Lustrzanka na statywie ustawiona na wiadukcie lub poboczu, dron krążący nad skrzyżowaniem - polska drogówka została wyposażona w nowy sprzęt. Co ważne, miejsca kontroli nie są stałe i nie muszą przed nimi ostrzegać żadne znaki - zdjęcia i filmy robione są z zaskoczenia.
Policjanci korzystają z lustrzanek, by z dużej odległości sprawdzać, czy kierowcy mają zapięte pasy, nie rozmawiają przez telefon i czy mają włączone światła. Jeśli popełniają jedno z tych wykroczeń, policjant robi zdjęcie - to niepodważalny dowód złamania prawa. Taka kontrola odbywa się bez wiedzy kierowcy - nie ostrzegają przed nią żadne znaki, a niestandardowe miejsca kontroli (policjanci ustawieni np. na wiaduktach) nie zwiększają czujności kierujących.
Aparaty to niejedyna niestandardowa broń, z której od niedawna korzystają polscy policjanci. Katowicka drogówka wykorzystuje drona, którym monitoruje ruchliwe skrzyżowania. Policjanci sprawdzają, czy kierowcy zatrzymują się na światłach (dotyczy to również zielonej strzałki, przed którą każdy ma obowiązek bezwzględnego zatrzymania), czy nie wymuszają na pieszych pierwszeństwa i czy nie wyprzedzają innych samochodów bezpośrednio przed lub na zebrze.
Kilkaset metrów od miejsca kontroli stał policyjny patrol, który zatrzymywał kierowców łamiących przepisy.
Oprócz niestandardowych narzędzi polska drogówka korzysta też z tradycyjnych metod kontroli, jakimi są m.in. nieoznakowane radiowozy. I to nie byle jakie. Jeszcze przed wakacjami na drogi wyjadą nowe policyjne samochody. Przetarg dotyczy 31 sedanów z mocnymi silnikami (minimum 241 KM) i napędem na cztery koła. Oznacza to, że w czasie letnich urlopów polskich dróg będzie strzegło prawie 400 nieoznakowanych aut policji.