Hyundai Santa Fe uwiódł mnie swoją stylistyką i niezwykle spokojnym charakterem. Był jednym z tych samochodów, które płyną przed siebie, pozwalają się zrelaksować, świetnie izolują kierowcę od otaczającego świata i absolutnie nie zachęcają do żadnych ostrzejszych manewrów. W kategorii rodzinny SUV, tak właśnie powinno być.
Pierwsze metry za kierownicą zapewniają, że i to wcielenie Santa Fe nie ma zamiaru udawać, że jest autem choć trochę sportowym i nie zapomniało o żadnej ze swoich zalet, za które je tak polubiłem. Testowany diesel 2.0 CRDi SCR o mocy 185 KM to dobrze dobrana jednostka napędowa do tego SUV-a.
Mimo gabarytów pojazdu, nie brakuje mu mocy (10,3 s do setki). Do tego dobrze działający układ napędowy, w tym system HTRAC sprawdzają się przy dynamiczniejszej jeździe. Oczywiście przy tego typu aucie nie udało się uniknąć efektu wychylania się nadwozia przy wchodzeniu w zakręt. Jednak przeznaczeniem tego samochodu nie jest jazda torowa, tylko rekreacyjna rodzinna podróż. Potwierdza to też praca skrzyni biegów. 8-biegowy automat nie należy do najszybszych. W końcu jest to klasyczna przekładnia hydrokinetyczna, która charakteryzuje się spokojną i płynną pracą.
Hyundai Santa Fe 2018 fot. Maciej Gis
Nowe Santa Fe sprawdzi się w każdych warunkach. Dzięki podwyższonemu zawieszeniu i inteligentnemu napędowi na cztery koła HTRAC (możliwość wybrania trybu: Comfort, Sport, Eco i Smart). W zależności od wybranego trybu jazdy różna jest dystrybucja mocy. Dla przykładu w trybie Sport albo Smart na tylną oś może zostać przekazane do 50 proc. mocy, a w np. Eco tylko 35 proc..
Przyczepić można się chyba tylko do zużycia paliwa. Deklarowane to 6,0 l/100 km, ale w tak dużym SUV-ie, z napędem 4x4, to nierealna wartość. Przy spokojnej jeździe wychodziło mi raczej koło 8 l/100 km. Przyciśnięty, Santa Fe zużyje jeszcze więcej.
Hyundai Santa Fe został zbudowany na nowej płycie podłogowej, wykorzystano także nowe stopy aluminium dzięki czemu udało się obniżyć masę. 4. generacja ma tylko jedną długość, która jest większa o 70 mm od poprzednika (4770 mm). Zwiększono również rozstaw osi. Ma on teraz 2765 mm. Dzięki temu w samochodzie jest znacznie więcej miejsca. Przestrzeni na tylnej kanapie wystarczy nie tylko dzieciom.
W testowanej wersji 5-osobowej na plus trzeba zapisać także przepastny bagażnik (625-1695 l) z funkcją otwierana klapy ruchem stopy pod zderzakiem. Nie zabrakło tu praktycznych haczyków, a pod podłogą bagażnika całkiem sporego miejsca na drobniejsze przedmioty.
Nowy Hyundai Santa Fe 2018 fot. Hyundai
Chwalimy także duży i wygodny podłokietnik, półkę na telefon z funkcją indukcyjnego ładowania, półkę na drobiazgi przed pasażerem, duże schowki, uchwyty na kubki i kieszenie w drzwiach. Wrażenie robi także długa i bogata lista wyposażenia. To prawdziwy okręt flagowy europejskiego oddziału marki.
Tu niektórzy mogą przypomnieć, że poprzednik odstawał wykonaniem od konkurentów. Jeżeli chodzi o wykorzystane materiały, nowa generacja to ogromny skok do przodu. Na samą czołówkę segmentu. Deska rozdzielcza jest zaprojektowana zgodnie z nowa myślą stylistyczną. W jej centralnej części znalazł się wyświetlacz od obsługi multimediów, który u nas miał 8-cali. Sam system został doposażony w CarPlay oraz Android Auto. Nagłośnienie do Santa Fe dostarcza firma Krell.
Hyundai Santa Fe 2018 fot. Maciej Gis
Hyundai starał się, aby nowy Santa Fe był jak najbardziej prorodzinny. Dlatego na pokładzie tego auta znalazło się wiele systemów poprawiających bezpieczeństwo. Wśród nich można wymienić choćby:
Poza tym są tu jeszcze dwa ciekawe rozwiązania. Jednym z nich jest alarm w momencie, kiedy ktoś siedzi na tylnej kanapie, a kierowca wyszedł z samochodu. Ma to zapobiec zostawieniu w aucie dziecka. Drugim rozwiązaniem jest niedopuszczenie do otwarcia drzwi tylnych, gdy system wykryje zbliżający się pojazd.
Hyundai Santa Fe 2018 fot. Maciej Gis
Na polskim rynku największą wadą Hyundaia Santa Fe może okazać się cena. 185-konne Santa Fe z napędem AWD i automatem kosztuje bowiem 179 900 zł. A jeżeli dodamy do tego wszystkie dodatki, jakie mieliśmy w naszym egzemplarzu (choćby head-up, kamery 360, znakomite audio, duży ekran, wirtualne zegary, wszystkie dostępne systemy itd.), to bez problemu wyraźnie przekroczymy 200 tysięcy. Porównywalni konkurenci będą kosztować mniej.
Hyundai Santa Fe 2018 fot. Maciej Gis
Ze swojej sympatii do poprzednika musiałem się tłumaczyć. Teraz, nikt kto się nowym Santa Fe przejedzie, nie będzie się dziwił, że znowu jest to moje ulubione auto segmentu. Nowy Hyundai Santa Fe to wzorowy przedstawiciel dużych, rodzinnych SUV-ów - jest arcykomfortowy, świetnie wygląda, przyjemnie się prowadzi (choć nie wymagajcie od niego sportowej jazdy), zachwyca przestronnością i praktycznością, ma sporo nowoczesnych systemów, a co bogatsi kierowcy mogą go doposażyć pod sam przeszklony sufit.
Kodiaq, 5008, X-Trail, Sorento czy Outlander mogą być tańsze, ale, moim zdaniem, to właśnie Santa Fe jest najlepszą propozycją w klasie. Choć, trzeba to wyraźnie podkreślić, kierowaną raczej do klientów z grubszym portfelem - nie tylko jest drogi, ale podczas jazdy po mieście ma duży apetyt na paliwo.