Prezes BMW, Harald Krüger, nie będzie dłużej piastował swojego stanowiska. Jego kontrakt wygasa w kwietniu 2020 r., a sam zainteresowany potwierdził, że nie będzie starał się o jego przedłużenie.
W ciągu ostatnich kilku lat pozycja BMW na rynku samochodów premium znacznie spadła. Miniony rok był dla marki najgorszy od ponad 10 lat, a Mercedes i Audi wykorzystały okazję, by wysunąć się na prowadzenie "wielkiej trójki". Mówi się, że winę za taki stan rzeczy ponosi powolny rozwój marki - BMW postawiło na spokojną i przemyślaną ewolucję, podczas gdy rynek wymagał podjęcia zdecydowanych kroków.
BMW serii 7 2019 fot. BMW
Pierwsza kwestia, to postęp elektryfikacji. A raczej jego brak. Choć BMW i3 zrewolucjonizowało rynek samochodów elektrycznych, pojawiło się na rynku aż 5 lat temu. Od tamtej pory marka nie zaprezentowała światu nic rewolucyjnego w temacie elektromobilności. Podobnie sprawa wygląda z systemami multimedialnymi. Podczas gdy MBUX ze swoim "Hej Mercedes" robi furorę wśród amatorów technicznych nowinek, BMW dopiero raczkuje ze sterowaniem głosowym w systemie operacyjnym BMW 7.0.
Trzeba było znaleźć winowajcę spadku formy i padło na Krügera. 53-letni inżynier pracuje w koncernie od ponad ćwierć wieku, przez ostatnią dekadę zasiadał w zarządzie, a od 2015 roku pełnił funkcję szefa BMW. Zarzuca mu się zbyt mało agresywną politykę prowadzenia firmy, która przyniosła wspomniane straty. Jak ustalił Puls Biznesu, na następcę Krügera typowani są Klaus Fröhlich, szef działu rozwoju oraz Oliver Zipse, szef produkcji.