Koreańczycy późno zdecydowali się na premierę w segmencie miejskich crossoverów. Od dawna są tu już Peugeot (2008), Citroen (najpierw C4 Cactus, dziś też C3 Aircross), Opel (Mokka X) czy Nissan (Juke). Nie brakuje też najświeższych konstrukcji takich jak Volkswagen T-Roc czy Kia Stonic. Konkurencja jest ogromna, ale to Hyundai wygląda najbardziej oryginalnie, jednocześnie nie budząc aż tak skrajnych emocji jak Juke podczas swojej premiery. Hyundai wyróżnia się wyglądem, ale charakterem skrojony jest pod dość konserwatywne gusta Europejczyków.
Do testu dostaliśmy najmocniejszą i najlepiej wyposażoną wersję, za którą trzeba zapłacić minimum 114 990 zł. Dużo, ale w standardzie wersji Premium jest więcej niż można oczekiwać po miejskim crossoverze (m.in.: nawigacja, wyświetlacz przezierny, 18-calowe felgi, przednie i tylne światła LED-owe, system bezprzewodowego ładowania telefonu, system ostrzegania o ruchu poprzecznym, automatyczna klimatyzacja, czujniki zmierzchu i deszczu, system nagłośnienia KRELL ze wzmacniaczem). Pod maską pracuje silnik 1.6 T-GDI. Moment obrotowy przekazywany jest na wszystkie koła za pośrednictwem automatycznej, 7-biegowej skrzyni biegów. Jak taka konfiguracja sprawdza się podczas jazdy? Bardzo dobrze, choć nie obyło się bez drobnych "ale".
177-konny silnik Kony jest bardzo dynamiczny i elastyczny, prowokując do szybkiej jazdy. Legendy (dane producenta) głoszą, że w mieście zużywa 8 l/100 km, ale jest w nich tylko ziarnko prawdy - w rzeczywistości co 100 km pokonanych w mieście ze zbiornika ubywa 10 l paliwa. Motor rekompensuje to żwawą pracą, rozpędzając Konę do pierwszej setki w 7,9 s.
Szybkiemu pokonywaniu zakrętów sprzyja dobrze zestrojone zawieszenie - na tyle sztywne, by nie powodować zbytnich przechyłów karoserii, ale na tyle sprężyste, by skutecznie wybierać nierówności. Tylko na krótkich poprzecznych nierównościach wydaje z siebie niezbyt przyjemne dźwięki.
Układ kierowniczy Kony doskonale pasuje do słabszych wersji silnikowych. Jednak w 177-konnym wariancie lepiej sprawdziłoby się słabsze wspomaganie. Charakter układu docenisz podczas zwykłej miejskiej jazdy, ale jeśli zdecydujesz się na szybsze pokonanie łuku, będziesz chciał mieć większe wyczucie tego, co dzieje się z kołami.
Czuć, że projektantom odpowiedzialnym za wnętrze zależało na ergonomii. Nie ma tu stylistycznych fajerwerków, ale kolorowe listwy (w wersji Premium standardem są też kolorowe pasy bezpieczeństwa) skutecznie ożywiają stonowany kokpit. Materiały są jak na ten segment dobrej jakości (lepsze niż w Volkswagenie T-Rocu), nic nie można też zarzucić montażowi i wyciszeniu kabiny.
Obsługa systemu multimedialnego jest dziecinnie prosta. Jeśli jednak ktoś nie może rozstać się ze swoim smartfonem, może skorzystać z Android Auto lub Apple Car Play. Duży plus wędruje do Hyundaia za matowy ekran, na którym nie zostają ślady palców i który "nie gaśnie" w słoneczne dni.
Miejsca jest pod dostatkiem w obu rzędach siedzeń. Tylko rosły kierowca sprawi, że siedzący za nim pasażer będzie zmuszony do szorowania kolanami o fotel. Pojemność bagażnika? 361 l. To przeciętna wartość w tym segmencie, ale kufer Kony jest ustawny. Wnętrze to dopełnienie pozytywnego wrażenia, jakie miejski crossover Hyundaia wywiera na kierowcy.
Hyundai Kona to bardzo dopracowana konstrukcja. Silnik 1.6 177 KM pracuje znakomicie, ale do charakteru tego miejskiego crossovera lepiej pasują słabsze motory, bo układowi kierowniczemu brakuje sportowego sznytu. Kona ewidentnie celuje w europejskiego klienta - czuć to w stonowanym i ergonomicznym wnętrzu. Koreańczycy zaliczyli kolejny udany debiut, choć cena ich miejskiego crossovera powinna być nieco niższa.
Silnik: benz. R4, poj. 1591 cm3
Moc: 177 KM
Moment obr.: 265 Nm
Skrzynia biegów: automatyczna, 7b
Wymiary (dł./szer./wys.): 4165/1800/1565 mm
Pojemność bagażnika: 364 litrów
Masa własna: 1401 kg
Rozstaw osi: 2600 mm
0-100 km/h: 7,9 s
Prędkość maksymalna: 205 km/h
Zużycie paliwa: 6,7 l/100 km (średnie, dane producenta)
Cena: od 114 990 zł (cena wersji testowej)