Opinie Moto.pl: Nowy Volkswagen T-Cross. Czy najmniejszy crossover w gamie Volkswagena stanie się kolejnym hitem sprzedaży?

W gamie modelowej Volkswagena pojawił się nowy gracz, który jest mniejszy, tańszy, ale o dziwo przestronniejszy od świetnie się sprzedającego T-Roca. Jak jeździ się nowym T-Crossem?

Gust europejskich klientów zmienia się jak w kalejdoskopie. Kiedyś na rynku królowały vany i minivany. Teraz przerzucono je dla SUVów i corssoverów. Najlepszym tego przykładem są takie modele jak Citroen C3 Aircorss, Renault Captur, Volkswagen T-Roc czy Dacia Duster, które przez swoją popularność dobrze zasilają konta producentów.

Zobacz wideo

Dobrą koniunkturę trzeba wykorzystywać. Zauważa to Volkswagen, który zapowiedział, że do 2025 roku co drugi produkowany przez nich pojazd będzie SUVem. Kroki w tym kierunku już są wykonywane od jakiegoś czasu. Ostatnio w ofercie pojawia się coraz więcej aut tego typu.

Najnowszą wisienką na torcie jest auto z segmentu A0 zbudowane na platformie MQB (na tej samej co Polo) o nazwie T-Cross. Choć jest to maluch wśród crossoverów, to dzięki podniesionemu zawieszeniu (prześwit 17,5 cm) i wydłużeniu o 5,4 cm w porównaniu do Polo (długość auta 4,108 m) prezentuje się całkiem okazale.

Volkswagen T-CrossVolkswagen T-Cross fot. Maciej Gis

Nowy Volkswagen T-Cross - Kolorowa dusza

Do stylistyki zewnętrznej auta nie można się przyczepić. Bryła nadwozia jest zwarta, proporcjonalna i co ważne przyjemna dla oka. Przede wszystkim nie spotkamy tutaj taki rynkowych rarytasów jak airbumbsy. W tym przypadku jest kanciasto i prosto, co wbrew pozorom jest strzałem w dziesiątkę.

Z pewnością ciekawym urozmaiceniem tego auta jest gama kolorystyczna. Odważni mogą poczuć w sobie kolorystyczny zew. Do wyboru jest na przykład odcień pomarańczowy, czy turkusowy. Co więcej nawet felgi można mieć w malowaniu pomarańczowo-czarnym. Ogólnie klienci do wyboru mają 12 kolorów nadwozia, które można łączyć z różnymi alufelgami. Daje to duże możliwości.

Volkswagen T-CrossVolkswagen T-Cross fot. Maciej Gis

To nie koniec kolorystycznych atrakcji. We wnętrzu można np. spersonalizować listwy ozdobne w desce rozdzielczej. Tak jednak nie stało się w testowym egzemplarzu. Choć jego kolor zewnętrzny przyciągał wzrok, to w środku królowała szarość. Jest to z pewnością jedno z bardziej neutralnych konfiguracji jakie można mieć w przypadku tego samochodu.

Warto jednak zwrócić uwagę na prostotę. Deska rozdzielcza swoim kształtem oraz rozlokowaniem większości paneli jest schludna i prosta. Jest to z pewnością duża zaleta tego auta. Niestety nieco gorzej jest z jakością materiałów wykończeniowych. Oczywiście pamiętam o tym, że jest to auto z segmentu A0, ale szczyt deski rozdzielczej zrobiony jest z twardego plastiku, podobnie jak boczki drzwi. Co więcej nawet takie miejsca jak rączka drzwi są wykonane z twardego plastiku.

Nowy T-Cross - zwinny malec

Nowy T-Cross mimo podniesionego nadwozia prowadzi się pewnie. W zakrętach jest stabilne, a jego reakcje neutralne. Układ kierowniczy zapewnia stosunkowo dobrą precyzję jazdy, a podwyższona pozycja za kierownicą oraz odpowiednie przeszklenie, zapewniają odpowiednią widoczność.

Pod maską testowanego egzemplarza pracował trzycylindrowy silnik benzynowy 1.0 TSI o mocy 115 KM, który był połączony z przekładnią DSG. Jest to obecnie najmocniejsza dostępna opcja. Pod koniec roku do oferty dołączy jeszcze odmiana 1.5 TSI o mocy 150 KM, która będzie oferowana wyłącznie z DSG.

Wróćmy jednak do tego z czym miałem do czynienia. Otóż litrowa jednostka napędowa rozpędza auto do 100 km/h w przeciągu 10,2 sekundy. Biorąc pod uwagę, że jest to typowo miejski samochód, to jest to w zupełności wystarczające. Nie można też narzekać na wyciszenie auta. Jest ono odpowiednie przynajmniej do prędkości autostradowych.

Dla T-Crossa przeszkodą nie są wyboiste i dziurawe drogi. Mimo stosunkowo krótkiego rozstawu osi (2551 mm, jest to o 9 mm więcej niż w Polo) i dużych alufelg (w testowym egzemplarzu były zamontowane 18-calkowe koła), zachowywany był odpowiedni komfort, a auto nie miało tendencji do podskakiwania.

Przestronność to mocna strona T-Cross

W tym małym samochodzie jest więcej przestrzeni niż w większym bracie T-Roc. Bez większych problemów zasiądzie w nim czwórka dorosłych osób i to bez obawy o miejsce. Mam co prawda 177 cm wzrostu, ale spokojnie siedząca za mną osoba o wzroście powyżej 180 cm wzrostu, nie odczuwała ciasnoty.

Volkswagen T-CrossVolkswagen T-Cross fot. Maciej Gis

Nie zawsze jednak jeździmy z kompletem pasażerów. Zdecydowanie częściej potrzebujemy miejsca w bagażniku. Inżynierowie z Volkswagena pomyśleli i o tym, wprowadzając możliwość przesunięcia tylnej kanapy, a tym samym wydłużając bagażnik o 14 cm. Ta subtelna różnica zdecydowanie wpływa na objętość, która wynosi od 385 do 455 litrów. Oczywiście jeszcze możemy złożyć oparcia drugiego rzędu siedzeń i do tego oparcie przedniego pasażera.

Volkswagen T-Cross - ceny i wyposażenie

W standardzie nowy T-Cross jest bogato wyposażony. Nawet w podstawowej odmianie, kosztującej od 69 790 zł na wyposażeniu jest m.in. Front Assistm, system wykrywający pieszych, Lane Assist, Blind Spot czy asystent wyjazdu z miejsca parkingowego. Do tego opcjonalnie można wybrać pakiet „R-Line”, nagłośnienie Beast (6 głośników + subwoofer – zestaw o mocy 300W), nawigację, podgrzewane fotele czy w pełni LEDowe reflektory. To wszystko ma jednak swoją cenę. Testowy egzemplarz to wydatek ponad 120 tysięcy złotych! Jest to wręcz astronomiczna cena jak za auto tego typu.

Obstawiam, że najbardziej popularną opcją będzie środkowa wersja wyposażenia – Life (do wyboru są jeszcze podstawowa „T-Cross”, albo najbogatsza „Style”) z silnikiem 115 KM i manualną skrzynią biegów. Dokładając do tego parę opcji, średnia cena tego modelu będzie wynosić 80–90 tys. zł.

Więcej o:
Copyright © Agora SA