Honda FR-V 2.0

W Hondzie FR-V obowiązuje równouprawnienie - kierowca nie jest traktowany wyjątkowo i oddaje zdobywany przez kilkadziesiąt lat teren pasażerom

Po serii samochodów dla twardzieli trafił mi się wóz dla tatusia. Spróbowałem spojrzeć nań tatusiowym okiem. Oto, co zobaczyłem. Przestronność wnętrza. Nieważny ryk silnika, charyzmatyczna nazwa czy koneksje sportowe. Projektując Hondę FR-V, kombinowano, jak najlepiej ugościć sześć osób w aucie o długości hatchbacka.

Niby dużo miejsca, ale gdy usiadłem za kółkiem, poczułem, jak obok przycupnęła klaustrofobia. Próbuję się od niej opędzić. Odsunąć fotel kierowcy, ale okazuje się, że bardziej już nie można. Mogę za to regulować kierownicę w dwóch płaszczyznach, rzecz niemal nie do pomyślenia w japońskich autach za mniej niż głupie 200 000 zł. To jednak nie wystarcza, by odpowiednio daleko odsunąć się od pedałów. Może według Japończyków, mając 186 cm wzrostu, nie kwalifikuję się do grupy osób zainteresowanych minivanami? A może sądzą, że nie mam szans ma czwórkę dzieciaków? Tak czy owak staram się znaleźć sobie miejsce. Kierownica bardzo mocno przesunięta w lewo. Z jednej strony przytulają się do mnie drzwi, z drugiej - fotel pasażera. Czujesz się trochę jak przy stole, do którego dostawiono dodatkowe krzesła - trzeba uważać, co się robi z łokciami. O ile skąpa ilość miejsca na barki i ręce jest zrozumiała, bo wynika z przyjętej koncepcji 3+3, to niezrozumiałym jest, dlaczego nie da się dalej odsunąć do tyłu foteli kierowcy i pasażera siedzącego z prawej strony. Tym bardziej że z tyłu jest pełno miejsca. Nie znaczy to, że się nie mieszczę. Jednak kiedy przesiadam się z konkurencyjnego C-Maxa, różnica jest ogromna - w Hondzie kolana rosłych osób niemal dotykają deski rozdzielczej. Na szczęście można do tego przywyknąć - podobnie jak do niskich sufitów w blokowiskach. Niby nie potrzebujesz tej przestrzeni, ale trochę brakuje oddechu, szczególnie kiedy przeprowadzasz się z przedwojennej kamienicy.

Pora sprawdzić możliwości aranżacji wnętrza. Wsiadamy do przodu w trójkę. Najpierw ustawiamy fotele w równym rzędzie. Trzem dorosłym mężczyznom brakuje miejsca na ramiona, a środkowy musi w dodatku mocno podkurczyć nogi - lepiej zapomnieć o podróży w tej konfiguracji. Jest jednak na to sposób. Oba środkowe fotele (pierwszego i drugiego rzędu) można odsunąć do tyłu. Zyskujemy miejsce na nogi, a pasażerowie rzadziej trącają się ramionami. Jest lepiej, ale wciąż ciasno. Tak naprawdę środkowy fotel zapewnia wygodę najwyżej nastolatkom lub anorektycznym dziewczynom. Nie ma się czemu dziwić. Podobnie, a nawet gorzej, jest na fotelach trzeciego rzędu siedmioosobowych minivanów, w których nie dość, że brakuje miejsca, to siedzenia umieszczone są w bagażniku, co dokonuje się kosztem przestrzeni ładunkowej.

W docenieniu zalet trzech foteli z przodu pomogła mi pięcioletnia Natalia. Propozycję zajęcia miejsca z przodu przyjęła z radością. Jeszcze nigdy nie podróżowała obok kierowcy. Wtedy przypomniałem sobie, że będąc małym chłopcem, zawsze chciałem siedzieć obok kierowcy. Jakie są zalety tego rozwiązania. Po pierwsze, mamy lepszy kontakt z dzieckiem, po drugie, mały pasażer może zająć się obserwowaniem drogi. Nie musimy martwić się uprzykrzającym długie podróże marudzeniem. W Hondzie FR-V dzieci mogą siedzieć z przodu pod warunkiem odsunięcia fotela środkowego maksymalnie do tyłu - takie zalecenia producenta podyktowane są, rzecz jasna, względami bezpieczeństwa.

Rozplanowanie wnętrza 3+3 wymusza kilka rozwiązań. Rezygnując ze środkowego tunelu, wygospodarowano miejsce na nogi . Dźwignia zmiany biegów umieszczona jest wyżej na desce rozdzielczej (zaleta - bardzo blisko kierownicy, wada - trochę za daleko od kierowcy), a hamulec ręczny wyciąga się spod deski rozdzielczej, a nie zaciąga - wad brak. Kierowca siedzi mocno przesunięty w lewo, dlatego konstruktorzy zamontowali niesymetrycznie lusterko wsteczne. Zapomnieli jednak o tylnej wycieraczce, która ustawiona jest centralnie, ograniczając widoczność w deszczowe dni.

FR-V powstaje w Japonii. Widać to w bardzo starannym wykończeniu wnętrza. Wygląd materiałów i ich spasowanie nie wzbudza zastrzeżeń. Jedynie plastik deski rozdzielczej mógłby być miękki. Podobne wrażenie mamy z jazdy. Żadnych stuków z zawieszenia, skrzypień we wnętrzu. Mechanizmy sterowania pracują lekko, aksamitnie, bez wibracji i bardzo precyzyjnie. FR-V prowadzi się bardzo przyjemnie. Benzynowy silnik 2.0 DOHC i-VTEC (150 KM) również zachwyca. Jest dość mocny i całkiem kulturalny. Sześciobiegowa skrzynia pozwala podróżować w ciszy z autostradowymi prędkościami.

Silnikowi przydałaby się większa elastyczność (w konću auto waży prawie półtorej tony). Redukcja podczas wyprzedzania nie byłaby konieczna.

Na razie klienci oprócz 2.0 mają do wyboru jeszcze jedną benzynową jednostkę - 1.7 SOHC VTEC (125 KM). Jednak już w połowie przyszłego roku będą mogli wybrać wersję ze znakomitym, znanym z Accorda, Dieslem 2.2 i-CTDi (140 KM). Tyle że za wyraźnie większą cenę.

Zawieszenie jest komfortowe, a samochód prowadzi się pewnie w zakrętach. Co prawda najlepiej jeżdżące minivany (C-Max czy Altea) mają bardziej precyzyjne układy kierownicze i mniej nurkują podczas hamowania, ale do prowadzenia FR-V trudno mieć poważniejsze zastrzeżenia.

Już przypadek Multipli dowiódł, że nawet do bólu praktyczne samochody muszą jakoś wyglądać. W Hondzie wysoko poprowadzona linia okien i niewielka jak na vana wysokość dodaje jej dynamiki. Okazuje się, że można zrobić samochód 3+3, który nie wygląda jak Łunochod. W przeciwieństwie do włoskiego konkurenta Honda FR-V wyglądem raczej nie odstraszy klientów. Wnętrze może nie jest tak bardzo przestronne jak u tańszej Multipli, ale pod pewnymi względami ma przewagę nad 5- i 7-osobowymi konkurentami.

Przymierzając się do FR-V, trzeba zadać sobie pytanie, czy faktycznie potrzebujemy aż sześcioosobowego samochodu. Jeśli tak, to łatwiej przyjdzie nam przeboleć niewielką ilość miejsca dla kierowcy. Oczywiście środkowy fotel można złożyć, ale to niewiele daje. Jeśli chcesz kupić FR-V na wyrost, lepiej zdecyduj się na coś bardziej konwencjonalnego. Tym bardziej że np. Honda Accord Tourer z tym samym silnikiem kosztuje niewiele więcej.

Zalety koncepcji 3+3

- przy pełnym składzie mamy wciąż do dyspozycji pełną przestrzeń bagażową

- podróżując w trójkę, możemy korzystać z ogromnego bagażnika o regularnym kształcie

Zalety koncepcji 2+3+2

- możemy zabrać na pokład aż 7 osób

- kierowca ma znacznie bardziej komfortowe miejsce

Mniej więcej

*wymiary podane w cm

Kompendium

Wyposażenie podstawowej wersji Comfort (niektóre elementy): dwie poduszki powietrzne z przodu, dwie boczne i kurtyny, ABS, mocowanie ISOFIX, elektrycznie sterowane szyby przednie i tylne, automatyczna dwustrefowa klimatyzacja, tempomat sterowany z kierownicy, radio RDS/odtwarzacz CD

Gaz

6-osobowe starannie wykończone wnętrze, możliwość różnorodnej konfiguracji środka, precyzyjnie działająca i prawidłowo zestopniowana skrzynia biegów, przyjemnie brzmiący sprzęt muzyczny (Premium ze zmieniarką 6 CD), obszerny bagażnik, nienagannie pracujący silnik

Hamulec

Niewielka ilość miejsca z przodu, mało precyzyjny układ kierowniczy, niedostatek schowków

Więcej o: