Znów okazuje się, że autopilot Tesli nie jest idealny i trzeba jeszcze trochę czasu, aby system został udoskonalony. Doszło bowiem do kolejnego wypadku, za który winę ma ponosić półautomatyczny system Tesli. Co gorsza - wyniku zderzenia – auto eksplodowało.
Jak donosi rosyjski portal Zvezda, do wypadku doszło na autostradzie na przedmieściach Moskwy. W aucie znajdował się rosyjski biznesmen wraz z dwójką dzieci. Kierowca jechał na włączonym autopilocie, choć w momencie incydentu trzymał ręce na kierownicy.
Pech chciał, że na poboczu drogi zaparkowana była laweta czekająca na inny pojazd. Niestety autopilot Tesli miał nie wychwycić zagrożenia, a z powodu słabej widoczności nie zobaczył go również sam kierowca. Auto ze sporą prędkością uderzyło w przeszkodę. Biznesmen zaznacza przy tym, że samochód jechał zgodnie z obowiązującym ograniczeniem prędkości.
Zaraz po wypadku pasażerowie tesli z niewielkimi obrażeniami wysiedli z samochodu, a ten niedługo później staną w płomieniach. Następnie w niedługich odstępach od siebie nastąpiły dwie spektakularne eksplozje auta, po których pojazd stanął w płomieniach.
To nie pierwszy przypadek, gdy stworzony przez firmę Elona Muska autopilot miał być winny wypadkowi. O podobnych przepadkach możemy usłyszeć co jakiś czas, choć tym razem zderzenie było jednak na tyle potężne, aby zniszczyć solidne pokrywy ogniw i spowodować eksplozję i pożar. Nieraz jednak zdarzało się, że autopilot przewidział wypadek i uratował właściciela samochodu marki Tesla.