Dane za pierwsze półrocze tego roku wskazują, że choć liczba wypadków na drogach spada, aż o 12 proc. wzrosła liczba ofiar śmiertelnych! Przerażające jest, że trzeci rok z rzędu rośnie liczba pieszych, którzy stracili życie na przejściach dla pieszych, a zatem w miejscach, które powinny gwarantować im pełne bezpieczeństwo. Zabici na drogach piesi stanowili ponad 28 proc. wszystkich ofiar wypadków drogowych w Polsce
- pisze m.in. Forum Rozwoju Aglomeracji Gdańskiej do wojewody pomorskiego.
Ruchy miejskie jednocześnie wysłały swoje postulaty do jednostek samorządowych i krajowych, w tym do ministra infrastruktury. Chcą, by Polska poszła śladami Zachodu i w końcu wprowadziła w Polsce przepisy chroniące pieszych.
Kiedy pieszy ma pierwszeństwo? To nie jest oczywiste
Pod hasłem #ChodziOŻycie organizacje z całej Polski postulują o cztery zmiany w polskim prawie:
Rzecznik Praw Obywatelskich już w ubiegłym roku wskazywał, że w polskim prawie są już przepisy, z których można by wywodzić pierwszeństwo ludzi wchodzących na przejście dla pieszych. Zgodnie z § 47 ust. 4 rozporządzenia Ministrów Infrastruktury oraz Spraw Wewnętrznych i Administracji z 31 lipca 2002 r. w sprawie znaków i sygnałów drogowych (Dz.U. z 2002 r. Nr 170, poz. 1393), kierujący pojazdem zbliżający się do przejścia oznaczonego znakiem D-6 jest obowiązany zmniejszyć prędkość tak, aby nie narazić na niebezpieczeństwo osób znajdujących się na przejściu lub na nie wchodzących. Przepis ten nakazuje kierowcy zmniejszyć prędkość na tyle, aby mógł się zatrzymać przed przejściem - jeżeli pieszy na nim się znajduje lub na nie wchodzi.
W Norwegii i we Francji kierowca ma obowiązek zatrzymania się przed przejściem nawet wtedy, gdy człowiek stojący w pobliżu nie wykazują wyraźnego zamiaru przejścia przez jezdnię, a jedynie zbliżają się do jezdni. W Szwajcarii kierowca musi się zatrzymać także wtedy, gdy pieszy stoi przed przejściem, ale ma oczywisty zamiar przejścia przez jezdnię. Podobnie jest w większości krajów Zachodu, gdzie odsetek ofiar śmiertelnych wypadków jest zdecydowanie mniejszy niż w Polsce.