod koniec dnia była ich ponad setka.
Z wysokiego C uderzył Mateusz, rzecznik korporacji z branży budowlanej. Jeździ Mitsubishi L300 GLS i Luxusem 2.4. Gdyby miał większy garaż, miałby ich więcej. Robert wybrał Audi, w ekstrawaganckim kolorze smerfetkowym (skąd wiedział, że istnieje taki kolor?!)
Krzysztof postawił na Opla Zafirę 1.8 w benzynie, ale zbiera na Rolls-Royce'a Sweptail. Trochę to potrwa, bo ten gigant kosztuje jakieś 47 milionów złotych. Nie wsiadłby za to do małego auta, bo lubi przestrzeń. Jak ktoś lubi Rollsa to i lubi przestrzeń.
Michał inwestuje w sprzęt fotograficzny - robi analogiem najpiękniejsze zdjęcia. Od lat jeździ Mercedesami, ale ponoć obecny będzie jego ostatnim. Jak twierdzi, nie chce wozów projektowanych przez księgowych i zaprogramowanych na 5 lat bezawaryjnej jazdy. Nikt by nie chciał, a wszyscy kupują ;)
U Mateusza wiedza o samochodach idzie w parze z pasją, to widać, słychać i czuć. Chętnie by zaszalał, ale coś go hamuje. To chyba rozsądek.
Kupiłem BMW serii 5 F11 tylko dlatego, że nie mogłem znaleźć samochodu marki, do której byłem przywiązany. Moje poprzednie Volvo dokończyło żywota pod ciężarówką. Wcześniej pasek klinowy wkręcił się w rozrząd, naprawa po znajomości kosztowała mnie 7 000 zł. Przed Volvo jeździłem Oplem Astrą G. kupioną od księdza, z przebiegiem blisko 400 000 km. Jeżeli masz paraliż pleców i nóg, i na pewno niczego nie czujesz, to fotele w tym samochodzie mogą zapewnić ci komfort jazdy. BMW F11 rodzinny może nawet dla emerytów, z pewnością nie sportowy, ale odwdzięcza się komfortem jazdy i jest pierwszym autem, w którym się nie nudzę. Nigdy nie wsiądę do małego, niepraktycznego, czerwonego kabrioletu. I na pewno kolejne auto będzie nowe
– rozpisał się Mateusz. Odwagi! Niech będzie sportowe: nie można być miłośnikiem motoryzacji w serii 5... w kombi.
W facebookowej sondzie wzięło udział kilku miłośników Alfy Romeo i kilku jej przeciwników. Znalazło się kilku fanów francuskiej motoryzacji, jeden miłośnik MX-5.
A czym panowie jeżdżą do pracy? Toyotą, bo bezawaryjna, Volvo V70, tego nie trzeba tłumaczyć, Focusem – przypadek? Camaro, BMW, Yaris – mieszanka wybuchowa. Maciek w niedzielę jeździ Suzuki Ignis (spadek po dziadku), a na co dzień komunikacją miejską. Rafał proponuje przesiadkę na PX29 – to lokomotywa parowa, doskonała widoczność.
Przemo z mobilnym studiem fotograficznym nie mieści się do kompaktowych wozów, jeździ więc podrasowanym Volvo V60. Na razie... Bo terenówki go kręcą od lat. Czeka na Land Cruisera V8 lub G klasę AMG, które są połączeniem komfortu i niezrównanych właściwości terenowych.
Bartosz chowa się w marce Peugeot 407 2.0 HDI, komfortowej, pewnej, francuskiej. Gdyby dodał niezawodnej – interweniowałabym! Dla Piotra Honda to początek i koniec motoryzacji.
I nagle w tłumie mężczyzn piszących o samochodach, jest odpowiedź, której szukałam.
Jeżdżę kabrioletem i gdybym miał mnóstwo kasy też jeździłbym kabrioletem. To nie jest samochód, ale przygoda i szkoda życia na inne sprawy
– napisał Grzesiek Kapla podróżnik, dziennikarz. A mnie się na usta ciśnie hasło: Moja krew, wiesz co dobre.
Niewielu wśród ankietowanych przyznało, że ma słabość do nadwozia typu SUV.
Jeżdżę zwykłym Focusem. Nigdy nie kupiłbym SUV-a - ani to terenowe, ani sportowe, ani wygodne w mieście. Gdybym chciał siedzieć wysoko, kupiłbym traktor. Gdybym nie miał ograniczeń, kupiłbym do jazdy jakąś nieprzyzwoicie bogatą i mocną wersję E-klasy (czy to już starość?), a do zabawy tegorocznego Yarisa WRC
- podsumował modę na SUVY Maciek z branży kolejowej.
Dla mnie samochód musi mieć w sobie to "coś". Jeździłem w życiu różnymi i bardzo zraziłem się do produkcji włoskich, francuskich i niektórych niemieckich. Tandetne wzornictwo, materiały wykończeniowe i te jednostki napędowe
- kwituje współczesną, motoryzacyjną myśl techniczną Michał.
Pojawiły się też spostrzeżenia czysto filozoficzne. Julek twierdzi, że największym problemem są auta, które lepiej wiedzą, jak spalać paliwo, parkować i jechać. Wszystko jest w nich bez sensu: silnik i hamulec ręczny na guzik, brak klucza. Dlatego Julek jest szczęśliwym posiadaczem Renault Laguny... królowej lawet ... to już ode mnie ;)
O ile mogłam się spodziewać odpowiedzi na pytanie o to, w czym faceci się nie widzą:
O tyle najbardziej zaskakujące były odpowiedzi na pytanie o auto marzeń. Tu pojawiły się tradycyjnie zapierające dech w piersiach samochody typu: Aston Martin od DB 5 wzwyż, Porsche Panamera i 911, Lexus GS F, Lamborghini, CL 500, Maserati GT, Shelby Mustang GT500. I propozycje typu: Ford Mustang z 1967 roku, Pontiac Trans Am 6.6 z lat 70. albo Lamborghini LM.
W tej kategorii pojawił się też nowy trend, elektryki, a wśród nich Tesla i Volvo. Co z tego, że za milion monet, za to zgodne z trendami.
Stereotypowo rzecz biorąc: beemkami jeżdżą osiłki albo modnisie, mercedesami szpanerzy, autami miejskimi zakompleksieni pracownicy korporacji, a sportowymi flirciarze szukający przygód. Wystarczy jednak uśmiechnąć się do kierowcy, a stereotyp leży w gruzach.
Z mojej sondy natomiast wynika, że panowie są wierni... wierni markom samochodowym. I tego się będę trzymać.
Dagmara Kowalska, dziennikarka radia Chilli Zet, jest jurorką w plebiscycie The Best Of Moto. Zachęcamy do udziału w głosowaniu, w którym nagrodą główną dla głosujących jest Honda Civic. Oddaj głos na stronie: The Best Of Moto