Amerykańskie centrum informacji biotechnologicznej, które podlega pod Narodowy Instytut Zdrowia, przestawiło zaskakujące wyniki badań laboratoryjnych. Wynika z nich, że wnętrza samochodów, którymi poruszamy się na co dzień, to jedne z najbrudniejszych miejsc z jakimi mamy styczność. Nawet jeśli sprzątamy nasze auto regularnie, w większości przypadków kończy się na odkurzeniu i wytrzepaniu dywaników. Dziś pewnie wszyscy popędzą do sklepu po płyn antybakteryjny.
Metoda badawcza polegała na zmierzeniu liczby kolonii bakterii na jednym centymetrze kwadratowym. Na przeciętnej kierownicy jest ich aż. Dla porównania na centymetrze kwadratowym deski sedesowej w publicznej toalecie "mieszka" 179 kolonii. Mówi się, że nasze telefony są prawdziwym siedliskiem bakterii. I są, ale na ekranie smartfona średnio jest 100.
Przeczytaj także: Nie myjesz samochodu zimą? To błąd. Podpowiadamy, jak to robić właściwie
Bakterie, jakie znajdziemy wewnątrz samochodu, to głównie Staphylococcus, czyli gronkowiec. Mogą one powodować infekcje żołądkowe lub skórne. Na kierownicy znajdziemy także Propionibacterium, które są stosunkowo niegroźne dla osób ze sprawnym układem odpornościowym. A co tam "żyje" poza tym? Ponad 700 innych gatunków bakterii.
Przede wszystkim regularnie sprzątać w aucie. Odkurzanie i wycieranie kurzu nagromadzonego na desce rozdzielczej to jedno. Inną kwestią jest odkażenie właśnie kierownicy, drążka zmiany biegów, ale także klamek, przełączników wycieraczek i kierunkowskazów. Jednym słowem – wszystkich miejsc, których dotykamy podczas normalnej eksploatacji. W tym celu sprawdzi się płyn antybakteryjny w sprayu lub nasączone nim chusteczki. Warto jednak wybrać wariant bezzapachowy, który zminimalizuje ryzyko powstania przebarwień na tapicerce czy elementach wnętrza.