Przekaz C4 Cactusa jest jasny - Citroen stawia przede wszystkim na komfort. Taka ma być natura każdego modelu francuskiej marki, a od Cactusa wszystko się zaczyna. A raczej zaczyna na nowo, bo jeszcze niedawno między komfortem a Citroenem stawiano znak równości. Wszystko za sprawą słynnego hydropneumatycznego zawieszenia, dzięki któremu Citroeny wręcz pływały po drogach. Jednak w ostatnich latach na pierwszy plan wysunął się styl. I ten wciąż jest mocnym punktem Citroena, ale to komfort ma być główną składową identyfikacji marki. I nie chodzi wyłącznie o zawieszenie.
Wszystkie elementy wpływające na poczucie komfortu w samochodzie Francuzi zamknęli pod pojęciem Citroen Advanced Comfort. Składają się na niego zawieszenie, wyciszenie kabiny, praktyczne i przestronne wnętrze, systemy wspierające kierowcę i intuicyjny w obsłudze system multimedialny. Nic odkrywczego, ale przekaz jest jasny.
Cactus jako pierwszy Citroen w Europie otrzymał zawieszenie z progresywnymi ogranicznikami hydraulicznymi. Ze skomplikowanym i drogim zawieszeniem hydraulicznym nie łączy go nic, ale zapowiadana poprawa komfortu resorowania jest bardzo wyraźnie wyczuwalna. Podobnie jest z wyciszeniem. Citroen spisał się pod tym względem na piątkę - jest dużo ciszej niż w wersji przedliftingowej. Kolejnym elementem zwiększającym komfort są nowe fotele Advanced Comfort. Niespotykanie szerokie i przyjemnie miękkie, ale niezapewniające żadnego trzymania bocznego.
Nie jest to jednak szczególny problem, bo natura Cactusa kompletnie nie zachęca do szybkiej jazdy - wspomniane już zawieszenie jest bardzo komfortowe, przez co karoseria wyraźnie przechyla się na zakrętach, układ kierowniczy jest silnie wspomagany, nie dając poczucia pełnej kontroli, a automatyczna skrzynia biegów nie lubi niespodziewanych redukcji, potrzebując chwili na zastanowienie. To co nie spodoba się fanom podwyższonego poziomu adrenaliny, pokochają zwolennicy komfortowej jazdy - żaden inny kompakt nie oferuje takiego charakteru jak Cactus. No właśnie. Kompakt. Czy aby na pewno?
Citroen ma pewien problem z pozycjonowaniem Cactusa. Wszystko przez C3 Aircrossa, który jest przedstawicielem crossoverów segmentu B, a od tego pierwszego jest tylko o 1,5 cm krótszy, ale jednocześnie ma dłuższy o centymetr rozstaw osi i o 60 l większy bagażnik. Cactus jeszcze słabiej wypada na tle klasycznego kompaktu - Volkswagena Golfa. Jest od niego krótszy aż o 8,5 cm, pod względem rozstawu osi traci 2,5 cm, a jego bagażnik jest mniejszy o nieco ponad 30 l. To sporo, dlatego Citroen na inne sposoby stara się udowodnić przynależność Cactusa do segmentu kompaktów.
Do gamy silników dodał 130-konny wariant benzynowy, a na listę systemów wsparcia kierowcy wpisał nowe pozycje. Dodatkowo nieco ugrzecznił jego wygląd, rezygnując z charakterystycznych airbumpów, które w przedliftingowej wersji zakrywały znacznie większą powierzchnię niż w nowym Cactusie. Powód? Francuzi wiedzą, że europejski klient decydujący się na samochód kompaktowy jest konserwatywny. Nie bez powodu Golf jest od lat bestsellerem na Starym Kontynencie.
Zmiany w karoserii poliftingowego Cactusa są bardzo wyraźne. Podobnie w komforcie jazdy. Najmniej nowości zawitało we wnętrzu. Z jednej strony to dobrze, bo oryginalny styl jest czymś, co wyróżnia kompaktowego Citroena, a kolorowe dodatki pozwalają spersonalizować go wedle własnych upodobań. Z drugiej - nie do końca pasuje do pojęcia Citroen Advanced Comfort. Dlaczego? Kokpit jest pozbawiony panelu do regulacji klimatyzacji, nie ma na nim nawet wyłącznika systemy start/stop. Wszystko trzeba robić przy użyciu ekranu dotykowego. System jest co prawda czytelny i bardzo łatwy w obsłudze, ale to niepotrzebna komplikacja. Dodatkowo uchwyty na kubki i kieszenie w drzwiach są płytkie, przez co trafiające do nich przedmioty czasem się przewracają. To detal, ale gryzie się z przekazem o komforcie nade wszystko.
Cactus od początku miał i wciąż ma swój wyjątkowy charakter, którego nie zmienią marketingowe pojęcia. Facelifting wyszedł mu na dobre. Przypomniał o tym, co było najmocniejszą stroną Citroenów - o komforcie prowadzenia, którego rywale mogli Francuzom zazdrościć.