"Pomarańczowa, to mogę jechać dalej". Błąd! Tej kontrolki nie można nigdy lekceważyć

Deska rozdzielcza bogata jest w wiele kontrolek. Czerwone oznaczają konieczność zatrzymania pojazdu. Żółte niekoniecznie, choć "check engine" zwiastuje kłopoty, czasem bardzo kosztowne. Co robić, gdy się pojawi?

Po przekręceniu kluczyka w stacyjce, na desce rozdzielczej pojawiają się zazwyczaj wszystkie ikonki, które warto nauczyć się rozpoznawać. Zielone i niebieskie są informacyjne. Sygnalizują niską temperaturę cieczy chłodzącej, włączony kierunkowskaz lub światła drogowe.

Poważniej przedstawia się sytuacja z pomarańczowymi zwiastującymi awarię jednego z systemów pokładowych. To znak, by spotkać się z mechanikiem.

Żarty kończą się przy czerwonym sygnale. Taka barwa może oznaczać usterkę układu smarowania, hamulcowego, awarię systemu ABS, wspomagania kierownicy lub poduszki powietrznej. Należy wówczas reagować i starać się czym prędzej usunąć defekt wpływający na komfort i bezpieczeństwo eksploatacji. Wróćmy jednak do tytułowej grafiki przedstawiającej kontur silnika tłokowego lub po prostu napis „check engine”.

Podstawowy system od 2001 roku

Europejskie przepisy wymusiły na producentach stosowanie układów samodiagnozy w 2001 r. Poważniejsze usterki niosące zagrożenie dla pasażerów lub środowiska są ilustrowane stosowną grafiką. Właśnie do tej grupy należy „check engine”.

Czasem wystarczy uruchomić samochód jeszcze raz, a "check engine" zniknie

Warto jednak wiedzieć, że nieprawidłowości algorytmów przypisanych poszczególnym czujnikom różnią się między sobą. Jednorazowe błędy wysyłane przez elektroniczny sensor mogą wywołać krótkotrwałe pojawienie się pomarańczowej kontrolki, co wcale nie musi oznaczać awarii.

Po latach eksploatacji, elektronika potrafi płatać figle i rejestrować chwilowo błędne odczyty (zaśniedziały styk lub wilgoć). Wówczas, po ponownym uruchomieniu silnika i restarcie systemu, niepokojąca grafika zgaśnie i sytuacja wróci do normy. Takie zjawisko może również wystąpić podczas silnych mrozów, gdy przy rozruchu w instalacji jest zbyt niskie napięcie albo wypada zapłon. Brak objawów w postaci niższej mocy jednostki napędowej lub zwiększonego zapotrzebowania na paliwo, nie powinny generować powodów do niepokoju.

Zobacz także: Omijaj je szerokim łukiem | Najgorsze silniki Diesla

Pomarańczowa grafika nie gaśnie

Więcej powodów do zmartwień mają właściciele samochodów, w których pomarańczowa kontrolka nie gaśnie. Wówczas, rejestrujący ponad 1000 błędów system diagnostyki ODBII wykrył usterkę umożliwiającą dalszą jazdę. Owszem, można ryzykować, ale w finalnym rozrachunku nie warto. Lepiej udać się do mechanika w celu podpięcia komputera. Każdy błąd widnieje w ewidencji pod stosownym kodem. Weryfikacja bazy danych sprzętem diagnostycznym dość szybko przypisze awarię konkretnemu podzespołowi, co ułatwi fachowcowi pracę. Taka usługa nie powinna kosztować więcej, niż 50 zł.

Co może być przyczyną pojawienia się kontrolki „check engine”?

W silnikach benzynowych dość często winowajcą okazuje się niewłaściwy sygnał wysyłany przez sondę lambda. Jej zadanie stanowi analiza składu gazów wydechowych i częściowa regulacja proporcji mieszanki paliwowo-powietrznej. To natomiast przekłada się na lepszą kondycję silnika i niższą emisję szkodliwych związków chemicznych do atmosfery. Niestety, to urządzenie nie jest wieczne. Zazwyczaj wytrzymuje około 150-200 tys. km i kwalifikuje się do wymiany. W większości współczesnych samochodów są dwie sondy. Wymiana jednej z nich to wydatek około 300-600 zł.

Kolejny element na liście kontrolnej stanowią cewki zapłonowe. Poza pomarańczowym komunikatem, ich defekt objawia się w postaci falowania obrotów, spadku mocy, wyższego zużycia paliwa lub szarpania jednostki napędowej. Co ważne, to zestaw naczyń połączonych, więc warto w serwisie sprawdzić również świece zapłonowe, rozdzielacz, a także przewody. Wymiana samej cewki będącej źródłem kłopotów z układem zapłonowym to około 100-140 złotych (na przykładzie silnika 1.4 TSI). Do tego należy doliczyć pracę mechanika wycenianą na 40-70 złotych.

Zobacz także: Omijaj je szerokim łukiem. Oto najbardziej nieudane silniki - awaryjne i drogie w naprawie

Katalizator, turbosprężarka

Spadek wydajności katalizatora to kolejne źródło problemów. Ta niepozorna puszka ukryta przed niepożądanym wzrokiem zawiera wkład metali szlachetnych droższych od złota. Platyna, rod i pallad mają na celu redukcję toksycznych związków zawartych w spalinach. To efekt reakcji chemicznej z gazami spalinowymi. W rezultacie, reaktor katalityczny jest nie tylko obiektem westchnień osiedlowych złodziei, lecz również prawdziwym powodem do zmartwień dla użytkownika.

Jego awaria objawia się spadkiem mocy i wyższym zużyciem paliwa. „Check engine” występuje w tym przypadku obligatoryjnie. Dodatkowy kłopot stanowi cena urządzenia. Z uwagi na kosztowne metale, jego wartość w autoryzowanym serwisie może sięgać nawet 7-10 tysięcy złotych. Zdecydowanie lepiej udać się w tym celu do niezależnego warsztatu, gdzie wymiana samego wkładu nie powinna kosztować więcej, niż 800-1200 złotych.

Problemy z turbosprężarką ujawniają się niemal natychmiast po wystąpieniu awarii. Ten wrażliwy podzespół czasem poddaje się już po 40-60 tys. km. Niemniej, duży wpływ na jego żywotność ma sama eksploatacja. Uszkodzone turbo przyczynia się do większej konsumpcji paliwa, a także szybszego zużycia katalizatora. Źle wyregulowane urządzenie zakłóca stosunek ilości powietrza do paliwa, co bezpośrednio wpływa na zmianę składu i temperatury spalin. Nowa turbina ze zmienną geometrią łopat to wydatek rzędu 2,5-5 tysięcy złotych. Oszczędności przyniesie regeneracja, której cena nie powinna przekroczyć 1500 zł. Po fachowej naprawie, błąd z kontrolką „check engine” zniknie.

Uwaga na silniki z LPG

Pomarańczowa kontrolka to także dość częsta przypadłość samochodów wyposażonych w instalację LPG. Problem generują zazwyczaj niefachowo dobrane podzespoły i niepotrzebne oszczędności. Niewymieniany na czas filtr gazu stosunkowo szybko się zapycha powodując zubożenie mieszanki (wymiana około 30-50 zł).

Na biegu jałowym natomiast, trudności sprawiają zużyte wtryskiwacze generujące falowanie obrotów. Tutaj przyczyna tkwi w niewłaściwym dawkowaniu paliwa. Wymiana będzie kosztować od 300 do 1000 zł. Warto też szukać źródła kłopotów w parowniku. Jego niska wydajność uwidacznia się zazwyczaj podczas gwałtownego przyspieszania. Nowy kosztuje 300-600 zł. Do tego należy doliczyć kasowanie błędu, co wygasi pomarańczową kontrolkę na desce rozdzielczej.

Nie warto czekać na zniknięcie „check engine”

Bagatelizowanie pomarańczowego komunikatu nie wróży niczego dobrego. Po jakimś czasie silnik może przestać równo pracować, przełączy się w tryb awaryjny, zwiększy się zużycie paliwa, a w jednostkach ze zmiennymi fazami rozrządu, system może się wyłączyć. W konsekwencji, kolejne usterki mogą posypać się lawinowo i przysporzyć sporych wydatków w serwisie.

Zobacz także: Brak przeszkolenia i radiowozy nadające się tylko do wycofania - NIK bezlitośnie o polskiej policji

Więcej o:
Copyright © Agora SA