Styl, w jakim projektowane są samochody Lexusa od co najmniej kilku lat jest konsekwentnie odważny. Ostre linie nadające nietuzinkowy kształt nadwoziu kompaktowego crossovera nikogo nie pozostawiają obojętnym.
Okazuje się, że w tym z pozoru szalonym projekcie jest metoda. Projektanci zadbali o to, by sylwetka była możliwie najbardziej opływowa. Ciekawostką są tylne lampy wyposażone w tzw. żebra, zaprojektowane w taki sposób, by poprawiały stabilność pojazdu podczas jazdy.
Na redakcyjny parking przyjechała wersja wyposażeniowa F Sport, którą z zewnątrz można rozpoznać m.in. po obręczach ze stopów lekkich o średnicy 18 cali i dedykowanym wzorze, czarnej, specjalnie rzeźbionej atrapie chłodnicy i zmodyfikowanym przednim zderzaku. W tylnej części nadwozia wspomnianą wersję rozpoznamy po czarnej ramce świateł i również zmodyfikowanym zderzaku.
Akcenty charakterystyczne dla odmiany F Sport znajdziemy także w przedziale pasażerskim UXa. Są to m.in. kierownica z logiem F Sport i łopatkami do symulowanej zmiany przełożeń (która umożliwia np. hamowanie silnikiem), dźwignia zmiany biegów obszyta perforowaną skórą, dedykowane zegar i zestaw wskaźników, a także specjalne fotele.
Wnętrze opisywanego Lexusa przekonuje do siebie przestronnością, wysokiej jakości materiałami oraz dokładnością montażu. Wygodnie będą w nim podróżowały cztery dorosłe osoby, ale w przypadku odmiany z napędem na obie osie, będą musiały znacznie ograniczyć bagaż. W tym przypadku miejsce na pakunki kurczy się aż o 37 l w stosunku do wersji hybrydowej z przednim napędem i o 51 l w stosunku do odmiany napędzanej jedynie przez silnik benzynowy.
Szkoda, bo dostępna przestrzeń bagażowa o pojemności 283 l znacznie ogranicza możliwości przewozowe przestronnego pojazdu i staje się kłopotliwa, gdy chcemy pojechać z rodziną na wakacje.
O ile nic nie można zarzucić wygodzie foteli, czy wspomnianej już przeze mnie jakości wykończenia, o tyle wciąż razi mnie nieco trącący myszką wygląd menu systemu pokładowego. Nie jestem też fanem touch pada, za pomocą którego możemy sterować różnymi funkcjami komputera.
Hybrydowy układ napędowy czwartej generacji, jaki jest stosowany w Lexusie UX 250h składa się z silnika benzynowego o pojemności 2l, który rozwija moc maksymalną 152 KM przy 6000 obr./min. i maksymalny moment obrotowy 190 Nm w zakresie 4400-5200 obr./min. oraz z silnika elektrycznego o mocy maksymalnej 109 KM i maksymalnym momencie obrotowym 202 Nm.
Ale to nie wszystko, bo w przypadku wersji z napędem na obie osie (E-Four) działają dwa silniki elektryczne. Oprócz wspomnianego wyżej, który napędza koła przedniej osi, w układzie instalowany jest także silnik napędzający koła tylnej osi. Ma moc 7 KM i maksymalny moment obrotowy 55 Nm.
Całkowita moc całego układu została ustalona na 184 KM.
Według danych producenta auto przyspiesza od 0 do 100 km/h w 8,7 s (odmiana E-Four) i może pojechać z maksymalną prędkością 177 km/h. Jak na hybrydę Lexusa przystało z napędem współpracuje bezstopniowa przekładania e-CVT.
Fakt, że do pracy bezstopniowych przekładni trzeba się przyzwyczaić, ponieważ podczas przyspieszania utrzymuje stałe obroty silnika i wielu kierowców narzeka na to, że brakuje im spadków obrotów związanych ze zmianami przełożeń, ale e-CVT w opisywanym Lexusie działa dużo przyjemniej dla ucha niż miało to miejsce w przeszłości.
To zasługa przede wszystkim doskonałego wyciszenia wnętrza, dzięki czemu nawet podczas nagłego przyspieszania jednostajny odgłos pracy jednostki napędowej na podwyższonych obrotach nie przeszkadza.
Prowadzenie Lexusa UX250h w wersji F Sport to przyjemność. W ruchu miejskim kierowca i pasażerowie mogą często cieszyć się z błogiej ciszy poruszając się tylko z wykorzystaniem napędu elektrycznego. Z drugiej strony, gdy zajdzie taka potrzeba, po gwałtownym wciśnięciu pedału przyspieszania do gry włącza się także jednostka spalinowa, a auto żwawo wyrywa do przodu.
Pojazd bez zarzutu sprawdza się także podczas jazdy drogami szybkiego ruchu. Nawet w takich warunkach często włącza się tryb jazdy z wyłączonym silnikiem spalinowym (raczej poniżej 120 km/h), co odczuwalnie przekłada się na zużycie paliwa.
Jeszcze całkiem niedawno auta hybrydowe, choć "spalały" mało w ruchu miejskim, wykazywały duże zapotrzebowanie na paliwo podczas jazdy w trasie. Najnowszy układ hybrydowy, czwartej generacji jest w stanie zużywać niewielkie ilości paliwa także podczas jazdy w trasie.
Średnie "spalanie", jakie uzyskałem z dystansu około 750 km, z czego 70% tego odcinka pokonałem w trasie wynisło 6,3 l benzyny na 100 km.
Co ciekawe, producent wyposażył odmianę F Sport w dodatkowe tryby jazdy Sport + i Custom (w każdej wersji wyposażeniowej są dostępne Eco, Normal, Sport). W zależności od tego, który tryb wybierzemy, zmienia się charakterystyka pracy układu kierowniczego oraz reakcja jednostki napędowej na położenie pedału przyspieszania. Egzemplarz, który trafił do redakcji został wyposażony dodatkowo w amortyzatory o zmiennej twardości, zatem wybór poszczególnych trybów ma w tym przypadku wpływa także na pracę zawieszenia.
Moim zdaniem, ten dodatkowy, najbardziej sportowy tryb pracy jest w tym przypadku co najwyżej ciekawostką, która niewiele wnosi. Żeby Lexus jeździł wystarczająco dynamicznie nie trzeba korzystać z trybu Sport+. Tym bardziej, że już w trybie Normal wspomaganie układu kierowniczego działa z przyjemnym oporem, co potęguje przyjemność prowadzenia.
Hybrydowy Lexus UX250h według cennika jest dostępny od 166 tys. zł. Za wersję z napędem na obie osie, należy zapłacić co najmniej 183 900 zł. Są to kwoty wysokie, ale w klasie premium naturalne. Według informacji Lexusa, wersję 4x4 można użytkować przez 36 miesięcy za 1409 zł netto po 10% opłacie wstępnej.