W ciągu ostatnich kilkunastu lat, rynek samochodowego sprzętu audio zmienił się nie do poznania. Klasyczne radioodtwarzacze zniknęły z wnętrz aut, ale ich producenci mają do powiedzenia więcej, niż kiedykolwiek.
Początkiem końca radioodtwarzaczy, był trend do integracji urządzeń we wnętrzach. Trudno się dziwić. Deska rozdzielcza wygląda bardziej estetycznie, jeśli nie ma w niej prostokątnego otworu na radio o wymiarach 180 x 50 mm, potocznie zwanego 1-DIN, a tak naprawdę określonego normą ISO 7736 niemieckiego urzędu miar.
Zintegrowana tablica przyrządów jest bardziej ergonomiczna, ten sam ekran, przyciski i pokrętła mogą pełnić wiele funkcji. To istotne, bo w samochodach nie ma już zestawów audio, są systemy multimedialne, które łączą funkcje rozrywkowe, informacyjne i dbające o bezpieczeństwo. Trudno sobie wyobrazić, żeby, mówiąc językiem informatycznym, każdy korzystał z innych urządzeń wejścia i wyjścia.
Radioodtwarzacze stały się białymi krukami, ale wbrew pozorom, nie wszyscy producenci samochodowego audio załamują z tego powodu ręce. Ci najlepsi teraz uczestniczą w procesie projektowania wnętrza samochodu, niemal od początku.
Wspólnie z producentem samochodów określają warunki brzegowe, położenie głośników, budżet i funkcjonalność zestawów multimedialnych. Tworzą liczne prototypy, w których badają, jak zestaw „zagra” w samochodzie, który będzie zjeżdżał z taśmy produkcyjnej.
Dzięki temu użytkownicy samochodów mają szansę na znacznie lepszy dźwięk z fabrycznego zestawu, chociaż często muszą za to słono zapłacić.
Wnętrze samochodu jest miejscem jednocześnie trudnym i łatwym do dobrego nagłośnienia.
Trudnym, bo ma niedużą kubaturę, mnóstwo załamań odbijających dźwięk i materiałów, które go pochłaniają.
W dodatku, głośniki są często montowane w miejscach, które przenoszą niekorzystne wibracje (drzwi z cienkiej blachy i tworzyw sztucznych).
Z kolei łatwym, bo w przeciwieństwie do domowych zestawów audio, warunki są dokładnie określone i producent może zaprojektować system „na miarę” samochodowej kabiny, zamiast zgadywać w jakich pomieszczeniu będzie później używany. Wiadomo nawet gdzie będą siedzieć słuchacze, ilu może ich być oraz jakiego poziomu i rodzaju hałasu na zewnątrz można się spodziewać.
Przeczytaj także: Nastolatek zbudował elektryczną Toyotę
Projektowanie samochodowego zestawu audio, który brzmi całkiem dobrze, to mozolna praca, która nie zawsze kończy się sukcesem. Łatwiej o niego, kiedy inżynierowie dźwięku mają wpływ na miejsca, w których będą umieszczone głośniki oraz na materiały użyte do wykończenia kabiny.
Specjaliści z firmy JBL (potentata w branży nagłośnienia, zwłaszcza studyjnego, kinowego i estradowego) zdradzili mi, że nawet rodzaj tapicerki zastosowanej we wnętrzu ma znacznie dla brzmienia. Inaczej jest strojony zestaw, który gra w samochodzie ze skórzanymi fotelami, niż ten montowany w wersji z welurową tapicerką.
Natomiast dzięki dokładnemu określeniu miejsc, w których znajdują się słuchacze i możliwościom współczesnych procesorów dźwięku, można z powodzeniem bawić się w jego precyzyjne kierowanie.
W najbliższych latach możemy spodziewać się rozwoju dźwięku kierunkowego, który będzie słyszalny tylko w poszczególnych strefach kabiny, na przykład na stanowisku kierowcy (tylko dla niego istotne są komunikaty nawigacji lub ostrzeżenia związane z bezpieczeństwem). I odwrotnie - niekorzystne dźwięki będą aktywnie tłumione, na tej zasadzie już działają nowoczesne słuchawki.
Przeczytaj także: Wielki powrót Corolli. Auris znika z rynku
Najwięksi producenci nie zadowalają się badaniem prototypów i poleganiu na sprzęcie pomiarowym. Tworzą całe działy, które zajmują się ewaluacją systemów audio - własnych i konkurencji. Mówiąc po polsku polega to na wyszkoleniu grupy słuchaczy, nauczeniu jej rozpoznawania różnic dźwiękowych.
Następnie, wyedukowana grupa wrażliwych słuchaczy ocenia setki zestawów muzycznych w najróżniejszych samochodach, co po uzyskaniu dużej ilości danych, daje obraz rynku car audio i tego jak się na nim pozycjonują poszczególni producenci. Taka wiedza musi być gromadzona latami, ale jest bezcenna.
Tendencja do integracji systemów pokładowych w samochodach rozwija się jednocześnie z trendem do łączenia się firm w megakorporacje. Straszymy nimi małe dzieci, ale tak naprawdę odbywa się to z korzyścią dla wszystkich, również dla końcowego użytkownika.
Amerykański JBL jest własnością koncernu Harman International, który należy do koreańskiego giganta - Samsunga. Ten pierwszy tworzy sprzęt audio, drugi systemy multimedialne i bezpieczeństwa, trzeci wie co nieco o systemach operacyjnych (Android jest już całkiem nieźle zadomowiony w samochodach), wyświetlaczach wysokiej jakości i Internecie, który przebojem wdziera się do samochodów.
Dzięki temu, skomplikowany i wielofunkcyjny system multimedialny ma szansę działać sprawniej i lepiej współpracować z zewnętrznymi urządzeniami, takimi jak telefony komórkowe.
Tę filozofię koncern Harman próbuje wcielić w życie między innymi w najnowszych Toyotach. Jak mu to wychodzi najlepiej wiedzą ich użytkownicy, którzy na co dzień korzystają z owoców ewolucji rynku samochodowego audio.
Następnym razem, kiedy wsiądziecie do samochodu i włączycie radio (albo internetowy serwis muzyczny, taki jak Spotify, czy Deezer), możecie się nad tym zastanowić.