Kończy ci się prawo jazdy? Przygotuj się na spory wydatek i irytację. Cena wymiany dokumentu zaskakuje

Drugi raz wymieniam prawo jazdy z powodu końca terminu ważności i drugi raz nie mogę wyjść z podziwu, jak można wyciągać pieniądze z kieszeni kierowcy. Najdroższe jest badanie lekarskie, które jest bardzo pobieżne, a kosztuje 200 zł.

Ponad dziewięć lat temu dostałem terminowe prawo jazdy ze względu na dość dużą wadę wzroku. Teraz takie prawa jazdy dostają wszyscy kierowcy, bo z Polski zniknęły bezterminowe prawa jazdy. Nawet kierowca o nienagannym zdrowiu będzie musiał z czasem wymienić dokument. Maksymalny okres ważności prawa jazdy to 15 lat. Kierowcy, którzy mają dożywotnie uprawnienia do kierowania pojazdami przy wymianie dokumentu nie muszą przechodzić powtórnego badania. Upłynięcie ważności samego dokumentu nie oznacza utraty uprawnień.

Wymiana prawa jazdy z powodu upłynięcia terminu ważności dotyczy więc praktycznie wszystkich polskich kierowców. Dokładną procedurę wymiany opisałem w oddzielnym materiale-poradniku (znajdziecie tam m.in. wzory wniosków), w tym chciałbym zwrócić na zaskakująco wysoką cenę, jaką trzeba za wszystko zapłacić.

100 złotych za dokument to dopiero początek wydatków

Sam dokument kosztuje 100,50 złotych, z czego 50 groszy to tzw. opłata ewidencyjna.

Trochę dużo w dobie wszechobecnej cyfryzacji. Zwłaszcza, że dzięki Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców już niedługo w ogóle nie będziemy musieli wozić przy sobie dokumentu (dowodu rejestracyjnego i potwierdzenia polisy OC już teraz nie trzeba brać z domu). Płacimy w końcu za kawałek plastiku. Na pocieszenie mogę napisać, że da się te pieniądze przelać na konto urzędu i do wniosku załączyć potwierdzenie przelewu. Nie trzeba więc biegać od okienka do okienka, brać numerków i tracić czasu na stanie w kolejkach.

Nowy dokument to także nowe zdjęcie. Musi być aktualne. Więc jeżeli akurat nie macie pod ręką zbędnej fotografii, to dopiszcie do listy kolejny wydatek.

200 złotych za badanie lekarskie

WAŻNE: Jeżeli otrzymaliście kiedyś bezterminowe prawo jazdy, to przy ewentualnej wymianie dokumentu nie będziecie musieli przeprowadzać badań lekarskich. Nie ma też obowiązku robienia badań, kiedy wymieniamy prawo jazdy np. z powodu zmiany nazwiska, a nasze poprzednie badanie jest wciąż ważne.

Kiedy wyrabiałem prawo jazdy w 2010 r., na badanie lekarskie zapisała mnie moja szkoła jazdy. Dokładnej kwoty nie pamiętam, ale na pewno nie przekroczyła kilkudziesięciu złotych. Po serii rutynowych badań, ze względu na krótkowzroczność, dostałem potwierdzenie zdolności do kierowania pojazdami na 5 lat. Teraz badanie lekarskie kosztuje dokładnie 200 złotych. Dlaczego akurat tyle? 20 lipca 2014 r. weszło w życie rozporządzenie Ministra Zdrowia, które ustaliło sztywną cenę badania kierowców na poziomie dwustu złotych.

Wycinek z rozporządzenia Ministra Zdrowia z dnia 17 lipca 2014 r.Wycinek z rozporządzenia Ministra Zdrowia z dnia 17 lipca 2014 r. Wycinek z rozporządzenia Ministra Zdrowia z dnia 17 lipca 2014 r.

Badanie lekarskie jest konieczne. Tylko skąd ta cena?

I nie zrozumcie mnie źle. W kontekście prawa jazdy badanie lekarskie jest sprawą kluczową i nie raz pisaliśmy na Moto.pl o konieczności takich badań - kierowca nie może mieć poważnych problemów zdrowotnych, bo stwarzałby zagrożenie na drodze.

Problemem jest jednak sama forma badania. Jest rutynowe i trwa dosłownie chwilę. Nie wiem, czy byłem w gabinecie dłużej niż 10-15 minut. Lekarz bada ciśnienie, wzrok, zmierzy cukier, osłucha nas, zada kilka pytań i każe wypełnić formularz, w którym odpowiadamy na pytania m.in.o problemach z alkoholem, poważnych wypadkach czy zaburzeniach psychicznych. Tyle. Kwadrans zwykłych, pobieżnych badań, 200 złotych i dostajemy uprawnienia na 5,10 albo 15 lat.

Znacznie lepiej przebadany poczułem się ostatnio u lekarza medycyny pracy, który sprawdzał, czy mogę pracować przy laptopie...  Nie mam więc pojęcia skąd wzięła się tak wysoka cena i dlaczego jest regulowana przepisami na tak wysokim poziomie.

W najgorszym wypadku będziesz płacić ponad 300 złotych co kilka lat

Wydałem ponad 300 złotych. Straciłem sporo czasu - czekanie w kolejce na 10-15 minutowe badanie, później poranek w urzędzie. I czuję się oszukany. Z portfela wyciągnięto mi w końcu 300 zł, a ja nie wiem za co. Za 200 zł mogę w Warszawie zapisać się na kompleksowe badanie u okulisty, który dokładnie sprawdzi mój wzrok i stwierdzi, czy potrzebuję mocniejszych szkieł. Ja wydałem te pieniądze na czytanie liter ze ściany i trzech kolorowych wzorków z książki. No i kilka innych równie dokładnych badań.

Coś tu jest nie tak. Skoro badanie jest pobieżne (może takie po prostu wystarczy?), to nie powinno kosztować 200 zł. A jeżeli już kierowca ma płacić te 200 zł, to wypadałoby, żeby został za te 200 zł przebadany.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Agora SA